Tygodnik Podhalański, 18 czerwca 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Sumienie i rachunek

 

Nie rozumiem tej całej wrzawy medialnej na temat ginekologa, który w oparciu o własne sumienie i wyższość tzw. prawa boskiego nad prawem polskim odmówił przeprowadzenia pacjentce legalnej aborcji, a przeciągając procedury pozostawił jej w brzuchu płód, rozwijający się bez czaszki i mózgu, zmuszając ją do życia kilku miesięcy ze świadomością, że jej dziecko nigdy nie będzie normalne, a ona sama go zabije wydając na świat. O co tyle hałasu? Nie takie rzeczy lekarze zostawiają w brzuchach pacjentów. Tym, którzy się dziwią, że kierowany przez tego doktora szpital ma kontrakt z NFZ na między innymi takie procedury – ja się z kolei dziwię. Przecież sumienny rachunek to nie to samo, co rachunek sumienia. A lekceważenie prawa w oparciu o własne sumienie zawsze było nam bliskie: podczas zaborów, za Niemca, za komuny, i za wszystkie kolejne RP; ja sam z sympatią patrzę na anarchistów, dopóki nie zaczynają jeździć na autostradzie pod prąd. Nawet sympatyzowałem z poglądami Janusza Korwina-Mikke, kiedy pisał podręczniki gry w bridża i apelował o jeżdżenie bez pasów, choć przestał mi się podobać, kiedy postanowił zostać Stańczykiem Unii Europejskiej.

Uważam, że deklaracja sumienia (obecnie podpisywana przez lekarzy i dotycząca wyłącznie płciowości i płodności ludzkiej) powinna stanowczo zostać rozszerzona. Płciowość jako obsesja może stanowić albo temat dysertacji naukowej, albo żartów; wolę to drugie od czasu, kiedy o pewnej pani, piszącej na temat płci mózgu ktoś trafnie powiedział, że płeć rzuciła się jej na mózg. Dlaczego w ogóle mamy poprawiać dzieło boskie, niewątpliwie obecne w każdym człowieku, lecząc jego cukrzycę, przeciwdziałając miażdżycy czy przepisując protezy rąk, nóg czy zębów? I dlaczego ma to dotyczyć tylko lekarzy? Już dziś sumienni aptekarze nie sprzedają prezerwatyw, nawet emerytom… Wielu zawodowych żołnierzy ucieszyłoby się, gdyby mogło odmówić kontaktu z bronią. Ktoś, kto by zapytał, czemu mając takie sumienie chce się brać pensję zawodowego żołnierza, który musi słuchać rozkazów ludzkich, a nie boskich – byłby małostkowy. W kwestii brania pensji deklaracja wiary się nie wypowiada. Moim zdaniem podobny dokument powinni podpisać też nauczyciele: biolodzy będą omijać tematy związane z ewolucją, historycy nie będą uczyć o inkwizycji i świętym Stanisławie, wuefiści każą ćwiczyć gimnastykę w luźnych strojach, matematycy nie będą uczyć liczyć powyżej dziesięciorga, a muzułmanie nie przyjdą do pracy w piątek, choć za ten dzień wezmą pieniądze.

Wszelako my, uczestniczący w tych działaniach niejako z drugiej strony lady, powinniśmy wiedzieć, kto w jaki sposób wykonał ów rachunek sumienia. W Internecie jest lista lekarzy, akceptujących Deklarację Wiary – pacjenci więc mogą, a nawet powinni dokonać wyboru. Nauczyciele-kreacjoniści powinni tworzyć własne, specjalne szkoły. A listą żołnierzy, wolących nastawiać drugi policzek niż karabin, nie pogardzą służby specjalne ościennego mocarstwa.