Tygodnik Podhalański, 25 października 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Popyt na igrzyska

 

Wśród licznych idiotyzmów, stymulujących od dawna nasze życie publiczne prym wiedzie monopol Poczty Polskiej, która – chyba zgodnie z prawem? – ma wyłączność na przesyłanie listów lekkich. Inni dostawcy przeto doręczając listy lekkie obciążają je metalowymi blaszkami tak, by stały się ciężkie. Doręczyciele uginają się pod tym nonsensownym ciężarem, adresaci odrywają blaszki i wrzucają je do śmieci, złom trafia na wysypisko, gdzie zatruwa glebę. Wszystko to w imię paru groszy, których państwowa poczta w ten sposób być może nie traci. Kto za to płaci? Ano, zgodnie z zasadą z inżyniera Mamonia z „Rejsu”: Pan płaci, pani płaci, ja płacę – społeczeństwo… Czyli nikt.

Naturalnie nic nie przebije politycznej nonsensowności, która ostatnio obciąża rząd o to, że minister sportu nie zamknęła dachu nad Stadionem Narodowym, za co powinna zapłacić głową, a premier Tusk, oczywiście, wraz całym rządem powinien podać się do dymisji, bo jak to słusznie powiada prezes Kaczyński – co będzie jak Tusk zbuduje elektrownię atomową i czegoś nie zamknie? Strach się bać!

Patrzę na ten paroksyzm rytualnych, postorwellowskich dwóch minut nienawiści i myślę, że jest to kolejny efekt komunistycznej indoktrynacji, która największe spustoszenie zrobiła w głowach osób, ubierających się w szaty antykomunistów: to właśnie oni, sprawując przez dwa lata rządu usiłowali przekreślić cały dorobek przemian demokratycznych wpajając w społeczeństwo przekonanie, że źródłem szczęścia (lub nieszczęścia), dobrobytu (czy jego braku), prawa i sprawiedliwości (bądź czegoś wprost przeciwnego), a także sukcesów lub porażek na każdym polu jest osoba lub partia sprawująca aktualnie władzę. Że wszystkim da się sterować z pozycji gabinetów Wielkich Braci, a jeśli ktoś tego nie czyni, to znaczy, że nie rządzi.

Braliśmy to i my, i inne społeczeństwa przez wiele lat i dobrze wiemy, jak się skończyło. Bo życie społeczne to nie dobra czy zła wola dobrze czy źle rządzących, to wypadkowa bardzo wielu złożonych czynników, których skutki można przewidzieć tylko z grubsza i to nie we wszystkich dziedzinach. Mechanizm samoregulujący w społeczeństwie oczywiście istnieje, ale działa nie zawsze zgodnie z najlepszymi intencjami jednostek. Zepsuć, naturalnie, można wszystko i to działając na olaboga i samodzielnie. Naprawić na olaboga się nie da, nawet pokrzykując alleluja i do przodu.

Nie przypominam sobie, żeby rządy Austrii, Francji, Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii upadały przez zły wynik meczu, czy fatalny stan murawy stadionowej. Owszem, zdarzało się to w Ameryce Łacińskiej, ale czy to dla nas dobry wzór? To, że czołowe stacje telewizyjne odwołanie meczu z Anglią nazywają – za opozycją – niesłychanym skandalem, za który winny jest rząd Tuska i poświęcają mu więcej niż połowę dobowego czasu antenowego – wcale mnie nie dziwi. Już Kopernik pisał o wypieraniu dobrej monety przez złą. Ale jest w tym pewnego rodzaju optymizm: Wojciech Młynarski uświadomił nam, że popyt na igrzyska rośnie wtedy, gdy chleba jest dosyć.