Maciej Pinkwart
Miłość w Zakopanem
Kiedy doktor Chałubiński ogłosił publicznie, że klimat zakopiański ma charakter bodźcowy i znacznie przyspiesza przemianę materii – wielu miłośników gór zyskało dodatkowy impuls do przyjazdu uważając, że powietrze zakopiańskie działa jak afrodyzjak. Już przed I wojną światową kroniki Zakopanego odnotowywały liczne skandale i mniej czy bardziej zabawne nieporozumienia, kiedy na przykład na balu przebierańców w Morskim Oku zamaskowany pan, przebywający rzekomo w delegacji służbowej w Jarosławiu usiłował zdobyć wdzięki zamaskowanej pani, która w przytulnym pokoju pensjonatowym po zdjęciu znacznej części garderoby, a na koniec maski – okazywała się być jego własną żoną, która wyjechała do chorej ciotki w Sulęcicach... Bodźcowe działanie klimatu zakopiańskiego przyciągało tu wielokrotnie także demoniczne kobiety, które siały spustoszenie w sercach zakopiańskich dandysów, doprowadzając ich do szaleństwa, utraty pamięci i majątku, o honorze już nie wspominając.
Helena Modrzejewska właśnie w Zakopanem doprowadziła zakochanego w niej ziemianina wielkopolskiego Karola Chłapowskiego do długo oczekiwanych oświadczyn. Nie jest prawdą sugestia Ferdynanda Hoesicka, że to dla Heleny zakochany w niej bez pamięci, starszy o 20 lat Tytus Chałubiński pierwszy raz przyjechał do Zakopanego, ale niewątpliwie był pod jej wielkim urokiem. Zapewne między plotki należy również włożyć pogłoskę jakoby młodszy od niej o 20 lat Ignacy Jan Paderewski zwariował na jej punkcie, ale faktem jest, że poznali się w Zakopanem, na otwarciu jej domu muzyk zaimprowizował dla niej Krakowiaka Fantastycznego, ona pomogła mu zdobyć pieniądze na studia w Wiedniu, a potem przyjaźnili się blisko do końca życia wielkiej aktorki. Czy nieodwzajemnione do końca uczucie, jakie żywił do Heleny Adam Chmielowski spowodowało przekształcenie się zdolnego malarza w zakonnika, a potem świętego Brata Alberta? Faktem jest, że spotkawszy ją właśnie w Zakopanem oświadczył, iż spalenie jej portretu poprzedziło decyzję o wstąpieniu do zakonu. W Zakopanem Henryk Sienkiewicz postanowił wyjechać z nią do Ameryki, ale podróż nie rozwiązała problemu trwającego już małżeństwa Heleny... Podobny – a nawet podwójnie podobny problem miał z Modrzejewską twórca stylu zakopiańskiego Stanisław Witkiewicz, nie dość że żonaty, to jeszcze czujnie obserwowany przez swoją bliską przyjaciółkę – Marię Dembowską. Skończyło się na tym, że Modrzejewska została matką chrzestną jego jedynego syna – Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Zatem pewno nie jest przypadkiem, że największą miłością młodego Witkacego była także wielka aktorka i stała bywalczyni Zakopanego, oczywiście mężatka – Irena Solska. Ba, żebyż tylko Witkacego! Gniewnym wzrokiem patrzyli na siebie z jej powodu Witkiewicz, pisarz i taternik Jerzy Żuławski i Stanisław Eljasz-Radzikowski, lekarz, taternik i fantasta zakopiański. Eljasz-Radzikowski prawie doprowadził do rozwodu Ireny z Ludwikiem Solskim, ale poszedł w odstawkę, gdy jego miejsce zajął Żuławski, a z czasem – młodziutki Witkacy. Żaden nie zdobył jej na dłużej, a po nich przychodzili inni bywalcy Zakopanego. Dr Eljasz nie odzyskał już równowagi psychicznej, próbował odreagować wydając serię pocztówek, na których bohaterką jego rysunkowych aktów była właśnie Solska. Nie pomogło, wpadł w depresję, zerwał z Zakopanem i zmarł w odosobnieniu w Krakowie. Jerzy Żuławski sportretował ją w swojej powieści Laus feminae. A Witkacy najciekawiej opisał swój romans z Solską w powieści 622 upadki Bunga, której akcja w znacznej części toczy się w zakopiańskim zakładzie psychiatrycznym doktora Chwistka i przyległym do niego parku. Budynek ten potem zmienił właścicieli i dziś jest tam Ośrodek Rekolekcyjny Episkopatu Polski – „Księżówka”....
Witkacy, analizując kwestie demonizmu Zakopanego, jako jeden z jego przejawów uznał specyfikę miłości w Zakopanem. Człowiek nieuleczalnie chory na Zakopane nie uznaje kobiet z „tamtej strony liny” (...); najpiękniejsza kobieta staje się dlań niezrozumiałą w swych erotycznych przejawach z chwilą kiedy nie przeszła przez zakopiańską tresurę. Czymże bowiem jest najdziksza nawet perwersja, bez dodania do niej czysto zakopiańskiego erotyzmu, bez paru silnych dawek zakopianiny.
Miłość staje się tutaj wzajemnym zagnębianiem się dwojga istot w nieistniejącej komplikacji uczuć, łączeniem się w rozdwojeniu, rozdwajaniem w jedności, upoczwórnianiem się w niedopasowaniu porozumień, nieporozumieniem w absolutnej zgodzie o nieskończonowościowym wykładniku bezdennej zawiłości. „O, jak się dziwnie wykrzywiają chwile”, szeptała przed laty pewna dama, konająca od chronicznego zatrucia zakopianiną.
O trudnej miłości między sympatyczną panną Krysią z turnusu trzeciego a zakopiańskim basistą wiemy wszyscy od czasów gdy Wojciech Młynarski zaśpiewał piosenkę Jesteśmy na wczasach....