Tygodnik Podhalański, 27 października 2011

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)

Maciej Pinkwart

Casablanca

 

Gdy spoglądam na północny-wschód z tarasu kawiarni „U Ricka” na bulwarze Almohadów w Casablance, perspektywa sprawowania władzy w Polsce przez PO, PiS, Ruch Palikota, Sojusz Robotniczo-Chłopski i zakamuflowaną Opcję Niemiecką nie wydaje się taka straszna. Nie takie rzeczy widziano w Casablance! Do owych uspokajających refleksji dochodzę w miejscu, o którym przewodnicy mówią, że tu właśnie Rick Blaine w przebraniu Humphreya Bogarta spotkał zimną jak lód w szklance whisky skandynawską piękność Ilsę, ukrytą pod kapeluszem Ingrid Bergman. Ale kawiarnię „U Ricka” założono siedem lat temu, bo tamta, filmowa, istniała tylko jako płaska dekoracja w hollywoodzkim studiu… W 1943 r. w Casablance odbyła się amerykańsko-brytyjsko-francuska konferencja, skutkiem której było utworzenie antyhitlerowskiego sojuszu z ZSRR. A potem była Jałta. Gdybyż wtedy w konferencji mogła wciąż udział Anna Fotyga, ileż spraw potoczyłoby się inaczej! Jakże pięknie by się tu prezentowała, „U Ricka”, w czarnym kapeluszu, z Jarosławem Bogartem pod rękę… A może lepiej wypadłby tu, w tej nieistniejącej kawiarni, o wiele piękniejszy dyplomata – Witold Waszczykowski, który tak wzruszająco i przekonywująco wołał z Łodzi do działaczy Platformy: Nie zabijajcie nas! I proszę: posłuchali go, przeżył, wszedł do Sejmu. Może gdyby był wówczas w Casablance, skłoniłby Churchila i Roosvelta, by nas nie sprzedawali?

Tu w Casablance działa klub sportowy o wdzięcznej nazwie Raja, czyli nadzieja. Jakąż nadzieję można by pokładać w jego kibicach, zaprawionych w bojach z konkurencyjnym klubem Uidad, co oznacza miłość! A jego barwy są czerwono-białe... Zaprawdę, idealne nazwy dla polskich klubów piłkarskich, których kibice, jak to celnie ujął wielki obrońca praw człowieka Zbigniew Romaszewski, są największymi obecnie w Polsce bojownikami o wolność słowa, tak samo dzielnymi, jak przepuszczani przez „ścieżki zdrowia” twórcy wolnych związków zawodowych. Ciekawi mnie, czy były senator PiS w procesie, jaki wytoczono by bandycie stadionowemu, który kopnął w pierś operatorkę bydgoskiej telewizji, broniąc go używałby określenia, że jego zachowanie było typowe dla jego środowiska i jako takie nie może podlegać karze? Że dzielny ów młody człowiek kopiąc kobietę w istocie rzeczy walczył z bezdusznym reżimem Tuska?

Zimny sorbet tu, nad Atlantykiem, chłodzi emocje i przywołuje pytanie – a co się stało z owym bojownikiem? Siedzi azaliż, czy może grzeje się w słońcu sławy matadora wolności? Bo dziennikarze jakoś więcej poświęcali uwagi antytuskowym okrzykom kiboli i więziennym wizytom posłów PiS u niedoszłego felietonisty prawicowych pism pana Starucha, niż temu, czy chuligani, bandyci, antysemici i inni bohaterowie marzeń o falangach spotkali się z kodeksem karnym, czy też zapomniano o ich sprawach w trybie przed- lub po-wyborczym?

Nadzieja i miłość, raja ua uidad. I jeszcze wiara – iman. Czy kibice „Legii”, grożący izraelskim przeciwnikom dżihadem wiedzą, że w większości miast marokańskich są doskonale utrzymane dzielnice żydowskie?