Tygodnik Podhalański nr 22, 30 maja 2018

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)

Maciej Pinkwart

Suma nieprzyjemności

 

Przyjemność dwukierunkowej jazdy przez most w Białym Dunajcu, niwelowana przez nieprzyjemność jazdy przez wykopaliska poronińskie, już niebawem ma się skończyć i przez tymczasowy most także będziemy jeździć wahadłowo, czego zrozumieć nie sposób, ale należy wierzyć, że to najlepsze możliwe rozwiązanie i przeniesie nas już niebawem z powrotem w raj bezkolizyjnej jazdy dwupasmowej. Rozum i wiara rzadko chodzą w parze. Przyjemność cieszenia się wyjątkowo ciepłym na Podhalu kwietniem odeszła w cień w trakcie wyjątkowo zimnego maja, ale ufamy, że w sumie zaowocuje wyjątkowo przyjemnym latem pod Tatrami. Przyjemność oglądania wyjątkowo zrelaksowanego marszałka Senatu, redukowana nieco przez nieprzyjemność oglądania znerwicowanego marszałka Sejmu daje pożywkę dla naszej wyobraźni, która podsuwa nam obrazek Marka Kuchcińskiego, absolwenta pomaturalnego studium ogrodnictwa, którego przepracowanym mózgiem zajmuje się ubrany w zielony kitel Stanisław Karczewski, z zawodu chirurg. I tak oto widzimy, że nieco wbrew matematyce dwie pozycje ujemne mogą dać w sumie jedną dodatnią.

Wielu ludzi z pozoru inteligentnych ma pretensje do pana Kuchcińskiego, że jako marszałek Sejmu jest arogancki, nie pozwala na swobodę wypowiedzi opozycji, traktuje obcesowo dziennikarzy, a ostatnio niezbyt gościnnie podejmuje niepełnosprawnych okupantów naszego parlamentu i ogólnie rzecz biorąc przesadza w neurotycznym manifestowaniu swojej władzy absolutnej na terenie gmachu Sejmu. Doprawdy! Mieć pretensje do ogrodnika, że przesadza? Że wprowadza nie koniecznie wersalskie obyczaje przy ulicy Wiejskiej? To przecież właściwy człowiek na właściwym miejscu i oby trwał tam jak najdłużej, w dobrym zdrowiu i z dostępem do inspektów i nawozów sztucznych.

Nieprzyjemność obcowania z marszałkiem i jego laską może zostać wynagrodzona przyjemnością obcowania z jego zwierzchnikiem partyjnym i kilkoma kolegami, którzy zapewnią nam tę frajdę prawdopodobnie jeszcze co najmniej przez kilka kolejnych lat. Sumowanie się negatywów w jeden wielki pozytyw to metoda w tym szaleństwie, jakie zapewniają nam rozmaite Ofelie, Poloniusze, Grabarze oraz Chamlecik. Władza Prawa i Sprawiedliwości udowodniła w praktyce słuszność twierdzenia, przypisywanego rosyjskiemu socjaliście Nikołajowi Czernyszewskiemu – im gorzej, tym lepiej. Rozumiano to tak, że im gorzej władza postępuje ze społeczeństwem, tym lepiej stoi sprawa rewolucji i rychłego upadku tej władzy. Teraz wygląda to tak: im gorzej władza postępuje wobec niektórych warstw społeczeństwa i spraw publicznych, tym zyskuje wyższe poparcie. Każda chamska odzywka w Sejmie czy w mediach, każdy absurd, każda arogancja czy nawet łamanie prawa wywołuje u elektoratu zadowolenie: ale im dołożyli! Muszą być silni, jeśli tak się zachowują, no to ich poprzemy, bo opłaca się trzymać z silnym. Dlatego ideą PiS-u jest zawsze mieć na celowniku jakichś słabszych, których można potraktować z buta. Per saldo oznacza to kilka punktów poparcia więcej. I następną kadencję dostępu do konfitur.

 

Poprzedni felieton