Tygodnik Podhalański, 18 września 2008

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim

Maciej Pinkwart

Kościeliska

 

Fascynującym zjawiskiem, z jakim mamy od kilku lat do czynienia, jest kształtowanie się patriotyzmu lokalnego skupionego na coraz mniejszych obszarach. W przeciwieństwie do pojęcia patriotyzmu „w ogóle”, zwykle dyskusyjnego i operującego ogólnikami, owe „lokalizmy” obejmują konkretne tereny, konkretnych ludzi i nastawione są na poprawę warunków bytu i dumę z osiągnięć, które łatwo jest nazwać i ocenić. Okazją do tych słów staje się kolejne święto ulicy Kościeliskiej, jakie w tym tygodniu ożywiać będzie mieszkańców i gości tego niezwykłego, najstarszego w Zakopanem traktu. Nazywamy czasami Kościeliską „zakopiańską starówką”. Stanowi jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc Zakopanego, ale choć dla mieszkańców splendor z tego zapewne jest spory, to bycie posiadaczem domu przy Kościeliskiej ma i ciemniejsze strony. Bezustanna pielgrzymka zwiedzających, błyski tysięcy aparatów fotograficznych, głupie, czasem chamskie komentarze dobiegające z ulicy – czynią tak cenioną przez wszystkich prywatność iluzją. W dodatku prawie niczego w domu nie można zrobić bez zgody konserwatora zabytków…

Ulica ma w dodatku typowe dla Zakopanego problemy – ciasnota, nadmierny ruch samochodowy, wąskie chodniki. Jest zarazem miejscem zabytkowym, ośrodkiem zainteresowania turystów – jak i główną arterią komunikacyjną Zakopanego, łączącą miasto z wylotami uczęszczanych dolin tatrzańskich, coraz popularniejszymi miejscowościami podhalańskimi (Kościelisko, Witów, Chochołów) oraz ze Słowacją. Bez alternatywy komunikacyjnej, poprowadzonej stokami Gubałówki (jako przedłużenie Drogi Junaków) życie przy Kościeliskiej będzie trudne – i dla mieszkańców, i dla ich domów, i dla zwiedzających.

Gdyby chcieć napisać i opublikować szczegółowy przewodnik po ulicy Kościeliskiej, byłaby to całkiem gruba i ciekawa księga, opisująca pierwszych Gąsieniców i ich spory o pierwszy młyn w Zakopanem, pokazująca urok Pęksowego Brzyzka z kościółkiem, kaplicą i cmentarzem, zastanawiająca się nad rolą starej karczmy Wnuka w powstaniu ruchu podhalańskiego, wsłuchująca się w szum najstarszych jesionów w zagrodzie Walczaków, podziwiająca kunszt góralskich budarzy, tworzących według projektu Witkiewicza willę „Koliba”, przypominająca dzieje najstarszej zakopiańskiej szkoły zawodowej i jej następczyni – Szkoły Kenara, uczestnicząca w dyskusji nad kształtem architektonicznym nowoczesnego domu Krzysztofa Słodkiewicza, podziwiająca kunszt lutniczy rozwijany w pracowni Mardułów, zadumana nad wszechobecnym zdobieniem willi „Cicha”, urzeczona kapitalnymi inicjatywami lokalnymi zrodzonymi w kręgu willi „Orla” i zastanawiająca się nad dawnymi laty, kiedy to przy końcu Kościeliskiej mieszkał Józef Ignacy Kraszewski – jeden z pierwszych propagatorów Zakopanego. Czy „Stara baśń” zabytkowej ulicy będzie mogła być harmonijnie wpleciona w nowoczesną tkankę miasta?