Tygodnik Podhalański, 4 października 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Dusza filologa

 

Przeczytałem w jednym z tygodników, że coraz popularniejsze zjawisko depresji wśród młodzieży jest wynikiem presji otoczenia. Moja dusza filologa poszła na piwo ze zdrowym rozsądkiem i ustalili, że choć Polska to piękna kraj, ale ma trudna języka, to tym razem alogiczność owej presyjnej depresji ma charakter międzynarodowej opresji. To trochę pociesza w sytuacji, kiedy cudzoziemcy się dziwują, że między Odrą a Bugiem słowo i jego zaprzeczenie mogą znaczyć to samo, na przykład opodal i nieopodal… Nie omawiałbym tego zjawiska, gdyby nie to, że słowa omawiać i opisywać są wzajemnie wymienne i straciły swoje pierwotne znaczenie: często omawiamy pisemnie i opisujemy ustnie… Zmywanie statków odbywa się w zlewie, ale mycie statków – w porcie. Statki – czyli naczynia – mogą mieć nawet ci, co cierpią niedostatek, choć posiadanie statku wymaga dostatku… Jeśli panie z zespołu „Jarzębina” mówią do siebie cześć, dziewczyny!, to brzmi w tym poczucie wspólnoty rodem z Koła Gospodyń Wiejskich, ale jeśliby cześć, chłopaki! mówili do siebie posłowie Ruchu Palikota, to mogłoby to brzmieć inaczej.

Tu, na Podhalu, szczególnie ciekawym wieloznacznikiem wydaje się być słowo „hala”. Tym, którzy w ten sposób nie nazywają żadnej znajomej Haliny, zapewne kojarzyć się to będzie z górską łąką, usytuowaną w piętrze roślinnym pomiędzy 1800 a 2300 m n.p.m. Osobom z regionów przemysłowych słowo to przypomni duże pomieszczenie produkcyjne, a radnym zakopiańskim i tatrzańskim – wałkowany od dziesięcioleci projekt hali widowiskowo-sportowej, obiecywany nam kilkunastu ostatnich kampaniach wyborczych, a nad którym prace mają się… niebawem rozpocząć. Dodajmy, że same Tatry nazywane były przez dawnych górali Halami, co pewno nie jest niczym zaskakującym dla miłośników Alp: słowo alp w niektórych językach anglosaskich znaczy także hala. Ale po niemiecku Alp to także „zmora”, koszmar…

Ciekawe niuanse znaczeniowe ma też u nas słowo demokracja. Jak powszechnie wiadomo, demokracja jest wtedy, kiedy rządzimy my, natomiast kiedy rządzą oni, jest tyrania. Wartości demokratyczne stały się ostatnio przedmiotem interesujących rozważań we władzach samorządowych Zakopanego i Nowego Targu. Otóż, gdy mająca większość w lokalnym parlamencie opozycja zakopiańska przedkłada wniosek o referendum w sprawie odwołania burmistrza – jest to interpretowane jako przeciwstawianie się demokracji, która tego burmistrza większością na stanowisko wybrała. Gdy zaś koalicja rządząca Nowym Targiem uzyskuje w radzie większość i doprowadza do odwołania przewodniczącego rady miejskiej – jest to, naturalnie, przejaw demokracji. Demokracja to jest władza ludu. Przedstawiciele ludu dzielą się na reprezentantów ludu i wrogów ludu. Lud dzieli się na tych, którym to wszystko pstryka i tych, którzy się tym wszystkim emocjonują. Rozróżnienie wynika z odległości od siedziby władzy i skuteczności wpływania na nią. No i skuteczności jej działania na nasza rzecz.

Jednakże najciekawszym słowem języka polskiego jest to, które zawiera w sobie naraz podmiot i orzeczenie oraz pierwiastek ludowości. Słowem tym jest srogość.