Tygodnik Podhalański, 13 sierpnia 2015

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)

Maciej Pinkwart

Atak chomików

 

Prognozy zapowiadały wielki wzrost temperatur, więc od rana grupa rezydentów naszego osiedlowego przystanku uzupełniała płyny. W zasadzie robią tak co dzień, ale tym razem okoliczności były historyczne: toasty, wznoszone jednym kieliszkiem wiązały się z dwoma wydarzeniami, mającymi dla bywalców przystanku wielkie znaczenie: zaprzysiężeniem nowego prezydenta i oczekiwanym przejazdem kolarzy Tour de Pologne.

Wśród pasażerów czekających na autobus nie było zgody co do legalności bankietu. Ktoś małostkowo podnosił, że picie alkoholu w miejscach publicznych jest prawnie zabronione, na co spotkał się z ripostą, że restauracje też są miejscami publicznymi, zaś alkoholowe zakupy stanowiły poważną część budżetów kancelarii premierów i prezydentów. Poprzednich prezydentów.

Przystankowicze dyskutowali nad przyszłością nowej głowy państwa, wiążąc duże nadzieje z jego obietnicami, według których ma się on pochylić z troską nad każdym potrzebującym Polakiem. No, a któż z nas nie jest potrzebujący? Jeden z panów powątpiewał w realność obietnic twierdząc, że prezydent elektryk obiecywał po 100 milionów na głowę i nie dotrzymał, to i prezydent elekt nie dotrzyma. Dostał reprymendę od kolegów, których optymizm był godny uznania. Ale różnice poglądów nie przekładały się na spory, kłótnie i boczenie się na siebie: jeden kieliszek na całą grupę biesiadników bardzo łączy.

Kolarze nie przyjechali - trasa wyścigu przebiegała innymi drogami. Tour de Pologne, oglądany z pobocza, a zwłaszcza zza szyby samochodu, stojącego w korku przez kilkadziesiąt minut, wygląda znacznie gorzej niż w telewizji, gdzie nawet europoseł Ryszard Czarnecki wygląda lepiej niż w rzeczywistości. W zasadzie nie wiadomo, po co nam ta fasadowa impreza, utrzymywana przez lokalnych sponsorów i samorządy miejscowości, przez które Tour przejeżdża. Jej prowincjonalność wyje jak pies do księżyca, a udział zawodników światowej czołówki jest na podobnym poziomie, co w dawnym Wyścigu Pokoju: żaden. Ale nie można z niej zrezygnować: czy bez Tour de Pologne pokazano by kiedyś w ogólnopolskiej telewizji uroki Bustryku?

Oczywiście, są inne sposoby przedostawania się do mediów, ale żaden nie jest specjalnie wygodny dla mieszkańców. Wiedzą o tym dobrze rybacy ze szkockiego jeziora Loch Ness. W Polsce południowej przez lata w sierpniu pojawiała się tajemnicza puma, strasząca kobiety, mężczyzn i sołtysów. W tym roku zagrożenie jest wymiarowo mniejsze, ale ilościowo większe: oto w Jaworznie wykryto plagę dzikich europejskich chomików. Są gigantyczne: mają do 30 cm długości, kilogram żywej wagi i potrafią skakać na metr. I są agresywne, a co gorsza – pod ochroną. To fatalna perspektywa na przyszłość dla Europy: przyzwyczajeni do miłych i niewielkich chomików syryjskich, możemy sobie nie poradzić z zagrożeniem z Unii Europejskiej.

Zawsze jednak można spróbować sprawdzonej metody izolacjonizmu: wybudować na granicy z Jaworznem ponadmetrowy płot, a w reszcie kraju popierać tylko imigrantów z Azji.

 

Poprzedni felieton