Tygodnik Podhalański, 26 kwietnia 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Tolerancja

 

Po powrocie z Paryża odniosłem wrażenie, że samolot dostarczył mnie do zupełnie innego kraju niż chciałem. Usłyszałem bowiem, że w Polsce nie ma wolności słowa, media są narzędziem reżimu, a reżim jest gorszy, niż za komuny i Hitlera razem wziętych. O braku wolności słowa krzyczano na cały głos, w zasięgu wzroku nie było widać policji, co mnie zresztą zdziwiło, bo na transparentach otaczających skrzeczącego mówcę widniały napisy oskarżające konkretne osoby o najgorsze zbrodnie, co w każdym kraju stanowi delikt karny, ścigany z mocy prawa. Twierdzenia o kneblowaniu wolnego słowa popierały setki krzyczących o tym osób, a opowieści o sterowaniu mediami przez władze wygłaszał przedstawiciel mediów, które były organizatorem demonstracji przeciwno ograniczaniu wolności mediów.

Nikt poza mną się temu nie dziwił, co najwyżej ci, co na lotnisku oglądali ten kabaretowy spektakl tłumili – mało skutecznie – w ustach brzydkie wyrazy, demokratycznie obdarzając nimi rząd i opozycję, a w efekcie także i siebie nawzajem. Może tak na to zareagowałem, bo właśnie wróciłem ze stolicy kraju, gdzie wymyślono racjonalizm. I gdzie uchwalono deklarację praw człowieka i obywatela, głoszącą że ludzie rodzą się i pozostają wolnymi i równymi w prawach, że wolność polega na tym, że wolno każdemu czynić wszystko, co tylko nie jest ze szkodą drugiego, że nikt nie powinien być niepokojony z powodu swych przekonań, nawet religijnych, byleby tylko ich objawianie nie zakłócało ustawą zakreślonego porządku publicznego

Na portalu www.katolik.pl czytam że Francja nie jest dziś społeczeństwem katolickim, bo zaledwie 5 % Francuzów przestrzega jakichkolwiek praktyk chrześcijańskich. Mimo tego nikt nie chce znikąd usuwać krzyży czy zmieniać nazw ulic Św. Michała, Św. Germaina, Św. Seweryna… Z drugiej strony, nikt się nie oburza, że w dawnym średniowiecznym kościele Św. Marcina z Pól jest muzeum techniki, a przy ulicy St. Denis jest największe zagłębie niskoopłacanych prostytutek. W muzeum Starego Montmartru pomnik św. Dionizego ze ściętą głową sąsiaduje z plakatami z Moulin Rouge. W kościele St. Pierre własne podpisane konfesjonały mają: Pan Proboszcz i Pan Wikary. U nas za nazywanie księdza „panem” można zostać oskarżonym o zwalczanie kościoła. W bazylice St. Denis leżą niemal wszyscy królowie Francji – i nigdy ten, który nastąpił po obalonym poprzedniku nie próbował wyrzucać go z sarkofagu. Robili to tylko rewolucjoniści, głównie wobec własnych dawnych przywódców…

A stacje metra, jeśli nie mają „świętych” nazw, dotyczą historii lub ciekawostek: metro Opatki, metro Robespierre, Wolter, Kreml i Stalingrad, Republika i Świątynia…

I tylko urzędnicy żadnych szczebli nie mogą demonstrować swych przekonań religijnych poprzez uczestnictwo w publicznych nabożeństwach, zaś właściciel sklepu, któryby dał go poświęcić przed otwarciem, zostałby solidarnie zbojkotowany przez przedstawicieli wszystkich wyznań.

Żeby to ogarnąć, trzeba się napić wina przy katedrze Notre Dame. Najlepiej w „Oberży pod Matką Boską” przy nabrzeżu Tournelle…