Tygodnik Podhalański, 20 stycznia 2011

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)

Maciej Pinkwart

Elyta

 

Klasyk gatunku, bywalec Białego Dunajca i Poronina sprzed I wojny światowej pisał, że nowoczesne państwo powinno być urządzone tak, by mogła nim rządzić choćby kucharka. No i gdzież te kucharki, gdzież? Jednakże idea uprzystępniania masom, najlepiej – ciemnym, spraw dawniej elitarnych, przyjęła się i po latach posiadacz mumii z Placu Czerwonego poniekąd triumfuje zza grobu. Oto obiegła media informacja, że pewna polska sprzątaczka napisała powieść, która ma szanse stać się bestsellerem, a kto wie, może i zasłużyć na nagrodę Nobla. Powieść – napisana po niemiecku – opisuje głównie to, co autorka znajduje w niemieckich domach, w których sprząta, ze szczególnym uwzględnieniem niemieckich łóżek i ich najbliższych okolic. Zadziwiający jest ten masochizm Niemców, zachwycających się tym, co zarabiająca w ich domach 2000 euro miesięcznie pani z Polski wypisuje na temat ich niechlujstwa i chamstwa. Wystawcie sobie, że książkę o chamstwie i badziewiu Polaków wydaje w Polsce Niemiec. Albo Rosjanin. Ale by się działo…

Cytowany na wstępie bywalec uważał, że w społeczeństwie przyszłości dostęp do elity może mieć każdy. Zrealizowano to w ten sposób, że pojęcie elity stało się kompletnie nieczytelne, a nawet przybrało charakter obelgi. Co gorsza – stało się zbyteczne, gdyż nikt już nie chce być elitą, tylko zostać celebrytą, a to – jak widać gołym okiem – nie to samo. Jedna ze stacji radiowych reklamuje się tym, że jej prowadzący „są tacy sami jak ty, a ich poranek jest taki sam jak twój”, co na szczęście nie jest prawdą, ale daje słuchaczom miłe poczucie satysfakcji wynikającej z faktu utożsamienia się kogoś popularnego z nimi – szarymi myszami, życiowymi nieudacznikami, zarabiającymi po studiach jedną czwartą tego co polska sprzątaczka w Niemczech. Dawniej ludzie starali się podnieść swój standard życia, wykształcenia, ogłady towarzyskiej, stylu ubierania, lektur, uczestnictwa w kulturze, wyglądu - by choć tym dorównać ludziom ze świecznika, upodobnić się do nich, a może w przyszłości zająć ich miejsce. Wejść do elity. Dziś ludzie ze świecznika starają się nie stresować społeczeństwa i niczym się nie wyróżniać: krawaty i garnitury powoli znikają nawet w okolicznościach oficjalnych, nieogolona morda aktora czy polityka staje się normą, na koncertach czy w teatrze elegancja jest co najwyżej na scenie, a sposób wysławiania się bywalców salonów (czyli studia TVN 24) zdecydowanie nie może stanowić przykładu dla młodzieży. Co więcej – zasadą jest tam poniewieranie wszystkich elit, a nazwanie kogoś kłamcą, przestępcą, leniem, złodziejem czy wręcz mordercą nie skutkuje niczym poza uśmiechem zadowolenia na twarzy prowadzącego redaktora. A potem się dziwimy, że gimnazjaliści wulgarnie bluzgają na ulicy, czy wkładają nauczycielowi kosz ze śmieciami na głowę. To przecież jest dla nich gwarancja, że wejdą elyty i pokażą ich w telewizji.

Warto o tym pomyśleć, zanim weźmiemy udział w kolejnym castingu na kucharki, które będą rządzić naszym państwem.