Maciej Pinkwart

25 kwietnia 2023

Dżentelmeni w Zakopanem

Tutaj wersja video 

 

Czy w Zakopanem można być dżentelmenem? Oczywiście, że można. Teraz każdy może być kimkolwiek, nawet dżentelmenem. Każdy też może być ministrem. Ostatnio minister rolnictwa witał swoich rozmówców: Pozdrawiam panów chłopów. Jeśli więc może być pan chłop, to może być też zakopiański dżentelmen.

Najwybitniejszy witkacolog, profesor Janusz Degler już dawno temu pytał mnie o moją opinię na temat filmu Niebezpieczni dżentelmeni. I czy ten film mi się podobał. Ależ tak, szanowny profesorze i drogi Januszu! Dzięki, że mnie zmobilizowałeś do obejrzenia. Przepraszam, że to tak długo trwało, ale jako emeryt mam znacznie mniej czasu niż przedtem, a jako staruszek wszystko robię znacznie wolniej i ostrożniej. Czasem muszę nawet coś zrobić dwa razy, żeby mieć efekt jak za jednym razem. Tak też film Macieja Kawalskiego musiałem obejrzeć dwa razy. Ale dzięki temu mogę za jednym zamachem napisać dwie recenzje.

Niebezpiecznych dżentelmenów jest w tym filmie co nie miara, bardziej niebezpiecznych, niż dżentelmenów. Główni bohaterowie filmu to elita elit: Joseph Conrad, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Bronisław Malinowski, Tadeusz Boy-Żeleński. Główne i niektóre mniej główne postacie to luminarze kultury i polityki. Ponieważ film skierowany jest do tzw. szerokiej publiczności, ważniejsze osoby przedstawiane są przy pomocy karteczek, objaśniających kto jest kim: poza głównymi dżentelmenami na ekranie pojawiają się też Karol Szymanowski, przedstawiony jako kompozytor, Artur Rubinstein, pianista, August Zamoyski, rzeźbiarz, Józef Piłsudski, polski rewolucjonista, Włodzimierz Lenin, rosyjski rewolucjonista. Są też dżentelwomanki, równie niebezpieczne: Nadieżda Krupska, rewolucjonistka, Zofia Stryjeńska, malarka, Maria Pawlikowska, poetka. A w śmiertelnych epizodach Tomasz Gąsienica Mracielnik jako muzykant-basista i Jadwiga Janczewska jako samobójczyni, narzeczona Witkacego. Zestawienie przepyszne.

Na trawniku przed Domem pod Jedlami budzi się na potwornym kacu lekarz, Tadeusz Żeleński. Budynek Pawlikowskich na Kozińcu udaje dom Witkacego, który nigdy nie miał nic swojego, tylko mieszkał kątem u rodziny. W salonie w potwornym bałaganie śpi Stanisław Ignacy Witkiewicz, przedstawiany jako największy wariat i narkoman polski. Trzeci z kompanów to antropolog Bronisław Malinowski. I wreszcie pisarz Joseph Conrad, bardzo angielski w ubiorze i wypowiedziach. Well…Głównym bohaterem wydaje się być Tadeusz Żeleński, poza leczeniem dzieci w Krakowie pisujący cenne dzieła publicystyczne, a potem wiersze i piosenki pod pseudonimem Boy. Tyle że Boyów jest dwóch. Jeden masuje bolącą po pijaństwie głowę i szuka ukradzionego mu płaszcza, oraz drugi, o którym nie wiemy nawet tego, że też się nazywa Boy. No i nie budzi się wcale. Popchnięty spada z łóżka na podłogę i tam już zostaje w charakterze zimnego trupa. Jest trup, ale zniknęło 40 tysięcy koron, przeznaczonych na wyjazd Malinowskiego i Witkiewicza do Australii. No nie, że boki zrywać?  

Na początku filmu pojawia się stopklatka, a na niej napis Ta historia mogła się wydarzyć naprawdę, ale się nie wydarzyła. Otóż największą wadą tego filmu jest ta plansza. Bo ta historia nie mogła się wydarzyć naprawdę. Ale, czyż nie jest to też największą zaletą owej historii, że ani przez chwilę nie można jej traktować serio?

No, dobrze. Przed ekranem siada czepialski autor niniejszych słów, kładzie obok siebie notes i ołówek, uruchamiając w głowie to, co wie o Zakopanem i jego bywalcach. Zaczynamy. Przecieram oczy, ołówek szybko się wypisuje.

