Tygodnik Podhalański, 28 czerwca 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Jedna rzecz

 

Otaczają nas rzeczy, sprawy i ludzie, przy czym tylko rzeczy są do kupienia, resztę trzeba zdobyć, poznać lub utrzymać. Rzeczy jest coraz więcej, spraw z biegiem czasu coraz mniej, podobnie jak ludzi, których zdobyliśmy, poznaliśmy i pragniemy utrzymać. Ponura anegdota: nauczyciel pyta gimnazjalistę, ilu ma przyjaciół. 374 – pada odpowiedź. O, to dużo – dziwi się nauczyciel – ale skąd wiesz tak dokładnie? Jak to skąd – dziwi się uczeń – liczba jest po lewej stronie profilu na Facebooku…

To nie jest kolejny głos w dyskusji na temat tego, czy lepiej jest mieć, czy być, bo ta antynomia jest pozorna: jak by się nie było, to kwestia posiadania nie byłaby istotna. Jak się czegoś nie ma (na przykład zdrowia, jedzenia, picia), to bycie jest dość problematyczne. Oczywiście i tu wskazany jest szlachetny umiar i rozsądek: Cycero wspomina dewizę mądrych uchodźców: omnia mea mecum porto… - moje jest tylko to, co noszę ze sobą. A my? Pakuję się na czterodniowy wyjazd: trzy koszule, trzy zmiany bielizny, sweter na wypadek chłodu, parasol, dwie pary butów, przybory toaletowe, dwa ręczniki, apteczka (ba, cała apteka!), nóż pasterski, korkociąg, laptop, pendrive z rozpoczętą pracą, do której i tak nie będzie szans zaglądnąć, dokumenty, pieniądze w plastiku, telefon, dwie ładowarki, teczka z tekstem wykładu, który i tak będę musiał prezentować z głowy… Do tego walizka, żeby pomieścić wszystkie rzeczy i samochód, żeby pomieścić walizkę.

Rzymianin, czy grecki stoik, wyruszając w drogę - cóż miał przy sobie? Sandały na nogach, chlamidę czy tunikę na sobie, miecz czy sztylet przy sobie, w sakiewce kilka drachm czy sestercji na wino w przydrożnej tawernie. Nie potrzebował nieść niczego więcej. Resztę niósł jego niewolnik…

Nawet jedna rzecz może wywoływać tragiczne spory albo grube nieporozumienia. Umberto Eco, włoski pisarz, który tylko przez niedopatrzenie nie dostał jeszcze Nagrody Nobla, w swej pierwszej powieści Imię róży, oparł intrygę wokół sporu franciszkanów z papiestwem o to, czy Chrystus miał swoją własną szatę czy nie. Drugim wątkiem jest spór o książkę Arystotelesa o śmiechu… Jak wiemy, spory o te małe z pozoru rzeczy doprowadziły do generalnej demolki, w wyniku której spłonął cały klasztor, delegacja papieskiej inkwizycji pierzchała w popłochu, Umberto Eco zdobył światową sławę wśród czytelników i niesławę w Świętym Oficjum, a Sean Connery za rolę brata Wilhelma z Baskerville zyskał sympatię wszystkich starszych panów po przejściach. Nota bene, włoski pisarz wpadł ostatnio na genialny pomysł marketingowy: doprowadził do wznowienia Imienia Róży z winietką wydanie poprawione przez autora. Jak czytamy w posłowiu, poprawki są niewielkie i dotyczą spraw stylistycznych. Kupiłem.

Media pytają ludzi, jaką jedną rzecz zabraliby ze sobą na wyspę bezludną. Ludzie odpowiadają, że przyjaciela, ulubioną książkę, wypasiony laptop (chyba zasilany energią słoneczną), dubeltówkę. Do mnie zadzwoniło jedno radio i zapytało o to, jaką jedną rzecz ja bym zabrał na bezludną wyspę. Odpowiedziałem, że jacht pełnomorski. Wypowiedź nie ukazała się na antenie.