Tygodnik Podhalański, 3 marca 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Równouprawnienie

 

Leniwe niedzielne przedpołudnie… Z okien dobiega odgłos tłuczonych schabowych, klatkę schodową wypełnia zapach rosołu, walczącego o lepsze (?) z podsmażaną kapusty. Jak co tydzień, taka tradycja. A niebawem będzie tradycyjny Dzień Kobiet, który co prawda uważany jest – niesłusznie! – za resztówkę po komunizmie, ale biada temu, co w imię wyższych racji zapomni o rajstopach i goździku, z poprawką na wskaźnik inflacji.

Dzień Kobiet to jeden z wielu dowodów na to, że równouprawnienia u nas nie ma i nie może być. Podobno też jest dzień mężczyzn, ale nie znam nikogo, kto by go obchodził, ani czynnie, ani biernie. Zresztą chyba nie ma takiej potrzeby: podobno nadal jest w świecie dominacja mężczyzn, zwłaszcza w polityce, literaturze, muzyce, sztukach pięknych i dziennikarstwie. Nie wiem, czy w kraju Ewy Kopacz i Beaty Szydło, Doroty Masłowskiej i Olgi Tokarczuk, Kai Danczowskiej i Aleksandry Kurzak, Małgorzaty Abakanowicz i Doroty Nieznalskiej, Moniki Olejnik i Janiny Paradowskiej takie twierdzenie da się obronić… Naturalnie, są zawody, w których kobiety widoczne są rzadziej, ale nie są one szczególnie spektakularne: szklarz, szewc, cybernetyk, grabarz, kosmolog…

Parytet płci szczególnie kiepsko wypada w dziedzinie obyczajowej i uczuciowej. W pewien sposób panie są pokrzywdzone przez stereotypy: facet, uganiający się za kobietami to po prostu naduczuciowy samiec alfa, gość z ponadstandardowym libido, czy koniec końców góral z Zakopanego – same pozytywne określenia. Kobieta z tą samą cechą nie zbierze pozytywnych recenzji… Ale za to, z drugiej strony – wystarczy wejść na jakikolwiek kobiecy profil na Facebooku: gdy dziewczyna umieści swoją fajną fotkę, natychmiast zbiera mnóstwo komplementów, w 90 procentach autorstwa innych kobiet. A wyobraźmy sobie, że na męskim profilu pod fotografią inny mężczyzna napisze: Ale śliczny jesteś! No, co pomyśleliście? Gdy widzimy na ulicy dwie panienki trzymające się za ręce – pomyślimy: dobre przyjaciółki. A gdy w takiej sytuacji zobaczymy facetów? Oczywiście to też część tradycji kulturowej: w krajach orientalnych jest dokładnie odwrotnie…

Równouprawnienie bierze w łeb w dziedzinie stroju. Gdy kobieta pojawia się na gali z gołymi ramionami, plecami i czym tam jeszcze można – to nazywamy to wystrzałową kreacją. Gdy widzimy ją w garsonce czy koszuli z krawatem – też nas to nie dziwi. A wyobraźmy sobie mężczyznę na operowej premierze w podkoszulku, z gołymi plecami i rękami. Uznamy go za ekscentryka – albo zwykłe chamidło.

Jeśli mowa o ekscentrykach - zgadzam się z Januszem Korwinem-Mikke, że nie ma mowy o jakimkolwiek równouprawnieniu dopóki istnieją osobne klasyfikacje sportowe dla kobiet i mężczyzn. Nie ma na olimpiadzie możliwości, by najszybsza obecnie kobieta świata, Shelly-Ann Fraser-Pryce (10,7 sek. na 100 m) wystartowała razem z Usainem Boltem (9,58). Oboje z Jamajki...

Jeśli chodzi o inne różnice między kobietami i mężczyznami – to niech sobie też pozostaną. Są przyjemne.

 

 

Poprzedni felieton