Stanisław Ignacy Witkiewicz nie znosił góralszczyzny i nigdy się za górala nie przebierał. Ale po pomieszaniu alkoholu z peyotlem wszystko jest możliwe, nawet noszenie pasa bacowskiego pod marynarką.

Rynek zakopiański w 1914 roku znajdował się tam, gdzie dziś Plac Niepodległości. Na potrzeby filmu usytuowano go jednak w wąskim i sztucznie zabłoconym pasażu między budynkami Dworca Tatrzańskiego, Muzeum Tatrzańskiego, oddanego do użytku w 1922 roku (w filmie jego fasada robi za wejście do restauracji i teatru „Morskie Oko”) i dawnej Szkoły Przemysłu Drzewnego a Krupówkami, z których widać tylko budynek kościoła. Targ wygląda bardzo malowniczo, wręcz XIX-wiecznie, ale to, co na nim się dzieje przypomina raczej rynek w Marrakeszu.

W 1914 roku skromny posterunek żandarmerii w Zakopanem dowodzony przez Andrzeja Wójciaka mieścił się przy ul. Łukaszówki (dziś: Jana Pawła II) i zatrudniał samych Polaków, choć poprzebieranych w dziwne mundury i pikelhauby. Z pewnością nie mówili do słynnych zakopiańczyków po niemiecku lub łamaną austro-polszczyzną.

Maria Pawlikowska w 1914 r. nazywała się jeszcze Kossakówna, bo dopiero w 1915 roku wyszła za Władysława Bzowskiego, rozwiodła się, w 1919 r. została żoną Jana Gwalberta Henryka Pawlikowskiego, współwłaściciela Domu pod Jedlami w Zakopanem, rozwiodła się, w 1931 roku jej trzecim mężem został lotnik Stefan Jasnorzewski. Pierwsze wiersze opublikowała w 1922 roku. Wiersz Miłość (Nie widziałam cię już od miesiąca…) pojawiający się pod koniec filmu pochodzi z tomu Pocałunki, opublikowanego w 1926 roku.

Zofia Stryjeńska w 1914 roku nazywała się jeszcze Lubańska, bo dopiero w 1916 wyszła za mąż za Karola Stryjeńskiego. Pierwsze dziecko, Magda, urodziło się jej w 1918 roku. W filmie wspomina, że w 1914 roku Żeleński leczył jej dziecko o imieniu Jacuś. Jacek Stryjeński urodził się w 1922 roku.

Tadeusz Żeleński pracował jako lekarz pediatra w krakowskim szpitalu św. Ludwika w latach 1901-1906, potem był lekarzem kolejowym (od 1914 do 1918 roku w armii austriackiej), dopiero w 1919 roku rozstał się z pracą lekarską. Ale już od 1906 roku był znany jako autor tekstów do kabaretu „Zielony Balonik”, a w 1913 opublikował słynne Słówka. Przed I wojną światową był też znany jako najwybitniejszy polski tłumacz literatury francuskiej. W 1914 roku był w Zakopanem tylko w lutym.

August Zamoyski rzeźbą zajął się dopiero w 1916 roku (w latach 1916-18 studiował w Berlinie), w Zakopanem zamieszkał w 1919 r.

Agenci rosyjscy porywają Josepha Conrada i Tadeusza Żeleńskiego i wiozą ich na halę, gdzie góralscy pasterze i muzykanci radośnie goszczą Włodzimierza Lenina – szpetnego mikrusa z ADHD oraz jego kobietę, Nadieżdę Krupską, erotomankę i sadystyczną zabójczynię. Hala jest w Poroninie. Lenin nigdy nie mieszkał w Poroninie, tylko w Białym Dunajcu, a tam, gdzie było jego muzeum, tylko odbierał listy na poczcie. Nigdy przed rewolucją nie podróżował z obstawą, a w 1914 roku na Podhalu nie prowadził żadnej działalności politycznej. Gdyby choć w części był takim kretynem, jak go przedstawiono na filmie, bolszewicy nigdy by nie doszli do władzy, a Władimir Władimirowicz byłby dziś stajennym u Romanowów. Podobnie skretyniały szwejkowski Piłsudski nawet do więzienia w Magdeburgu by nie trafił, nie mówiąc już o Belwederze.

