Tygodnik Podhalański, 20 listopada 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

W tonacji molowej

 

W „Polityce” zamieszczono ranking polskich miast, ocenianych pod względem jakości życia ich mieszkańców. Porównywano warunki mieszkaniowe, dochody, pracę, wspólnotę, edukację, stan środowiska, społeczeństwo obywatelskie, zdrowie, zadowolenie z życia, bezpieczeństwo, jakość samorządu. Wśród podkategorii były także m.in. stopa bezrobocia i wskaźnik aktywności zawodowej, wydatki na oświatę, średni wynik egzaminu gimnazjalnego z języka polskiego i matematyki.

Pierwsze miejsce zajęła Warszawa, trzecie – Wrocław. A rozdzielił je kurortowy Sopot, będący miastem partnerskim Zakopanego. Możemy być z tego dumni, choć nieco zaskoczeni. Bo w zasadzie mieszkańcy Sopotu absolutnie nie mają więcej powodów do zadowolenia niż zakopiańczycy.

Przede wszystkim miasto jest rozkopane, wciąż się tam coś buduje, ruch na ulicach tak duży, że przejechać przez główne ulice jest bardzo ciężko, a w sezonie trzeba uzbroić się w cały Bałtyk cierpliwości. O miejsce na parkingu niezwykle trudno, ale jak kto ma szczęście, to może zaparkować w samym centrum, koło Sheratona i Grandu, na powierzchni, lub pod ziemią. U nas, jak kto ma szczęście, może zaparkować koło banku, albo domu uciech. Główna ulica jest nieprzejezdnym deptakiem, ale media ostatnio najwięcej uwagi poświęciły panu, który nocą pędził przez Monciak, radośnie rozjeżdżając przechodniów. U nas podobnie – medialną uwagę Krupówki zwracają najbardziej wtedy, kiedy ludzi tratują spłoszone konie.

Centrum miasta ma zabudowę mieszaną – stylową i nowoczesną, zaś peryferie to z kolei nowobogackie wille wtłoczone między niepiękne blokowiska. Od lat jednak miasto dość skutecznie walczy z zalewem nieestetycznych reklam; to tak jak u nas, z tym, że u nas akcentować trzeba nie słowo „skutecznie”, tylko „od lat”. Mieszkańcy irytują się na hałas, pijaństwo i ogólne schamienie przyjezdnych, ale muszą to tolerować, bo z nich w znacznej części żyją. Też to znamy.

No i przede wszystkim od 2001 roku Sopot ma u siebie krzyż z Giewontu, a właściwie jego ciut mniejszą kopię, którą w 100 lat później niż w Tatrach ustawiono w sopockiej dzielnicy Brodwino, co może być początkiem interesującego projektu Tatry od morza do morza.

Prezydent Sopotu sprawuje swoją funkcję od czterech kadencji, ale przez sporą część tego okresu opozycja urządza na niego polowanie z nagonką, kierując przeciwko niemu sprawy do sądu, oskarżając o korupcję, złe gospodarowanie, antydemokratyczność, wreszcie organizując przeciwko niemu referendum – w którym, podobnie jak w bezpośrednich wyborach, prezydent otrzymuje poparcie mieszkańców. To znów nieco przypomina sytuację w Zakopanem, ale dość powierzchownie…

Dlaczego więc w rankingu „Polityki” Sopot znalazł się na drugim miejscu, zaś Zakopane nie zmieściło się w ogóle w statystykach i w tabeli 66 miast nie ma go w ogóle? Myślę, że zaszkodził nam brak mola i nad tym nowowybrana władza samorządowa będzie musiała teraz popracować. Aha, i prezydent Sopotu Jacek Karnowski jest instruktorem narciarskim…

 

 

 

 

 

 

Poprzedni felieton