Tygodnik Podhalański, 12 czerwca 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Kopa kabana

 

Dać komuś kopa w Ameryce Południowej to spore wyróżnienie, bowiem copa po hiszpańsku, a także portugalsku – oznacza puchar, a w przenośni także koronę. I dlatego kopanie po drugiej stronie Atlantyku ma od lat spore wzięcie, a teraz przez parę tygodni będzie głównym, jeśli nie jedynym tematem medialnym. Kto komu ile wkopał, czy był spalony czy nie, czy sędzia-kalosz słusznie pokazał czerwoną kartkę czarnym, żółtym czy zielonym i ile która z drużyn dostanie premii z wyjście z grupy i dojście do finału, albo tylko na lotnisko. Uwielbiam atmosferę mistrzostw piłkarskich jeszcze z czasów, kiedy nie nazywały się Mundialem, a najlepszymi strzelcami goli na świecie byli Polacy – Grzegorz Lato i Andrzej Szarmach. Było to dokładnie 40 lat temu, między meczami biegałem na spacery z dzieckiem do warszawskich łazienek oraz pomału zaczynałem się pakować. Wkrótce po mistrzostwach powiedziałem Warszawie adieu i jesienią 1974 przyjechałem do Zakopanego.

Jeżeli dzielnica Rio de Janeiro Copacabana komuś kojarzy się od dziś z kopaniem piłki, to jednak tylko dlatego, że męskiej połowie świata teraz wszystko kojarzy się z kopaniem piłki. Mnie kojarzy się z tym Za-kopane. Może dlatego, że Zakopane kojarzy mi się z wszystkim.

Ze smutkiem przyjąłem wieść o tym, że znów nie dostaliśmy szansy zorganizowania olimpiady. Argumenty, że nie mamy porządnych obiektów sportowych, hoteli, czy śniegu są nie do przyjęcia. Taka Rosja ma wszystko gorsze niż my: gospodarkę, ustrój, krój czapek wojskowych, niewymienialną walutę i szerokie tory, ponadto nie jest w NATO i Unii Europejskiej i nie ma w ogóle ani jednego świętego katolickiego – a nie tylko zorganizowała olimpiadę zimową w podzwrotnikowym Soczi, ale jeszcze jako bonus dostała od świata w prezencie Półwysep Krymski. Za szczególnie obłudny uważam argument, iż podobno nie mamy dobrej drogi dojazdowej do Zakopanego. Pomijając już to, że mistrzyni Marczułajtis udowodniła, że droga jest w zasadzie równa jak deska, że mistrzyni Kowalczyk zakopianka w bieganiu w ogóle nie przeszkadza, a mistrz Małysz nie po takich drogach jeździ na Dakarze – to po co komu droga samochodowa, jeśli ścigać się będą narciarze? Taka na przykład Brazylia w ogóle leży za oceanem i nijak tam nie można z Polski dojechać autem, nawet terenowym – a mistrzostwa piłkarskie zorganizowali.

Ale jak już się tak wszystko wszystkim nie podoba i centusie krakowscy nas z tej olimpiady wyrolowali – to trzeba zacząć zabiegać o to, byśmy w Zakopanem rozegrali Mundial. Brak śniegu i tras narciarskich w niczym tu nie przeszkodzi, boiska mamy aż dwa i przy szkole na Olczy trzecie, na Równi Krupowej postawi się pole namiotowe z toy-toyami, a dla piłkarza Ronaldo przywiezie się żel do włosów z firmy z Rozprzy. Polacy i tak nie wyjdą z grupy, więc kibice nie przyjadą, zatem hoteli nie będzie trzeba. Będą trzy kamery telewizyjne i transmisje lokalnego radia, w przerwach między reklamami. Piłkę, bramki i sędziów poświęci nuncjusz. I to w zasadzie wystarczy.