Towarzystwo, opalające się na tatrzańskiej grani nie mogło się tam dostać wcześniej niż w 1936 roku, kiedy uruchomiono kolejkę na Kasprowy Wierch. W 1914 szczyt ten sporadycznie odwiedzali jedynie narciarze, a na pewno nie wnoszono nań foteli i nie wszedłby tam Karol Szymanowski, od dziecka kulejący na lewą nogę, dla którego nawet przejście piechotą przez centrum Zakopanego było uciążliwe. Wędrówka do Jaskini Mylnej, gdzie jakoby swój sztab i poligon ćwiczeń miał Piłsudski, była całkowicie poza zasięgiem możliwości Szymanowskiego. Kompozytor poznał się z Boyem prawdopodobnie dopiero w latach 30-tych. O ile mi wiadomo, z Józefem Piłsudskim nigdy się osobiście nie spotkał, a komendant był zbyt kulturalną osobą, żeby mówić mu, że jest drugim Chopinem, bo przerabia i kradnie jego utwory. Do grudnia 1914 roku Piłsudski nosił brodę, której na filmie nie ma. W 1914 roku Szymanowski był jeszcze niezbyt znany, ale na pewno nie grywałby w „Morskim Oku” jako suport przed wykładem Boya. W filmie pokazano trafnie dwa nałogi, które cechowały go niemal przez całe dorosłe życie – papierosy i alkohol. O trzeciej pasji – homoseksualizmie – nie wspominiano, bo nie pasowałoby do pogłoski (pojawiła się dopiero długo później), że miał romans z narzeczoną Witkacego, która skutkiem tego popełniła samobójstwo.

Jadwiga Janczewska zastrzeliła się na Hali Pisanej w Dolinie Kościeliskiej 21 lutego 1914 roku, a więc w środku zimy, nie zaś w pełni lata, jak to widzimy na filmie.

Do Witkiewicza-juniora ani o nim przed I wojną nikt nie mówił Witkacy: on sam tak tylko dwukrotnie podpisał się w listach, w 1913 roku. Pseudonim rozpowszechnił się dopiero w latach międzywojennych.

I właśnie różnego rodzaju anachronizmy powodują to, że ta historia nie mogłaby się wydarzyć. Akcja toczy się latem 1914 roku, a jej tłem jest przygotowanie do wyjazdu Malinowskiego i Witkiewicza do Australii. Malinowski w 1914 roku przyjechał z Londynu do Zakopanego 3 maja i był tu przez tydzień. Witkiewicz 24 maja 1914 roku wyjechał do Londynu, potem z Malinowskim udał się do Tulonu, gdzie 11 czerwca wsiadł na pokład parowca „Orsova”. 21 lipca 1914 r. wylądowali w australijskim porcie Fremantle. Wrócił do Zakopanego w 1918 roku. Joseph Conrad przyjechał do Zakopanego z Krakowa 2 lub 3 sierpnia 1914 roku. Przebywał tu, mieszkając głównie w willi „Konstantynówka” przy ul. Jagiellońskiej do 7 października 1914 roku. W żadnym więc razie nie mogli w Zakopanem się spotkać. Jeszcze gorzej z Szymanowskim – ten po blisko dziesięcioletniej nieobecności przyjechał z Tymoszówki do Zakopanego 16 stycznia 1914 roku i wyjechał dzień po samobójstwie Janczewskiej, 22 lutego 1914. Artur Rubinstein także przyjechał w połowie stycznia, wyjechał, wrócił i ostatecznie opuścił Zakopane 20 lutego. Szymanowski stał się bywalcem stolicy Tatr w latach 20-tych, Rubinstein był tu potem jeszcze dwukrotnie w latach 30-tych.

Pomijam anachronizmy językowe – bowiem niebezpieczni dżentelmeni rozmawiają ze sobą językiem trzeciej dekady XXI wieku. Szczególnie rozbawił mnie lekko skretyniały komendant żandarmerii, wydziwiający nad artystycznymi happeningami dziwaków zakopiańskich. I hrabia Zamoyski (a raczej przebrany za niego Witkiewicz), który otaczającym go pochlebcom nakazuje tak na serio, proszę wypierdalać.

