Tygodnik Podhalański, 17 lutego 2011

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)

Maciej Pinkwart

Głupia Elka

 

Tempora mutantur et nos mutamur in illisBogać tam, czyli innymi słowy mówiąc, akurat! Gdyby mieli rację Rzymianie i my zmienialibyśmy się razem ze zmieniającymi się czasami, uniknąłbym połowy życiowych stresów i moi kardiolodzy (ucałowania rączek dla uroczej pani doktor…) byliby bezrobotni. Co więcej - potrafiłbym może zrozumieć, dlaczego komukolwiek może się podobać śpiewanie Kasi Cerekwickiej, po jakiemu mówi Jarosław Kaczyńki i jak to jest, że kiedy ktoś opluwa w Sejmie premiera to jest przejaw dojrzałej demokracji, a gdy premier się odszczekuje, to jest zamach na demokrację. Gdybym zmieniał się wraz z czasami, to przestałbym się rumienić, gdy oglądając polski film w towarzystwie osoby młodszej ode mnie słyszę przekleństwa, których w dawnych czasach wstydziłby się użyć pijany szewc do pijanego dorożkarza, zaakceptowałbym fakt, że do stowarzyszenia literackiego jest się przyjmowanym bez jakiegokolwiek talentu, a jedynie na podstawie poparcia dwóch członków wprowadzających i pojąłbym może dlaczego miły, serdeczny i dowcipny Jurek Zacharko jest filarem zakopiańskiego PIS-u.

Te post-rzymskie refleksje naszły mnie po tym, jak w którejś katarynce radiowej usłyszałem pochodzący z zamierzchłej przeszłości szlagier „Czerwonych Gitar” pt. Tak bardzo się starałem, a w nim frazę:  kto Tuwima wiersz przepisał, jako własny tobie wysłał, kto? no, powiedz kto? Czytelników z młodszych generacji (ja wiem, że takich nie mam, ale życie bez złudzeń jest nic nie warte) informuję, że w owej piosence podmiot liryczny skarży się, iż podejmuje rozmaite pełne wyrzeczeń działania – nosi brodę, wkłada spodnie w kwiatki i żaby do piórnika, wycina serce na ławce, no i plagiatuje Tuwima, a ona, nazywana głupią Elką, wciąż go nie chce. Może nie lubi brodatych hippisów, znęcających się nad żabami, dewastujących własność publiczną i kradnących cudzy wiersz?

Nie dam rady wytłumaczyć tego tekstu współczesnym młodym zakochanym, bo najpierw musiałbym wyjaśnić, co to znaczy „Tuwim”, a potem eksplikacji wymagałoby pojęcie „wiersz”. To może jeszcze byłbym w stanie zrobić, bo są to sprawy z zakresu wiedzy encyklopedycznej i nawet w Wikipedii znalazłyby się stosowne definicje, jednakże nie dałbym rady ich przekonać, że wysyłanie komukolwiek wiersza (swojego czy kradzionego) mogłoby pomóc zdobyć czyjeś uczucie. No, chyba że byłoby to uczucie wstydu, czyli tak zwany obciach.

Jednakże wiersze miłosne przydają się nawet dziś, i to bardzo, bowiem przy ich pomocy można próbować wygrać w Rabce konkurs na serduszkowy wiersz, potem na przyjęciu z tej okazji poznać Piotra Biesa, a wtedy może się przed laureatką otworzyć siódme niebo. No to co, że to ostatnie to tytuł, ukradziony z Gałczyńskiego? Kim był Gałczyński – sprawdź w Wiki. Biesa znają wszyscy, nawet Dostojewski. Sprawdź w Wiki.