Maciej Pinkwart

Pracowity Jędrzej Jarząbek z Bańskiej i król

 

 TUTAJ inne Ścieżki czasu

Tutaj skan artykułu

 

 

W pierwszej połowie XVII w. tłoku zapewne jeszcze w Zakopanem nie było, ale już zaczęły się konflikty między tutejszymi rodzinami góralskimi. Oczywiście, poza czysto osobistymi pretensjami, miłością i nienawiścią, najczęściej powodem kłótni były kwestie własności gruntów.

Większość terenów na Podhalu, a w Zakopanem całość, była w owym czasie własnością królewską, nad którą zarząd sprawowali w imieniu króla dzierżawcy lub nowotarscy starostowie. Władza chętnie oddawała ziemię w użytkowanie miejscowym osadnikom, bo po pierwsze - i tak nie miała odpowiednich instrumentów, by im zabronić nielegalnego korzystania z dóbr, a po drugie - z legalnie wykorzystywanego gruntu mogły dla skarbu państwa płynąć korzyści w postaci danin czy podatków. A gospodarzom to się też opłacało, bo po upływie pewnego czasu grunt użytkowany stawał się własnością użytkownika i jego spadkobierców. Można było, oczywiście, użytkować teren bez stosownych dokumentów, ale zawsze istniała groźba, że obrotniejszy sąsiad załatwi sobie nadanie na nasze pole, albo też po prostu wygoni nas siłą. I taka właśnie sytuacja zaistniała w południowej części Zakopanego, w okolicach wylotu Dolin Strążyskiej, Ku Dziurze i Białego. Dużą, słoneczną polanę Żywczańskie wykorzystywali jako pastwisko Jarząbkowie, opodal rośli coraz bardziej w siłę Gąsienicowie, a właściwie jedna z gałęzi tego rodu - Walczakowie. Wobec realnego zagrożenia ich praw Jarząbkowie podejmują starania o legalizację swego stanu posiadania.

I tu rozpoczyna się niezwykle barwny epizod w historii Zakopanego, mogący stanowić kanwę dla interesującego filmu historycznego. Jest rok 1630. Zagrożony w swych prawach Jędrzej Jarząbek wdziewa odświętną cuchę, bierze pasterską torbę, do niej wkłada może jakiś serek, może kilka gruli i mąkę na kluskę i rusza w drogę, do króla jegomości. Pechowo dla niego, Zygmunt III Waza z końcem XVI w. przeniósł stolicę z Krakowa do Warszawy. Jędrzej Jarząbek musi teraz pokonać cztery razy dłuższą drogę.

Czyja wyobraźnia jest w stanie odtworzyć trudy takiej wędrówki! Kto odtworzy myśli podhalańskiego górala, kto odgadnie, jakie niebezpieczeństwa zdołał pokonać! Jakich niebezpieczeństw zdołał uniknąć? Kogo i w jaki sposób pytał o drogę? Sam szedł czy z kimś? Co widział i jak oceniał świat, tak odmienny od tego, z czym miał do czynienia dotychczas? Jak udało mu się dostać na zamek i stanąć przed majestatem?

No, może do samego króla nie dotarł. Ale staje z pewnością przed kanclerzem i przedkłada swoją suplikę: prosi o nadanie ograniczenia czyli prawa cerklowego, które stanowić będzie jednocześnie prawo do dalszego użytkowania jego polany. Na dworze królewskim pewno nawet nie wiedzą o istnieniu Zakopanego, o polanie Żywczańskie nie wspominając. Więc Jędrzej dyktuje urzędnikom to, co mają mu w dokumencie napisać. I ci, ubierając rzecz w stosowne formułki prawne, piszą nie tylko to, co Jarząbek mówi, ale nawet tak, jak mówi.

Najpierw oficjalna preambuła:

Pracowity [tym słowem określano rolnika - MP] Jędrzej Jarząbek ze wsi Bańska przyszedłszy do Warszawy do nas Zygmunta III króla polskiego w sobotę przed św. Wojciechem w roku tysiąc sześćsetnym trzydziestym, który upraszał, aby mu polany Żywczańskie zwanej ograniczenie czyli cyrkiel wydaliśmy. A ta polana Żywczańskie zwana leży we wsi Zakopane w starostwie nowotarskim. Na którą prośbę w ten sposób wydajemy ograniczenie czyli cyrkiel jako to...

I teraz pod dyktando:

Najprzód na żleb od Wierzchu Opalonego, powtóre na żleb Spadowy bez puste pole, po trzecie na żleb z pod Świniej Skały, po czwarte na żleb od Dziadów bez puste pole aż na Suchy Żleb, po piąte na jawora na dół Suchym potoczkiem bez las starościński na troisty potok, po szóste na jedlę, ha buka i na błocisko na dół potoczkiem aż na lipę bez puste pole, z pustego pola na Biały potok - ograniczono jest.

Na koniec urzędowe zakończenie:

Które ograniczenie czyli cyrkiel dla wiadomości i pewności pracowitemu Jędrzejowi Jarząbkowi we wsi Bańska wydajemy i podpisem approbujemy. Dano w Warszawie w sobotę przed św. Wojciechem w roku 1630.

Potem pieczęć i podpis: Zygmunt III, król.

Fascynujące, że większość nazw, przytoczonych w dokumencie, funkcjonuje do dziś albo daje się łatwo zidentyfikować: Świnia Skała to dziś, Sarnia Skała, Żleb Spadowy to Spadowiec, Suchy Żleb i Suchy Potok spadają z Suchego Wierchu, Biały Potok płynie Doliną Białego...

Ba! I ten dokument znamy tylko z późniejszych odpisów, które jeszcze w czasach królewskich Gąsienicowie-Walczakowie nazywali sfałszowanymi. Oryginał, jeśli istniał - zaginął. Czy miało Zakopane pecha do trwałości królewskich dokumentów, czy szczęście do obrotnych osadników?

 

Nowy Targ-Kraków 5-12-2008

 

 

 

È Æ