Maciej Pinkwart

Noblista z ulicą w Zakopanem

 

 TUTAJ inne Ścieżki czasu

Tutaj skan artykułu

Wiemy, oczywiście, że Sienkiewicz „wielkim pisarzem był”, dlatego nad literackimi aspektami jego życia nie ma co się rozwodzić. Ale mało kto wie, że jego pisarstwo rozkwitało wśród niezliczonych życiowych trosk oraz bezustannych podróży. Wiemy już, że na przykład w 1889 r. był czterokrotnie w Zakopanem – i to w czasach, kiedy pociągi pół dnia jechały z Krakowa tylko do Chabówki, skąd trzeba było się telepać góralską furką do Zakopanego przez następnych kilka godzin. Ale poza Zakopanem w tym samym roku bywał jeszcze w Krakowie, Wiedniu, Abbacji, bawarskim Kissingen, Pradze, na wyspie Helgoland, w Ostendzie, Kaltenlautgeben, Vranovie, no i w Warszawie, gdzie mieszkał… Oczywiście, we wszystkich hotelach, pensjonatach, nawet pociągach pisał – powieści, szkice, artykuły do gazet. Uczestniczył także w licznych rozrywkach kulturalnych (od opery do cyrku…), wycieczkach, zabawach, był także bystrym obserwatorem i uczestnikiem zjawisk i wydarzeń społecznych.

 

To właśnie Sienkiewiczowi zawdzięczamy świetny reportaż z przeprowadzonej 9 maja 1889 r. licytacji dóbr zakopiańskich, które adwokat Józef Rettinger kupił w imieniu hrabiego Władysława Zamoyskiego. Tekst ten pod tytułem „Kto da więcej? Szkice z licytacji Zakopanego” ukazał się 22 maja 1889 r. w warszawskim „Słowie”, pod nazwiskiem „K.Dobrzyński”. Skreślony żywo, doskonale oddaje dramatyzm samego przebiegu aukcji i świetnie portretuje uczestniczące w niej postacie. Sienkiewicz ukrył się pod pseudonimem, nie chcąc uchodzić za osobę osobiście zainteresowaną propagowaniem zasług Zamoyskiego, bo miał wtedy zamiar kupić parcelę w Zakopanem, no i właściciel dóbr mógłby być sprzedawcą… Drugim aspektem tej sprawy jest fakt, iż reportaż jest fikcyjny: Sienkiewicz w czasie sądeckiej licytacji był w Warszawie.

W tym samym roku 1889 Sienkiewicz pożegnał wielkiego dobroczyńcę Zakopanego – Tytusa Chałubińskiego. Był w Zakopanem do połowy października i obserwował, jak doktor gaśnie w swej otoczonej lasem willi naprzeciw „Chaty”. Od 15 X był już w Kaltenlautgeben pod Wiedniem i nie mógł wziąć udziału w ostatnim spotkaniu Chałubińskiego z Ignacym Paderewskim, który grał u łoża umierającego doktora w Zakopanem 17 października. Ale pamięci doktora poświęcił wspomnienie, opublikowane pięć dni po jego śmierci, 9 listopada 1889 r. w warszawskim „Słowie”.

W 1890 r. Sienkiewicz odwiedził Zakopane pięć razy, a i w następnych latach bywał tu wielokrotnie, mieszkając m.in. w willi, którą potem nazwano „Sienkiewiczówką” przy ul. Zamoyskiego. Wielokrotnie zabierał głos w sprawach zakopiańskich, uczestnicząc w lokalnych polemikach, brał także udział w spotkaniach z czytelnikami. W 1894 r. latem pracował w Zakopanem nad powieścią „Quo vadis”, która przyniosła mu sławę na całym świecie. Uproszony przez proboszcza Kazimierza Kaszelewskiego, który borykał się wtedy z kłopotami finansowymi przy budowie kościoła, zgodził się przeczytać fragment o pożarze Rzymu na odczycie, z którego dochód przeznaczono na wsparcie nowej świątyni. Spotkanie to odbyło się w sierpniu 1894 r. w Dworcu Tatrzańskim. Dodajmy, że Sienkiewicz w tym czasie był w trakcie przeprowadzania kościelnego rozwodu z drugą żoną…

