Tygodnik Podhalański, 25 maja 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Tromtadracja

 

Zawsze, kiedy nadęty facet przemawia w Sejmie – wyobrażam go sobie bez ubrania. Od razu to, co mówi, brzmi śmieszniej. Ale nigdy nie wyobrażałem sobie w ten sposób Anny Sobeckiej walczącej z Telelubisiem, Krystyny Pawłowicz wylewającej pomyje na Unię Europejską, czy Beaty Szydło mówiącej o poszanowaniu przez jej rząd demokracji. Inną metodę w Wahadle Foucaulta opisał Umberto Eco. Jeden z bohaterów powieści, słysząc wygłaszane przez kogoś banały, mruczał pod nosem ma gavte la nata. Kiedyś wyjaśnił to dokładniej: „Ma gavte la nata, wyjmij korek. Mówi się tak człowiekowi nadętemu. Zakłada się, że znalazł się w tej nienaturalnej sytuacji wskutek ucisku korka, który ma wetknięty w tyłek. Jeśli go wyjmie, fiuuu, wraca do ludzkiej kondycji.”

Wielkie słowa zazwyczaj określają małe czyny. Dzisiejszy patriotyzm na przykład polega na powtarzaniu słowa „patriotyzm”. Najlepiej w towarzystwie słów „Polska”, „Naród”, „Honor”, „Ojczyzna”. Witold Gombrowicz został zaliczony do pisarzy drugiego sortu głównie za to, że w Transatlantyku polską bogoojczyźnianą tromtadrację usiłował przenieść tam, gdzie jest jej miejsce: do lamusa historii. Ojczyzna… Dlaczego tylko ojczyzna, a synczyzna – to już nie?

Może więc nie warto się nadymać, tylko wyciągnąć korek i być normalnym? Bo te wielkie słowa to najczęściej nie kod miłości dla swojego kraju i kompatriotów, tylko kod nienawiści dla innych. Nienawiść do nieznanego zawsze jest podszyta strachem i kompleksem niższości. Wszyscy obecni „patrioci”, rozumiejący miłość do Polski jako miłość do siebie samych, powołują się na szlacheckie tradycje. Ale owa dawna polska szlachta, choć niekiedy ciemna i niewykształcona, potrafiła się swobodnie poruszać po Europie, a znajomość 3-4 języków obcych była czymś normalnym. Także znajomość kultury i tradycji – nie tylko tej z zakresu własnej gminy, powiatu, czy regionu; także tej judeochrześcijańskiej, grecko-rzymskiej, oświeceniowej czy legionowej. Zapytajcie któregoś z polskich narodowców, wycierających sobie gęby hymnem narodowym, dlaczego Dąbrowski maszerował z ziemi włoskiej do Polski, i w jaki sposób Bonaparte dał nam przykład jak zwyciężać mamy…

Dokładnie sto lat temu Jan Kasprowicz pisał w „Księdze Ubogich”:

 

Rzadko na moich wargach, niech dziś to warga ma wyzna,

Jawi się krwią przepojony, najdroższy wyraz: Ojczyzna.

Widziałem, jak się na rynkach gromadzą kupczykowie

Licytujący się wzajem, kto Ją najgłośniej wypowie.

Widziałem, jak między ludźmi ten się urządza najtaniej,

Jak poklask zdobywa i rentę, kto krzyczy, że żyje dla Niej…

Widziałem, jak do Jej kolan – wstręt dotąd serce me czuje –

Z pokłonem się cisną i radą najpospolitsi szuje.

Widziałem rozliczne tłumy z pustą, leniwą duszą,

 jak dźwiękiem orkiestry świątecznej resztki sumienia głuszą.

Sztandary i proporczyki, przemowy i procesyje,

Oto jest treść Majestatu, który w niewielu żyje.

Więc się nie dziwcie – ktoś może choć milczkiem słuszność mi przyzna –

Że na mych wargach tak rzadko jawi się wyraz: Ojczyzna.

 

 

Poprzedni felieton