Tygodnik Podhalański nr 8, 22 lutego 2018

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)

Maciej Pinkwart

Wielkość urojona

 

Jak zostać wielkim, gdy się ma ambicje większe od potencjału? Można wejść na drabinkę i w ten sposób górować nad tłumem. Można zapewnić sobie tło, w postaci swojego portretu z napisem Jesteś wielki! Można pomniejszyć, albo anulować zasługi wszystkich innych i wprowadzić do podręczników swoją wersję historii. Można pogardzać prawdziwymi wielkościami i przenosić na nie własną małość. Można wygumkować z otoczenia wszystkich większych i pokazywać się tylko z mniejszymi. Można mniejszych kupić za pieniądze, odebrane większym, zyskując wśród tych mniejszych opinię wielkiego. Można z opinią prawdziwie wielkich zupełnie się nie liczyć, przypisując im własne wredne intencje, a jeszcze lepiej obrzucając ich gnojem pogardy, nazywając ich wypowiedzi nędznym kwikiem świń, oderwanych od koryta. Można lekceważyć elitę, zwłaszcza jak się nie ma szans do niej dostać. Można zostać wielkim, wyzywając publicznie większych od siebie od zdrajców, morderców i kanalii wiedząc, że po pysku się nie dostanie, bo ochronią wyzywającego ci jeszcze mniejsi. Można się sfotografować z kimś naprawdę wielkim licząc na to, że blask jego wielkości odbije się w wielkości urojonej.

Najskuteczniejszym jednak i najbardziej ekonomicznym sposobem na osiągnięcie wielkości jest pomniejszanie innych poprzez okazywanie im lekceważenia. By to zrobić skutecznie, należy się od tych innych odgrodzić - tłumem ochroniarzy (choć ci są zwykle znacznie więksi od ochranianego, to jednak są mniejsi, bo to on im płaci), strzeżonym osiedlem lub willą, zastrzeżonym telefonem, zamkniętym biurem, kilkoma sekretariatami, wiecznym brakiem czasu. I nigdy nie odpisywać na listy, samemu czy przez podwładnych, bo korespondent może się przez chwilę poczuć, jak równoważny partner, albo co nie daj Boże – jak ktoś ważniejszy.

Piszę do urzędnika w pewnym ministerstwie, przesyłając merytoryczne zapytanie w ważnej sprawie osobistej. Po braku odpowiedzi w ustawowym czasie piszę monit do wicedyrektora departamentu, skądinąd znajomego. Brak odpowiedzi. Zmieniam tytulaturę i piszę do dyrektora – bez efektu. Do ministra nie piszę, bo on z pewnością nie odpowie, zresztą sądząc po wypowiedziach niczego nie czyta.

Przesyłam dwie książki na ręce włodarza pewnej – powiedzmy – firmy, z osobistą dedykacją. Brak reakcji traktuję jako sygnał, że książki zaginęły. Pytam mailowo w tej sprawie – cisza. Mijają dwa lata, w czasie których spotykamy się z owym włodarzem wielokrotnie oficjalnie, ale mnie przez gardło nie przechodzi pytanie o książki, bo to tak, jakbym się domagał przestrzegania zasad dobrego wychowania od kogoś, kto zasad tych nie zna. Współczuję, ale zamiast wielkości czuję małość tej osoby. W dodatku jesteśmy w regionie, gdzie prawo urojonej wielkości względnej stanowi, że dobre i bezpieczne życie gwarantuje bycie wielkim dla małych i małym dla wielkich.

Tytuł felietonu pożyczyłem od Stanisława Lema. Opowiadanie Wielkość urojona opublikowano kiedyś w jednym tomie z opowiadaniem Doskonała próżnia.

 

Poprzedni felieton