W Zakopanem pracował także nad powieścią „Krzyżacy”, a gdy jej odcinki od 1897 r. zaczęły się ukazywać w „Tygodniku Ilustrowanym” czytelnicy zauważyli, że niektórzy jej bohaterowie rozmawiają ze sobą językiem, w którym odnaleźć można niemało zapożyczeń z doskonale Sienkiewiczowi znanej XIX-wiecznej gwary góralskiej. Skąd góralszczyzna w powieści, której akcja toczy się tak daleko od Tatr, i której postacie nie są związane z Podhalem? To po prostu świadomy wybór Sienkiewicza, który gwary używa dla archaizacji języka polskiego uważając, jak wielu współczesnych mu miłośników Zakopanego, że tu, na Podhalu zachowały się elementy dawnej kultury polskiej, roztopionej na nizinach w zalewie obcych wpływów. Może nie całkiem to zgodne z dzisiejszymi poglądami historyków i językoznawców, ale trzeba powiedzieć, że „zgóralizowanie” wypowiedzi Maćka z Bogdańca, Jagienki Zychówny czy nawet narratora dało znakomity efekt stylistyczny.

Liczne i różnorodne związki Sienkiewicza z Zakopanem, a niemniej jego ogromna sława spowodowały, że radni Zakopanego już w 1898 r. uchwalili, by uliczce biegnącej nad potokiem Bystrą nadać imię wielkiego pisarza. Kilka lat później – w 1906 r. – Sienkiewicz zresztą zamieszkał przy „swojej” ulicy, bowiem ówczesny pensjonat „Liliana” (dziś, po wschodniej stronie Bystrej, jest tam osiedle bloków tzw. nauczycielskich) zaliczany był właśnie do ulicy Sienkiewicza. Notabene, dla gastronomicznej obsługi wymagającego pod tym względem pisarza sprowadzono wtedy do Zakopanego restauratora Jana Wnuka – który wkrótce wżenił się w słynną rodzinę Krzeptowskich i dał początek „dynastii”, wielce dla Zakopanego zasłużonej.

Po otrzymaniu w 1905 literackiej nagrody Nobla (za całokształt twórczości, a nie, jak się mawia czasami, za „Quo vadis”) Sienkiewicz bywał w Zakopanem już rzadziej, ale przyczynił się (także finansowo) do powstania sanatorium przeciwgruźliczego w Kościelisku, był również w 1904 r. autorem projektu (na szczęście nie zrealizowanego), by prochy poety Juliusza Słowackiego, które miały być sprowadzone z Paryża, pochować w Tatrach – najlepiej w mauzoleum wykutym w ścianie Kościelca…

A gdy wieść o śmierci Sienkiewicza w 1916 r. w dalekiej Szwajcarii dotarła do zakopiańczyków – z inicjatywy Stefana Żeromskiego zorganizowano w sali „Morskiego Oka” wiec, na którym uczczono pamięć wielkiego Polaka, pisarza i miłośnika Zakopanego. Warto, by w roku 2010, korzystając z pretekstu, jaki daje 105 rocznica uhonorowania go Nagrodą Nobla, Zakopane przypomniało sobie o Henryku Sienkiewiczu i jego związkach z tym miastem, umieszczając stosowną tablicę pamiątkową, obok Szymanowskiego, Karłowicza, być może Modrzejewskiej i Paderewskiego, a w przyszłości Żeromskiego i Eljasza na wewnętrznym murze Starego Cmentarza przy ul. Kościeliskiej.

 

***

 

W ciągu ostatnich dwóch lat dokładnie sto razy wędrowaliśmy po ścieżkach czasu, od Tatr po Gorce, od Orawy po Spisz, od neandertalskiej przeszłości po dzień dzisiejszy, bo przecież historia tworzy się na naszych oczach. Pora na odpoczynek w wędrówkach. Redakcji dziękuję za ważną dla mnie propozycję współpracy, Czytelnikom – za cierpliwość i życzliwe, niekiedy krytyczne, a zawsze cenne uwagi, przesyłane mi po lekturze, Renacie Piżanowskiej za ilustrowanie moich tekstów fotografiami. Teraz pozwólmy, by ścieżki pokrył śnieg, ale nie dopuśćmy, by naszą historię pokrył pył zapomnienia.

  

Nowy Targ-Kraków 31-12-2009

 

 

 

È