Maciej Pinkwart
Wieś, ale jednak miasteczko
Frydman - cz. 2
Gdy spogląda się na spiski Frydman z pewnej odległości – ze Szlembarku na zboczach Gorców czy z drogi do Falsztyna, biegnącej skrajem Pienin Spiskich – piękno miejscowości ukazuje się w całej krasie: w środku dumnie wznosi się biały, zabytkowy kościół, wokół niego gęsto skupione domy, bystre oko dojrzy wieżyczki renesansowego kasztelu, z dwóch stron od jeziora odgradzają wieś szaro-białe linie wałów ochronnych.
Wieś? Formanie, tak – Frydman jest sołectwem, wchodzącym w skład gminy Łapsze Niżnie. Ale niemal od początku swojej egzystencji miał status miasteczka, obdarzonego prawem cotygodniowych, wtorkowych targów i wolnością celną, co wobec pogranicznego położenia miało kluczowe znaczenie. Główna droga (dziś nosząca imię króla Jana III Sobieskiego) rozszerzała się w pewnym miejscu w mający kształt wrzeciona rynek, na którego jednym końcu stał kościół, na drugim – kasztel, stanowiący rezydencję właścicieli miejscowości. Taki układ, dziś już niezbyt czytelny dzięki nowoczesnej rozbudowie, stanowi charakterystyczną cechę większości spiskich miejscowości, powstałych w XIV wieku na prawie niemieckim.
Nazwa ulicy Sobieskiego wiąże się z popularnym w tej okolicy mitem o rzekomych odwiedzinach króla, wracającego tędy z wyprawy wiedeńskiej w 1683 r. Wiednia który miał wysłuchać tu mszy świętej (niektórzy twierdzą, że król służył do mszy jako prosty ministrant), a potem przekazać na rzecz kościoła frydmańskiego znaczną dotację. Gdyby Jan III miał rzeczywiście być we wszystkich miejscach, które na taką lub podobną historię się powołują, musiałby wracać do domu przez rok, a przecież chyba spieszył się do Marysieńki? Zresztą akurat wiemy dobrze, jak jechał: Z Wiednia do Ostrzyhomia, potem do Koszyc, i na północ do Preszowa, zbrojnie niszcząc ziemię północnych Węgier, na której co prawda nie było już Turków, ale wciąż jeszcze trwało antyhabsburskie i antykatolickie powstanie tureckiego sojusznika Imre Thőkőly’ego. Król Preszowa nie zdobył, ale pociągnął na Sabinów i Starą Lubowlę, i tu wkroczył na ziemie polskie. Istotnie, początkowo miał zamiar jechać przez Czorsztyn i spotkać królową w Nowym Targu, i nawet część wojsk poszła tamtą trasą, ale ostatecznie Marysieńka padła w jego objęcia w Starym Sączu w II połowie grudnia 1683 r.
Frydmański kasztel mieści się dziś przy ul. Kasztelańskiej, opodal Dworskiej. Wzniesiony był początkowo jako wieża mieszkalna w I połowie XIV w. przez Berzewiczych. Resztki murów tego pierwotnego założenia znajdują się jeszcze w piwnicach obecnego budynku. W czasach Horvathów, w latach 1585-90 wieża została przebudowana w piętrowy dwór obronny, prawdopodobnie przez tego samego architekta, który rozbudowywał zamek w Niedzicy. Wgłębiony dach otoczony został wtedy otoczony renesansową attyką, a dwie alkierzowe wieże (służące celom tak mieszkalnym, jak i obronnym) zdobiły jego tylną elewację. We frontowym ryzalicie znajdował się portal wejściowy, podobny do tego, jaki znajduje się w zamku niedzickim. Po przejęciu przez Aladara Salomona w II połowie XIX w. był niezamieszkały (urządzono tam serownię….) i popadł w ruinę, a w 1910 r. został zakupiony przez rodzinę Noworolskich i przebudowany (likwidacja attyki i portalu wejściowego, nadbudowanie czterospadowego dachu). Po II wojnie na parterze mieściła się w nim szkoła, piętro zajmowali właściciele. Obecnie jest otoczony wysoki płotem i przekształcony w dom mieszkalny, nie do zwiedzania. Częściowo widoczne są jeszcze otaczające go fosy i niewysokie obwałowania.
Interesujące, że w co najmniej równym stopniu jak renesansowe i barokowe budowle Frydmana, zainteresowanie turystów budzą znacznie młodsze, bo pochodzące z XIX wieku przepastne piwnice, służące do przechowywania alkoholu. Mieszczą się one na południe od kasztelu, na tyłach nowoczesnego ośrodka zdrowia i przedszkola. Wybudował je w 1820 r. Adreas Horvath, właściciel okolicy, który zajmował się handlem winem między Węgrami a Polską. Piwnice są dwupiętrowe i składają się na każdym poziomie z trzech stumetrowych podziemnych półokrągłych korytarzy (każdy po 7 m szerokości i 4 m wysokości), w których leżakowały beczki z winem, czekające na transport do Polski. W 1832 r. odwiedzał je i opisywał Seweryn Goszczyński, przebywający wówczas w Łopusznej, a więc już wtedy stanowiły coś w rodzaju atrakcji turystycznej. Magazyn funkcjonował do 1905 r. Wejście prowadzi przez dwie ośmioboczne baszty - burghauzy (nazywane też „kaplicami”), ale dziś stan techniczny baszty południowej nie pozwala na jej użytkowanie. Klucze do baszty północnej mają mieszkający w pobliżu obecni właściciele.. Przy schodzeniu do piwnic niezbędna jest uwaga (wyślizgane, drewniane stopnie), a także latarka, szczególnie na dolnym poziomie (w górnym są niewielkie świetliki). Dziś piwnice są puste, a na stropach tworzą się niewielkie stalaktyty.
Nowy Targ-Kraków 12-06-2009