Napisy końcowe, szklanka czegoś mocniejszego, kilka dni odpoczynku i przed ekranem zasiada miłośnik filmowej rozrywki. Resetuję wszystko, co wiem o Zakopanem i zakopiańczykach – poza tym, że mieszkają tu dziwacy, że jest ładny krajobraz, ludzie dobrze i chętnie się bawią, a bywalcami są wybitni luminarze kultury i polityki. I co widzę: świetnych aktorów, doskonale wykreowane postacie, wspaniałe kostiumy, piękne zdjęcia gór, słyszę doskonałą muzykę, zauważam zabawne grepsy i doceniam ciekawy pomysł. Znaleziony w Domu pod Jedlami nieboszczyk jest dość podobny do Tadeusza Żeleńskiego, a jego dokumenty pokazują, że jest to francuski markiz Boy. Uczestnicy libacji postanawiają przeprowadzić śledztwo, a głównym prywatnym detektywem jest Joseph Conrad, zapewne dlatego, że jest rodakiem Sherlocka Holmesa. Z wypowiedzi świadków wynika, że Boya – wszyscy myślą, że to Żeleński – zastrzelił: a. Witkacy, b. August Zamoyski, c. Karol Szymanowski, d. aktorka Jadwiga Mrozowska, e. dwaj gangsterzy, których szefowi Żeleński wisi 40 tysięcy. Te 40 tysięcy koron: a. ukradł Żeleński na spłatę długu, b. Malinowski dał Piłsudskiemu na zakup broni dla wyzwolenia Polski, c. Witkiewicz przeputał na peyotl… Zza grobu uśmiecha się do nas Akiro Kurosawa, bo pomysł z całkowicie przeciwstawnymi zeznaniami naocznych świadków już dawno został wykorzystany przez niego w filmie Rashomon. Gdzieś tam, w dalszym tle przypomina się Liga niezwykłych dżentelmenów Stephena Norringtona. Bandziory dopadają wreszcie prawdziwego dłużnika, czyli Żeleńskiego, bo tamtego to załatwili przez pomyłkę, ale w momencie, gdy już, już mają go wykończyć – jeden z nich, grubszy, dostaje zawału serca. Doktor zdejmuje płaszcz i próbuje go ratować, podczas gdy ten drugi ucieka w panice i zostaje przejechany przez ekspresową dorożkę. Żeleński, przymuszony do wykładu w „Morskim Oku” w zastępstwie nieżyjącego markiza Boya, wygłasza antykapitalistyczną i antyklerykalną mowę, co się podoba Leninowi i Krupskiej, potem krytykuje komunistów, co się im nie podoba, w efekcie zostaje zastrzelony przez rosyjskiego snajpera, a w teatrze zakopiańskim rozpoczyna się krwawa jatka spowodowana strzelaniną między rewolucjonistami rosyjskimi z Leninem a rewolucjonistami polskimi z Piłsudskim. Witkiewicz chce reanimować Żeleńskiego, ale ten samodzielnie ożywa, bo kula zamachowca utkwiła w grubym tomie Kandyda Woltera, jaki prelegent miał w kieszeni. Happy end wyjaśniaappy endH nie tylko przyczynę znalezienia się Lenina w areszcie nowotarskim (Krupskiej, wbrew filmowi, nie aresztowano), ale i przyczyny, dla których Tadeusz Boy-Żeleński został miłośnikiem literatury francuskiej. Voilà!

Teoretycznie można by się czepiać o to, że do filmu nie przygotowano się staranniej, nie zatrudniono jakichś konsultantów historycznych czy innych fachowców od Zakopanego. Ale po co? Na Zakopanem znają się wszyscy, wszyscy Zakopane kochają i są pod urokiem jego mitu, i nie takie rzeczy mu od dziesięcioleci wybaczają…

Czy więc oglądać Niebezpiecznych dżentelmenów? Koniecznie, jeśli znacie się na Zakopanem i chcecie się pośmiać z nieprzestrzegania prawdy historycznej. Koniecznie, jeśli nie znacie się na Zakopanem i chcecie się dobrze dzięki Zakopanemu bawić. O ile się orientuję, zwolenników tej drugiej opcji jest rocznie około 4-5 milionów. Co do mnie, świetnie bawiłem się dwukrotnie.

 

------------------------------------------------

Niebezpieczni dżentelmeni, reżyseria i scenariusz Maciej Kawalski, w rolach głównych: Tomasz Kot (Żeleński), Marcin Dorociński (Witkiewicz), Andrzej Seweryn (Conrad), Wojciech Mecwaldowski (Malinowski), Grzegorz Mielczarek (Szymanowski), Michał Czernecki (Piłsudski), Jacek Koman (Lenin). W epizodziku (szkoda, że nie w większych rolach) występuje też trójka naszych aktorów z Teatru Witkacego: Ada Jerzmanowska, Joanna Banasik i Andrzej Bienias. Muzyka Łukasz Targosz, kostiumy Emilia Czartoryska. Premiera polska 20 stycznia 2023.

 

 

 

Poprzednie recenzje