Tygodnik Podhalański nr 13, 28 marca 2019

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2019)

Maciej Pinkwart

Śmietniki historii

 

Dzieje ludzkości są złożone z odpadków. Nie chodzi tu o obalane pomniki, mieszanych z błotem bohaterów, opluwanych przywódców, wyrzucane do śmieci podręczniki historii czy wymazywane z fotografii postacie. Mam na myśli odpadki w pełnym tego słowa znaczeniu – ruiny pałaców, zniszczonych przez wojny, pożary i nieżyczliwy czas, pobite garnki, z których archeolodzy odczytują tajemne znaki, zaorane cmentarze, pełne rozbitych czaszek, połamanych żeber i splądrowanych grobów. I wreszcie to, o czym rzadko się mówi w podręcznikach historii: treść wysypisk śmieci, zawartość dawnych kloak, żyzne pola, wyrosłe na pobojowiskach, które spłynęły krwią zwycięzców i pokonanych. Po setkach i tysiącach lat – nie mamy pojęcia kto się z kim bił, o co, kto dowodził i kto zwyciężył. Zostały odpadki: szczątki ludzi, przerdzewiałe zbroje, połamane miecze.

Oczywiście, są cmentarze, pełne ludzi zasłużonych, paradnych nagrobków i wzniosłych epitafiów. Śmierć niby wszystkich równa, ale pogrzeby dzielą. Odświętne ubrania żałobników, mniej czy bardziej prawdziwy płacz, nadęte czy wzruszające przemówienia, stukot ziemi opadającej na wieko i szelest wiatru w złożonych wieńcach – wszystko to się kończy, a mijający czas wykonuje swoją robotę. Po latach już tylko czcimy groby i wzruszamy się pamięcią o tym, o czym nam mówią litery na nagrobkach, starannie usiłując nie myśleć o tym, co realnie jest pod spodem: kilka zamieniających się w kamień kości, plastikowe guziki od koszuli, ordery…

Mądrzejsi byli starożytni, którzy zapełniali groby dziesiątkami sprzętów, biżuterią, naczyniami, zabawkami… Gdy myślimy o młodo zmarłym przeszło 3340 lat temu faraonie Tutenchamonie – widzimy jego przepiękną złotą maskę i starannie omijamy w pamięci to, co pod tą maską w 1922 r. zobaczył archeolog Howard Carter. Ale jeszcze gorzej miał faraon Cheops, którego mumii nie odnaleziono, a nawet nie wiadomo, czy to on wybudował słynną piramidę, ani czy w ogóle istniał. Przetrwały odpadki po budowie, resztki dzbanów, w których donoszono robotnikom piwo, połamane szczątki kultowego statku, pochowanego na pustyni koło piramidy, w której znaleziono wyskrobane grafitti, pozostawione przez anonimowych budowlańców… Po faraonie przetrwało imię i sześciocentymetrowy posążek z kości słoniowej z tym imieniem, które zresztą naprawdę brzmiało Chnum-chuefui, co dla skrótu zapisywano jako Chu-fu. To sporo, zważywszy na fakt, że o twórcach kultury wstęgowej rytej wiemy tylko tyle, że byli pierwszymi przybyszami, którzy w neolicie pojawili się na południu ziem polskich, w tym na Podhalu, pozostawiając po sobie głównie potłuczone skorupy, odpadki krzemiennych narzędzi i zbutwiałe resztki domów. W dziedzinie kultury bardziej obiecująca wydawała się być kultura pucharów lejkowatych, choć mało wiemy o ewentualnej zawartości owych pucharów. Jednak zapewne napełniano je po to, żeby potem opróżnić. Opróżnianie pucharów dziś wieczór jest przyjemne, jutro rano może powodować kaca, a po paru latach – śmiertelne zejście na marskość wątroby. Na szczęście, zostaną po nas odpadki: rozbite puchary, foliowe torebki i blogi w internecie.

 

 

Poprzedni felieton