Tygodnik Podhalański, 12 lipca 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Śmiesznie, ale niezbyt wesoło

 

Już w prasie lat międzywojennych ukształtowała się tradycja, że wiadomości z Podhala lokowane były wraz z innymi michałkami na ostatnich stronach pism, między informacjami o dwugłowych cielętach, ugryzieniu psa przez człowieka i wiadomościami sportowymi, które też były rozrywkowymi michałkami. W ostatnich latach, wraz z postępującym demokratycznie schamieniem, informacja stała się towarem, o którego wartości decyduje nie treść, ale sprzedawalność. Ponieważ najlepiej sprzedaje się to, co nie wymaga pracy umysłowej, więc michałki przeniosły się z ostatnich stron na tzw. czołówki, no i przestały być elementem rozrywki, stając się częścią napuszonej publicystyki. Pamiętam to z własnej praktyki, kiedy to sensacja w postaci informacji o śmierci turysty w Tatrach miała szanse przebić się na początek wiadomości w „Zetce”, spychając na dalsze sprawy kwestie polityczne, czy społeczne. O kulturalnych nie mówię, bo tych w mediach – poza specjalistycznymi „kącikami” przeważnie nie ma.

Irytowało to mnie i irytuje w dalszym ciągu, gdzieś tam w środku usiłuję pamiętać o tym, że Zakopane nazywano kiedyś polskimi Atenami i polskim Piemontem, a odbywające się tu wydarzenia miały charakter ogólnopolski. Jakiś teatr Zelwerowicza, jakiś koncert Szymanowskiego, jakiś traktat filozoficzny Witkacego… Dziś też nie brakuje wiadomości podhalańskich i tatrzańskich w ogólnopolskich mediach: cierpiący koń przy Morskim Oku, dom trenera piłkarskiego w Kościelisku, pyskówka na posiedzeniu Rady Miejskiej w Zakopanem, zaraz po wspólnej modlitwie, oscypki contra Unia Europejska, chamskie zachowania w czasie audycji telewizyjnej, jedna, druga, dziesiąta nielegalna budowa… Czyżby centralne media lekceważyły ważne wydarzenia, o przełomowym znaczeniu dla spraw ważnych dla ducha, dziejących się na Podhalu? Trudno to sprawdzić, bo po prostu wydarzeń takich nie ma. Pogodziliśmy się już dawno ze statusem wesołego miasteczka, bo to przynosi doraźne dochody, a dla dudków prawie wszyscy zrobią tu prawie wszystko. Od kurortu nikt też nie oczekuje, że zostanie centrum umysłowym. Tylko dlaczego koniecznie trzeba robić z siebie błaznów na oczach całego kraju?

Jest Zakopane miastem o ogromnej, może największej w Polsce tradycji kulturalnej – gdy liczyć w stosunku do obszaru, jaki zajmuje i czasu, w jakim się kształtowała. Jest Nowy Targ ciekawym i historycznym centrum Polski południowej, ukształtowanym przez wszystkie te kultury, na pograniczu których leży. Wsie Podhala, Spisza i Orawy to nie tylko noclegownie i otoczenia barów czy marketów, ale wciąż żywe ostoje ciekawej i unikatowej kultury lokalnej. Tatry to ciągle najdziksze polskie góry. Niby to prawdy oczywiste, tak nudne, że aż wstyd je powtarzać. Ale kto z nich na co dzień korzysta? Kto umie i chce przekształcać je na plakat reklamowy?

Można powiedzieć, że to rynek kształtuje podaż i sprzedajemy gościom to, czego tu poszukują. To prawda, ale może warto też pamiętać, że gdy wszystko stanie się towarem, my wszyscy staniemy się handlarzami i będziemy musieli żyć na targowisku.