Tygodnik Podhalański nr 21, 25 maja 2017

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)

Maciej Pinkwart

Nowe Yorki

 

Do niedawna największym na świecie specjalistą od symboli był profesor Robert Langdon z Uniwersytetu Harvarda, bohater powieści Dana Browna, który ratował świat rozszyfrowując tajne znaki i stare przepowiednie. Teraz to miejsce zajął dr Jarosław Kaczyński z białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego. Bohater. To on ukazał światu prawdziwe znaczenie kwiatu białej róży, do niedawna mylnie uważanego za symbol niewinności i poświęcenia. Dr K. stwierdził na podstawie empirii, że białe róże to symbole nienawiści i głupoty, bo trzymali je w rękach ci, których nienawidzi i uważa za głupich. Byli to wszak ludzie, przepraszam – „ludzie”, w większości wynajęci, najprawdopodobniej zresztą na umowach śmieciowych, przez tych, którzy mają krew na rękach, a jak nie krew, to składniki bomb termobarycznych. Każdy inteligent żoliborski zna historię Wojny Białej Róży z Czerwoną, w której od dziś będziemy kibicować czerwonym, czyli rodowi Lancasterów (Burt Lancaster jest do dziś ulubionym bohaterem naszego Bohatera), a nie obnoszącym się z białą różą Yorkom. Yorkom! A kogo, poza Lancasterem najbardziej nienawidzi york, podobnie zresztą jak spaniel czy jamnik? Kota! I wiadomo, czyjego kota się nienawidzi! I tę właśnie symbolikę nienawiści genialnie rozszyfrował Wielki Strateg i Prawodawca.

Na zgniłym Zachodzie, z którego od lat przylatuje do nas zło w postaci liberalizmu, wegetarianizmu, własności prywatnej, stonki, minispódniczek i muzyki „U Dwa”, policja i wojsko jak diabeł święconej wody unikają jakichkolwiek deklaracji światopoglądowych czy religijnych, błędnie uważając, że siły porządkowe mają służyć wszystkim obywatelom, bez względu na ich przekonania. Myśmy, na szczęście, nigdy tym antypaństwowym poglądom nie ulegli. Dlatego też jak najbardziej słusznie policja zarzuciła różanym wymachiwaczom utrudnianie wykonywania kultu religijnego, kiedy gwizdali i okrzykami zakłócali przemówienie Ukochanego Przywódcy. Wyśmiewali to opozycjoniści, jakoby mowa ta nie była homilią, a Dr K. nie był kapłanem. Nie? A kto się naigrawał z „religii smoleńskiej”?

Zresztą po to uchwaliliśmy prawo o zgromadzeniach, żebyśmy mogli gromadzić się bez opozycji w zasięgu wzroku i słuchu. Opozycja też ma pełne prawo oglądać w telewizorach nasze zgromadzenia. Ma nawet obowiązek to oglądać, bo przecież muszą się wreszcie nauczyć tej demokracji, o której tyle krzyczą, a nie mają o niej pojęcia. Dla nich istotą demokracji jest jakiś chaos, jakieś trzy władze, wolność mówienia, krzyczenia, a nawet machania różami i transparentami z takimi napisami, które stoją w sprzeczności z tym, czego dzieci będą się uczyć w szkołach. A przecież nawet dziecko wie, że opozycja to ci, którym pozwoliliśmy tymczasowo wejść do Sejmu, nawet płacimy im za to pensje, no a jak można gryźć rękę karmiącej matki, ojca i wuja? To wszystko jest polityka podłych yorków z ich białymi różami, na które już w przyszłym miesiącu zgody nie wydamy.

Aha, i niech nikt nawet nie myśli o rewolucji goździków.

 

Poprzedni felieton