Tygodnik Podhalański nr 23, 8 czerwca 2017

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)

Maciej Pinkwart

Piosenkarstwo partyjne

 

Bojkot Opola przez część czołowych artystów nie zrobiłby na mnie większego wrażenia, gdyby nie to, co nastąpić może po nim. W ogóle festiwale piosenki w polskim wydaniu w wielu przypadkach przypominają kobietę z brodą: trochę śmieszne, trochę straszne, trochę krępujące. Nie bardzo wiemy czy to mistyfikacja, czy szukanie oryginalności, czy po prostu awaria genetyczna... Jeśli organizatorem imprezy jest nielubiany przez nas wójt i zaprosi artystę, który się nam podoba, to czy oklaskując artystę wyrażamy poparcie dla wójta? Wójt niewątpliwie tak to zinterpretuje, artysta przyjmując takie zaproszenie musi się liczyć z takim obrotem sprawy, a więc jego niezależność jest w naszym klimacie pozorna, choć z pewnością artysta powie, że po prostu sprzedaje swoją usługę i dla niego liczy się tylko to, czy na koncercie będą odpowiednie warunki, a na konto wpłynie umówione honorarium. Tyle, że to standardy z tak zwanych krajów demokratycznych, gdzie władza polityczna i życie artystyczne działają niezależnie od siebie: gdy zespół Rolling Stones występował w 1967 r. w Warszawie, nikt nie myślał, że Mick Jagger właśnie udziela poparcia komunistom.

Ale w każdym państwie totalitarnym, a nawet tylko mającym autorytarne władze, próbujące panować nad wszystkimi przejawami życia społecznego, wszystko kojarzy się ze wszystkim i w warunkach zaostrzającego się coraz bardziej konfliktu i podziału społeczeństwa – kompletnie niepolityczne pokazywanie wdzięków w rytm piosenki staje się problemem narodowym. To wszystko już było i nie powinniśmy się temu dziwić, ale się dziwimy, bo wydawało się, że w 1989 r. rozstaliśmy się z takim sposobem myślenia. Jak widać – nie całkiem.

Największy na świecie festiwal muzyczny odbywa się w angielskiej miejscowości Pilton koło Glastonbury, a jego założycielem jest przeszło 80-letni dziś Michael Eavis, właściciel fermy krów, który lubił muzykę i w 1970 r. zorganizował na własnym polu spotkanie kilku muzyków. Wstęp kosztował jednego funta, a licząca 1500 osób publiczność poza piosenkami dostawała kubek mleka prosto od krowy. Dziś Glastonbury Festival nadal jest przedsięwzięciem prywatnym, odbywa się na 80 scenach, rozrzuconych na terenie blisko 4 km kwadratowych, gromadzi przez kilka dni przeszło 200.000 osób publiczności i ponad 700 wykonawców. Stacje radiowe i telewizyjne transmitują to tylko na kanałach lokalnych i komercyjnych, widzowie taplają się w błocie, a występy na głównej scenie, zbudowanej w kształcie piramidy, ściągają największych muzyków rockowych świata.

Ale u nas coś, co nie podlega kontroli, jest przez władze traktowane jako antypaństwowa dywersja, czego przykładem jest Owsiakowy Przystanek Woodstock. Po opolskim buncie pewno państwowa telewizja zorganizuje swoje Opole w Zakopanem lub w Kielcach, kupi usługi innych wykonawców, a my będziemy nadal zastanawiać się, czy artystka D. pokazuje swoje wdzięki za, czy przeciw, i czy podziwiając kształtną D., nie składamy właśnie deklaracji partyjnej.

Poprzedni felieton