Plakat filmu, via Film.onet.plMaciej Pinkwart

Alohomorra

Któż z nas nie marzył o różdżce czarodziejskiej? Mały patyczek, jakieś 30 centymetrów drewna, z kawałkiem serca smoka, rogiem jednorożca, czy z piórem feniksa w środku. Wystarczy machnąć, wypowiedzieć zaklęcie i gotowe: odrobione zadanie z matematyki, zapewniona sympatia osoby, na której nam zależy, blokersi z sąsiedniej klatki zamienieni w niebieskie żabki ze świńskimi ryjami, stan konta, od miesięcy straszący minusem debetu zmieniony na potężny plus...

Nic z tego, niestety.

Nawet jeśli jesteś czarodziejem, do egzaminów musisz wkuwać jak każdy, tylko tematy są nieco inne. Przy pomocy różdżki czarodziejskiej możesz kazać drutom robić sweter, ale nie możesz tego swetra wyczarować z niczego. Możesz zablokować nogi kolegi, ale już nie groźnego psa czy smoka. Per saldo, w zasadzie niewiele możesz....

Nawet najzdolniejsza z młodych czarodziejek, Hermiona, po prostu musi być kujonem, żeby coś wiedzieć... Pani Weasley może zaczarować garnek, żeby sam mieszał przygotowywane na nim potrawy, ale nie może z niczego wyczarować samej potrawy. Pan Weasley, mimo, że pracuje w Ministerstwie Magii, nie może wyczarować ani jednego dodatkowego galeona na swoim koncie, a jego dzieci mają podarte szaty i używane książki, starego puchacza i wyleniałego szczurka... Zaklęcie Alohomorra! co prawda otwiera zamknięte drzwi, ale żeby przejść do następnego pomieszczenia w szkole, trzeba wypowiedzieć hasło...

Słowem, czary nie są sposobem na rozwiązanie życiowych problemów. Ale są sposobem na życie.

Świat czarowników bowiem nie wiele różni się od świata mugoli. I tu, i tam, problemem jest dobra praca, wykształcenie, zawistni bogacze i bezsilni przyjaciele, a tak ogólnie - walka dobrego ze złem. Naturalnie - w świecie mugoli są dżinsy, komputery, gry telewizyjne, szeregowe wille na Privet Drive, nowoczesne samochody, akcje giełdowe, telefony komórkowe i ogólnie XXI wiek, zaś w świecie czarodziejów nie ma nawet prądu, wszyscy, nawet w słoneczny dzień noszą peleryny, poruszają się na latającej miotle albo XIX-wiecznym ekspresem na parę, a mieszkają w zamku przypominającym Neuschwanstein Ludwika II, który gdyby zobaczył Hogwart, oszalałby jeszcze bardziej, tym razem ze szczęścia i dumy, że nie on był największym wariatem wśród właścicieli zamków... Sceneria równoległego świata czarodziejów w ogóle przypomina połowę XIX wieku. Ze słownictwem wieku XXI.

Bo tak naprawdę, to genialna pani Joanna K. Rowling nie opisuje czarów, smoków czy zmagań białej magii z czarną. Opisuje zwycięstwo przyjaźni nad nienawiścią. W ten sposób przygody Harry’ego Pottera sytuują się na jednej półce z Kubusiem Puchatkiem, Małym Księciem, Tomkiem Sawyerem, Winnetou i dziesiątkami innych książek z czasów dzieciństwa.

Oczywiście, jest to bestseller, napisany przez autorkę, mająca świetne wyczucie rynku, gustów młodych (nie tylko!) odbiorców i świetnie operującą najpopularniejszymi konwencjami. Łącząc gatunki (fantasy, literatura młodzieżowa - cokolwiek to znaczy! - przygodowa, sensacyjna, thriller) robi to harmonijnie, osiągając efekt genialny. Warto by się zastanowić, czy gdyby książki Rowling były gorsze, wywołałyby tyle negatywnych reakcji, głównie w środowiskach kleru i dewotek? Ale tak naprawdę nie wiem, czemu przygody młodego czarodzieja są potępiane, a przygody rozmaitych starych czarodziejów nie? Czemu Harry’ego Pottera ma młodzież nie oglądać, a Batmana może? I tu, i tam dobry Pan Bóg jest nieobecny... Może dlatego, że w Hogwarcie dzieci nie uczą się religii, a Severus Snape, choć wygląda jak sadystyczny mnich. uczy jednak eliksirów a nie katechezy? Ba... Wygląda na to, że matematyki, fizyki i angielskiego też się w Hogwarcie nie uczą i żyją... No, tu może przesadziłem.

Drugi odcinek filmowej adaptacji sagi pani Rowling - Harry Potter i komnata tajemnic - podobał mi się nieco mniej, niż pierwszy. Może dlatego, że już się przyzwyczaiłem do parszywości wuja Vernona, rubaszności Hagrida, latania na miotle, Prawie Bezgłowego Nicka i demonicznego Snape’a. Efektów specjalnych jest tyle, co w innych filmach i ta inflacja powoli każe nam wracać do innych, bardziej konwencjonalnych środków wyrazu w filmie. A więc przede wszystkim - do aktorstwa. Harry Potter (Daniel Radcliff) jest tutaj nieco mniej drewniany niż w pierwszej części, Hermiona Granger (Emma Watson) jeszcze lepsza i jeszcze ładniejsza, klasą sam dla siebie jest, podobnie jak w pierwszej części Ron Weasley (Rupert Grint) - niesłychanie plastyczny, naturalny i ogromnie przekonywujący. Z aktorów dziecięcych na czoło wybija się jeszcze Tom Felton grający antypatycznego Draco Malfoya. Rewelacyjną kreację stworzył Jason Isaac, grający złowieszczego Lucjusza Malfoya: wysoki, przystojny blondyn, mówiący beznamiętnym głosem człowieka, wiedzącego czego chce. Ot, po prostu Wiedźmin... Jeszcze lepszy w swej niejednoznaczności jest Kenneth Branagh, grający zapatrzonego w siebie pisarza Gilderoya Lockharta, który na stanowisku profesora obrony przed czarną magią zastąpił świętej pamięci Slatero Quirrella. Szekspirowski gigant jest wspaniały, to trzeba zobaczyć! Bardzo dobrze, że kandydujący do tej roli Hugh Grant odpadł na castingu: byłby zdominował swoją sympatycznością cały film, a Branagh jest właśnie świetnym członkiem zespołu. Pozostali aktorzy są nijacy.

Z postaci wykreowanych komputerowo fajny jest (nie znajduję lepszego określenia!) schizofreniczny skrzat Zgredek, a kiepściasty Bazyliszek, przypominający gigantyczną dżdżownicę z zaślinionym pyskiem tyranozaura. My, w Polsce, dobrze wiemy, jak wygląda Bazyliszek, powinni się nas spytać!

Ale dwie godziny minęły w kinie jak z bicza strzelił, nudziłem się tylko w czasie trwającej bez końca pogoni Malfoya za Harrym podczas meczu quidditcha. Reżyser Chris Columbus na pożegnanie z Harrym (następny odcinek reżyseruje Alfonso Cuarón, a nie Steven Spielberg, jak miało być) zmajstrował nam kawałek świata, który może nie jest lepszy i ciekawszy niż nasz, ale pozwala na zmianę sposobu spoglądania na nasze zwykłe sprawy, pokazując je w niezwykły sposób. Warto do niego wejść, otwierając drzwi różdżką i zaklęciem Alohomorra.

No, można też kupić bilet.