Tygodnik Podhalański, 13 listopada 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Jesienne róże

 

Już wybrałeś, kogo chcesz wybrać? Nie przegap okazji, na następną będzie trzeba czekać przez cztery lata.

Gdybym miał możliwość takiego wyboru, głosowałbym na tych, którzy obiecują kontynuowanie tego, co dobrego zrobiła poprzednia władza, nie na tych, którzy mnie przekonują, że znaleźliśmy się na skraju przepaści i dopiero pod ich przewodem zrobimy wielki krok do przodu. A także na tych, którzy by mi powiedzieli, skąd będą usiłowali uzyskać pieniądze oraz na co planują je wydać, żeby potem z moich podatków nie powstawały trampoliny do poparcia w następnych wyborach. Głosowałbym też na tych, którzy przy pomocy instrumentów, jakie ma władza, wspieraliby rozwój Nauki i Kultury. Napisałem z wielkich liter, by wiadomo było, o jaką naukę i kulturę mi chodzi.

Moim kandydatem byłby więc burmistrz, który by sprawił, że pochodzący z naszego regionu najzdolniejsi studenci będą wracać do nas na dobre i ważne posady, zamiast uciekać jak najdalej od stron rodzinnych, w których nie mają co zrobić ze swoim wykształceniem. A więc stypendia dla najlepszych przyszłych lekarzy, nauczycieli, przyrodników, ekonomistów, nawet urzędników. Przyznawane w drodze konkursu, obejmujące nie tylko gwarancje zatrudnienia, ale i zwrotną pomoc w zdobyciu mieszkania i… miejsca parkingowego.

Nie wahałbym się przed poparciem dla radnego, który by dążył do wspierania przyszłych wywodzących się z regionu architektów i urbanistów, oferując im konkursowy udział w rozwiązywaniu miejskich problemów rozwojowych i w planowaniu miejskich inwestycji. Jeśli by takie w ogóle były. Czytam w „Polityce” o tym, że rząd belgijski funduje pensje dla pisarzy i pomaga im w wynajmowaniu mieszkań. Nie jesteśmy Belgią i nie chcę aż tyle. Ale solidne nagrody literackie dla twórców lokalnych, których dzieła są znane dalej niż w granicach jednej gminy wsparłyby działalność w tej dziedzinie i pokazałyby, że władza w ogóle czyta coś więcej niż SMS-y. Swoją drogą wsparłbym burmistrza, który by mnie uwiadomił ile i jakich książek przeczytał w ostatnim roku i nie tłumaczył się, że dla mojego dobra haruje od rana do nocy i nie ma czasu na czytanie, co najwyżej jakiś Taniec z Gwiazdami czasem obejrzy…

Interesowałaby mnie wsparcie dla takiej władzy, która wprowadzi na stałe do budżetu fundusze na coroczny zakup jednego dzieła plastycznego dla lokalnego muzeum, na wsparcie konkursu kompozytorskiego, na dofinansowanie filmu. Po co nam to? – spytają kandydaci wiedzący, że pieniądze na załatanie dziury w jezdni są lepszą inwestycją w elektorat. Ano, po to, by coś po was zostało, jak przestaniecie rządzić.

Władza jest jak narkotyk – uzależnia. Prawie wszyscy wójtowie i burmistrzowie kandydują ponownie. Na wszelki wypadek kandydują na kilka stanowisk, jak pacjenci wpisujący się na listę kilku przychodni. Nie chodzi im o pieniądze – chodzi o poczucie bycia władzą. Może dla takich dinozaurów rządzenia stworzyć jakiś park jurajski władzy?

Koniec agitacji: ciszej nad tą urną…

 

 

 

 

 

 

Poprzedni felieton