Tygodnik Podhalański nr 42, 20 października 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Bond poległ pod Grunwaldem

 

 

Informacja na temat rokowań między rządem PR a władzami Zjednoczonego Królestwa w sprawie obsadzenia roli agenta 007 w kolejnej edycji przygód Jamesa Bonda przez Antoniego Macierewicza (w roli młodego Bonda – Bartłomiej Misiewicz) okazała się, z przeproszeniem, kaczką dziennikarską. Owszem, podjęto takie rokowania jeszcze przed Brexitem, argumentując, że obaj polscy kandydaci są podobni jak dwie krople wody do pierwszego odtwórcy tej roli, Seana Connery’ego. Ówczesny rząd Jej Królewskiej Mości zwodził przez jakiś czas polskich negocjatorów, wsłuchując się podobno w argumenty MSZ, iż to Polska powinna stać się miejscem akcji kolejnego odcinka, gdyż nam się to należy i jako przedmurzu chrześcijaństwa, i jako ofierze kilku wojen światowych oraz zamachów lotniczych, i jako najbliższym sojuszniku eurosceptyka Nigela Farage’a, którego na forum Parlamentu Europejskiego oklaskiwała sama polska premier.

Wszystko szło dobrze, dopóki nie wkroczył do akcji skaptowany z pewnością przez posłów PO Daniel Craig i łaskawie się zgodził zagrać agenta jeszcze raz za przeszło 100 milionów funtów. Jest to jeszcze jeden dowód na to, że PO zawsze miała dobre układy z agentami, o czym wiemy już od czasów, gdy jej posłowie głosowali za oddaniem hołdu agentowi Klossowi. Ale polska kultura, w rozumieniu jakie temu słowu nadała dobra zmiana, na pewno się nie podda, i nawet jeśli statek o takiej nazwie pójdzie na dno, to kapitan zejdzie z niego ostatni. Trwają negocjacje, prowadzone przez wytrawnych i kulturalnych dyplomatów ze szkoły Witolda Waszczykowskiego, mające na celu zaangażowanie na pełen etat (pensja, ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne, odprawa pośmiertna, zgłoszenie do Oskara i Pokojowej Nagrody Nobla) kilku czołowych aktorów z Hollywood. Poza projektem pokazania Harrisona Forda, Mela Gibsona i Toma Cruise’a w roli żołnierzy wyklętych, walczących o wolność Polski w domu dziecka w Rabce oraz w kilku gospodarstwach prawosławnych koło Hajnówki, myśli się głównie o remake’u filmu Krzyżacy, którego premiera miałaby uczcić upadek znienawidzonej przez Polaków, Rumunów i resztę wolnego świata Angeli Merkel. Główne role mieliby zagrać Brad Pitt jako Zbyszko oraz Jack Nicholson jako Maćko z Bogdańca, Julia Roberts jako Danuśka oraz Angelina Jolie jako Jagienka, Johny Deep jako Jurand ze Spychowa, Nicole Kidman jako księżna Anna Mazowiecka oraz Jan Pietrzak jako król Jagiełło. Czarne charaktery też miałyby świetną obsadę: Zygfryda de Löwe grałby Denzel Washington, rycerza Kuna Lichtensteina Will Smith, wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena Whoopi Goldberg, a w epizodycznej, ale ważnej roli Sanderusa - sprzedawcy szczebla z drabiny, która przyśniła się Jakubowi –– wystąpiłby gościnnie Mateusz Morawiecki.

Muzykę robiłby oczywiście Piotr Rubik, za kamerą stanąłby Jacek Kurski, a reżyserowałby… No, w naszym kraju jest teraz tylko jeden reżyser. Nie ma bata, żeby film nie dostał więcej Oskarów niż też efektownie idący na dno Titanic.

Poprzedni felieton