Maciej Pinkwart

Zakopane dzieckiem Kuźnic

 

 TUTAJ inne Ścieżki czasu

Tutaj skan artykułu

 

Zakopane jest dzieckiem Kuźnic. Wielu z nas, nudząc się w „kolejce do kolejki” ani się domyśla, że pewno nie byłoby ani kolejki, ani krupówkowego imperium Andrzeja Stocha, ani zespołu „Zakopower”, gdyby nie to, że pod koniec XVIII wieku nowotarski starosta Franciszek Rychter-Pelikańczyk postanowił zainwestować w przemysł ciężki i rozbudował działające od kilkudziesięciu lat w Kuźnicach urządzenia hutnicze. Już przedtem w okolicy wydobywano rudę żelaza, którą przerabiała niewielka huta w Dolinie Kościeliskiej, a łącząca oba te ośrodki ścieżka na skraju Tatr otrzymała wtedy nazwę Droga Żelazna. Kuźnicka huta, rozwijając się niespiesznie, pozostawała w rękach Rychtera także po dokonaniu zaboru tych terenów przez Austrię, ale wkrótce po jego śmierci podupadła i dopiero od 1807 r., kiedy to Kuźnice wraz z hutą stały się własnością rodziny Homolasców – zaczęła rozwijać się intensywnie tak, że w połowie XIX wieku stała się największym zakładem metalurgicznym Galicji. Nie znaczyło to co prawda zbyt wiele – wiadomo, że ta prowincjonalna część ówczesnej Austrii utrzymywana była przez mocarstwo rozbiorowe w stanie permanentnego niedoinwestowania… Niemniej jednak wyroby kuźnickie (żelazo w sztabach, blacha walcowana, ale także galanteria hutnicza, w tym ozdobne krzyże i kraty, a nawet narzędzia rolnicze) znane były szeroko na terenie całej Galicji. Zakopiańscy furmani rozwozili je po rynkach Krakowa, Tarnowa i Lwowa, poza towarem żelaznym prezentując swoje egzotyczne dla „dólskich” klientów stroje, mowę, muzykę i taniec. To oni – prócz góralskich bandosów – byli pierwszymi „ambasadorami” folkloru Podhala w dalekich stronach.

Po oddaniu kuźnickich wyrobów w ręce handlowców – lub klientów – górale z pustymi furkami wracali do Zakopanego. Nie zawsze z pustymi – często to właśnie oni przywozili w Tatry pierwszych turystów. W pierwszej połowie XIX wieku krakowski Rynek Kleparski stał się pierwszym „dworcem komunikacyjnym”, skąd dość regularnie wyruszano do Zakopanego. Drogę tę pokonywano zwykle w dwa dni (z noclegiem w Zaborni lub Nowym Targu), w okolicach Ustupu skręcano na Wojdyły i Bachledzki Wierch, a następnie drogą przez Antałówkę, Koziniec i Bystre jechano do Kuźnic, obijając „wiejskie”, podgubałowskie Zakopane, bo nie było tam po co jechać. Trakt ten, nazywany na dawniejszych mapach „Drogą Homolacką” (od nazwiska właścicieli huty), był pierwszą utwardzaną trasą w okolicach Zakopanego, bowiem wysypywano go żużlem z wielkiego pieca.

Tędy zatem podążali do Zakopanego badający Tatry naukowcy, opisujący je literaci czy żądni wrażeń awanturnicy. Do Zakopanego – czyli, wówczas, do Kuźnickiej huty. Ludwik Zejszner, geolog i etnograf, zabudowania huty nazywał „dziełami sztuki” – bowiem w przeciwieństwie do otaczających je gór, były sztucznie wykonane… Pisarka Łucja z Giedroyciów Rautenstrauchowa w 1839 r. opisywała, iż zwiedzanie huty połączone było z kupowaniem pamiątek z wycieczki. Ciupagi? Piórniki? Zasuszone szarotki? Nie, bynajmniej: „Każdy z nas dla pamiątki wyprawy naszej nabył jakąś drobnostkę. Moja żelazna stamtąd charciczka dotąd na papierach biurka mego spoczywa…”. A więc pierwszymi pamiątkami z Zakopanego były żelazne pieski…

Huta wywoływała entuzjazm zwiedzających pań, zabudowania dworskie, karczma czy domki „hamerników i hawiarzy” (jak nazywano hutników i górników) dawały schronienie wędrowcom, ale najważniejsze było jednak co innego: oto zakład Homolacsów dawał zakopiańskim góralom zarobek. Niewielki, zdobywany katorżniczą pracą i w pewien sposób oszukany (część pensji wypłacana była w żetonach, możliwych do wydania tylko w kuźnickiej karczmie, co skłaniało do przepijania jej na miejscu…). Niemniej jednak była to niekiedy jedyna szansa uniknięcia śmierci głodowej…

Przy dworze właścicieli huty była fontanna, rabaty kwiatowe, nawet niewielki sad owocowy. Klementyna Homolacsowa wymogła na władzach Galicyjskich założenie w Kuźnicach szkoły, w której uczono – rzadkość w czasach zaborów! – m.in. historii Polski. We dworze odbywały się salonowe spotkania z muzyką, niekiedy układaną przez kompozytorów specjalnie na cześć pięknej gospodyni. Swoją orkiestrę mieli też hutnicy, i orkiestra ta była pierwszym zespołem, publicznie występującym w Zakopanem. A kuźnicki lekarz hutniczy, dr Ludwik Ganczarski, w 1875 roku założył pierwszy w Zakopanem zakład leczniczy, gdzie stosowano hydropatię, polegającą na kąpielach… żużlowych i iglicowych. O tym wszakże następnym razem…

 

 

Nowy Targ-Kraków 4-07-2008

 

 

 

È Æ