Tygodnik Podhalański, 19 grudnia 2013

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)

Maciej Pinkwart

Święta w ciemnogrodzie

 

 

Karpie już pływają na boczkach ze śmiertelnego stresu przed świętami. Sztuczne choinki osypują się jak prawdziwe, a prawdziwe wyrąbywane nocą w państwowym lesie pachną pięknie, jak kwintesencja siódmego przykazania. Domowi terroryści pomagają umieszczać na drzewach bombki, miłośnicy firmy Apple lub partii „Green-PiS” Jarosława Gowina wieszają na nich jabłka, a bankierzy cieszą się, widząc nasze pustoszejące z prędkością światła konta. No właśnie, światła…

W sezonie świątecznym bardzo mi się podoba Czarny Dunajec, bo na stosunkowo niewielkiej powierzchni ma dużo ładnych, pięknie świecących ozdób. Zwracają uwagę i wywołują sympatyczne wrażenie, ilekroć tamtędy przejeżdżam. Nie zatrzymuje mnie to jednak w żadnym sklepie, ani hotelu. Zwykle robię kilka zdjęć, uśmiecham się i jadę dalej. Czy dla wywarcia dobrego wrażenia warto inwestować w ozdoby i prąd?

W pierwszy dzień Świąt będziemy chcieli pokazać dzieciom w kościele szopkę – guzik, nie obejrzymy: parafianie dają za mało na tacę, kościół wyłączył prąd. W domu sięgniemy po pilota, żeby włączyć Kevina – nie ma tak dobrze, teściowa wyjęła z pilota baterie, a z telewizora bezpiecznik: oszczędzamy. Może przyjdą do nas goście i zobaczą, że w domu świeci się tylko co druga żarówka, a na choince jedynie światła z ulicy odbijają się w bombkach. A konsumowanie karpia po ciemku grozi śmiercią lub kalectwem…

To oczywiście tylko – nomen omen – czarny scenariusz dla nadchodzących świąt, którego na szczęście w tym roku władze lokalne na Podhalu nie zrealizują, bo nie ugną się pod naciskiem głosów części opinii publicznej, wyrażanej przez media i niektórych radnych. Skrupulatnie wylicza się, ile to samorządy podhalańskie wydadzą na dekoracje świąteczne i ich oświetlenie, ze zgrozą rzucając pięcio- i sześciocyfrowe liczby. Oczywiście, dla większej części miejscowej społeczności, która na święta przeznacza z trudem kilkaset złotych, albo zgoła poszukuje w wigilię darmowej zupy z prywatnej lub zorganizowanej dobroczynności – to głupie marnotrawstwo. Nawet radny Maciej Wojak, którego opinie zawsze cenię i w większości podzielam – w wypowiedzi dla prasy zestawia 345.000 świątecznych złotych z zawsze za skąpym budżetem zakopiańskiej kultury – i wywołuje to jego oburzenie, a nawet podejrzenie, że władze Zakopanego zgoła oszalały.

Ale gdyby te pieniądze wydać na kulturę zamiast na świąteczne ozdobienie miasta, jedni ten wydatek uważaliby także za rozrzutność w sytuacji, gdy - na przykład - pomoc społeczna jest tak niedofinansowana, drudzy – za przejaw masońskiej walki z Kościołem i polską tradycją. Poza tym – estetyka wyglądu miasta też jest elementem kultury, a wywieranie dobrego wrażenia na gościach (mieszkańcach także!) powinno być uważane na niezbędną inwestycję. Inaczej oszczędność utożsami się z dziadostwem. No i wiedzą to wszyscy praktycy: nie da się wyjąć, jeśli wcześniej się nie włoży…

Chyba, że zdecydujemy, iż w Święta ma nam przyświecać tylko światłość wiekuista.