Tygodnik Podhalański, 13 września 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Szkodliwość społeczna, pożytek społeczny

 

Znany wydawca bez wiedzy autora (a także bez umowy i bez zapłacenia honorarium) wykorzystał w książce kilkanaście fotografii, a gdy sprawa wyszła na jaw, przyznał się do tego, usprawiedliwiając się bałaganem panującym w redakcji, po czym kwestię uznał za zamkniętą. Sprawa trafiła do prokuratury, która stwierdziwszy, że szkoda co prawda była, ale fotograf stracił co najwyżej 500-600 złotych - umorzyła postępowanie ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Pomijając już fakt, iż wartość wykorzystanych zdjęć przyjęto według zdania wydawcy a nie autora, wypada zapytać, dlaczego pozbawienie fotografa kilkuset złotych jest społecznie mało szkodliwe? Czy gdyby kieszonkowiec wyciągnął pani prokurator z torebki pięć stówek, poszkodowana by też zaniechała postępowania ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu, darowując mu ukradzioną część swojej pensji?

To, że w tej sprawie najistotniejsza jest nie kwestia finansowa, tylko naruszenie czyjegoś prawa własności do dóbr intelektualnych jakoś uszło uwadze organów ścigania, bo pożytek społeczny z intelektu wydaje się być w obecnych czasach mało istotny.

Gdy koncern Samsung skopiował pewne rozwiązania firmy Apple w jednym ze swoich produktów, skończyło się na wypłaceniu odszkodowania w wysokości miliarda dolarów, choć z faktu tego nie było żadnej szkodliwości społecznej, przeciwnie – społeczeństwo miało do dyspozycji nieco tańsze produkty, przez co nie straciło, tylko zyskało.

Społeczny pożytek płynie też z faktu, iż samorządy ostatnio decydują się propagować zdrowy tryb życia, m.in. poprzez tworzenie wypożyczalni rowerów i budowę ścieżek rowerowych. W Gdańsku prezydent miasta i wielu jego podwładnych dojeżdża do pracy rowerem, taki sam zwyczaj miał w Warszawie niegdysiejszy minister obrony Janusz Onyszkiewicz. W Krakowie pan prezydent sprzeciwił się projektowi przesadzenia miejskich urzędników na rowery ze względu na BHP i komfort ich pracy. Rzeczywiście, doprawdy: powaga urzędu ucierpiałaby niezwykle przez umieszczenie najważniejszego organu na siodełku i zwracania się do petentów poprzez dzwonek. W Nowym Targu od pewnego czasu buduje się ekskluzywną ścieżkę rowerową, biegnącą brzegiem tzw. wychodka, czyli miejsca, gdzie nowotarżanie wychodzą nad rzekę z psami na spacer. Tamże w ramach propagowania ekologicznego trybu życia pasa się latem stado owiec, przez co każdy wyraźnie czuje, jak bardzo jesteśmy bliscy lokalnym tradycjom. Ścieżka rowerowa, jeszcze nieukończona, już budzi zainteresowanie i przyciąga tłumy spacerowiczów oraz matek z dziećmi w wózkach. Spacer bywa utrudniany przez próbujących jeździć rowerzystów oraz drzewo, rosnące na środku ścieżki przed okoliczną restauracją, ale ekologia, wiadomo, kosztuje. Budowa trwa, być może zakończy się przed zimą przecięciem wstęgi i poświęceniem każdego zakrętu, a opozycja miejsca zapewne wykorzysta ten fakt by zapytać, jak inwestycja w ścieżkę rowerową będzie rozliczana w momencie, gdy władze przystąpią do realizacji planowanej w tym miejscu budowy obwodnicy Nowego Targu.