Tygodnik Podhalański, 2 czerwca 2011

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)

Maciej Pinkwart

Zabij_sobie_prezydenta.pl

 

Od 2005 r. rządzi w Polsce partia „Prawo i Sprawiedliwość”, niezależnie od tego czy jest w koalicji z przystawkami czy w opozycji z ustawkami. Każde kichnięcie jej lidera powoduje ogólnopolski katar, bo media nie zlekceważą najmniejszej nawet głupoty, wokół której można zbudować kontrowersyjny njus. Ponieważ zaś przedstawiciele partii rządzącej mają świadomość ciążącej na nich odpowiedzialności, więc – jak to się elegancko mawia – narrację polityczną prowadzi PIS. Do codziennego ujadania i szarpania Tuska za nogawki przyłączają się niekiedy kundelki z innych sfor, skutkiem czego polska scena polityczna przypomina schronisko dla bezdomnych zwierząt, usiłujących się za wszelką cenę dostać do budy przy Wiejskiej. Nieistotne połajanki i zwyczajne pomówienia, wypowiadane z nadętą powagą przez Kaczyńskiego, Błaszczaka czy Kamińskiego są traktowane co najmniej tak samo serio, jak poważne sprawy gospodarcze czy prawne, prezentowane przez stronę rządzącą. W narodowej skarbnicy słów plastikowe żetony i prawdziwe monety liczone są tak samo.

Doskonałym przykładem stała się medialnie ogrywana do spodu wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który – jak powiada – dla dobra Polski wycofał jednorazowo swój sprzeciw wobec przyjmowania zaproszeń od pana Komorowskiego i łaskawie zgodził się wziąć udział w spotkaniu z Barackiem Obamą. Chwała Bogu, bo inaczej USA by nam zabrały coca-colę…

W owej narracji ostatnio kluczowe miejsce zajmuje walka PiS o wolność słowa. Partia ta ma w tej dziedzinie spore doświadczenie z czasów, gdy na powitanie mówiliśmy dzień ziobry, a na pożegnanie – do więzienia. Wtedy to, po przejęciu całkowitej władzy nad radiem, telewizją i „Rzeczpospolitą”, była pełna wolność słowa dla tych, którzy chwalili rządy PiS, wtedy prezydent Najjaśniejszej Rzeczpospolitej zerwał szczyt Trójkąta Weimarskiego, bo wyśmiała go niemiecka bulwarówka, wtedy z 90-tysięcznego nakładu magazynu „Sukces” na żądanie kancelarii Prezydenta wycinano nożykiem krytyczny wobec władz felieton Manueli Gretkowskiej. Teraz PiS domaga się respektowania wolności słowa dla kiboli, którzy nazywają premiera rządu polskiego matołem oraz dla tych, którzy piszą o prezydencie Polski, że jest pachołkiem Rosji i oskarżają władze o to, że są mordercami. Ostatnio wolność słowa została zagrożona tym, że pewien młody człowiek po rewizji ABW zamknął stronę internetową, której największymi atrakcjami były gry, pozwalające uczestnikom na rzucanie wirtualnymi fekaliami w wirtualnego Komorowskiego, a potem umożliwiające strzelanie do prezydenta Polski.

Faceta od fekaliów można oczywiście potraktować tak, jak na to zasługuje, to znaczy spuścić go z wodą do muszli, bo to w końcu zwykłe chamstwo i tylko słowa. Ale dobrze jest pamiętać, że po słownej kampanii nienawiści w grudniu 1922 r., w pięć dni po wyborze na prezydenta, Gabriel Narutowicz został zastrzelony przez fanatyka prawicy, malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Co roku w styczniu działacze prawicy czczą pamięć zabójcy, uznając go za bohatera narodowego i idola prawdziwych Polaków.