Tygodnik Podhalański, 9 grudnia 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Zimowe atrakcje

 

Na Podhalu zakończyły się wybory. Przedwyborczy przyjaciele zdradzili się po wyborach, by w imię zatrzymania jednych posad inne oddać tym, z którymi walczyli w poprzedniej kadencji. To znamy już z czasów zakopiańskiej wojny Bachledzko-Bachledzkiej. Kampania wyborcza została zastąpiona kampanią śnieżną, a dzięki wytoczeniu ciężkich dział na stoki, ma szanse pojawić się tam więcej śniegu niż na proekologicznie nieodśnieżanych ulicach Zakopanego. Spadające białe płatki przeliczane są już na wpadające do kieszeni dudki - przed „de”, a nie jak piszą niektóre du…ki, przez „te”. Jednakże im dalej od Tatr, tym straty związane z zimą są większe.

Trudno się nie zgodzić z sądem kierownictwa PiS, które stwierdziło, że gnuśny rząd Platformy nie zapobiegł atakowi zimy, przez co sprowadził na Polaków kolejne nieszczęście. Insynuacje, jakoby Jarosław Kaczyński także nie zapobiegłby opadom śniegu i nadejściu mrozów, są całkowicie nieuprawnione, bowiem zbrodnicze nieporozumienie (by nie rzec – spisek), jakie doprowadziło do niewybrania szefa PIS-u na premiera, prezydenta i zwycięzcę programu „Mam talent” nie pozwala na zweryfikowanie tej hipotezy. I nieprawdą jest, że za czasów rządów PIS-u też były zimy i premier im też nie zapobiegł. A jak mógł zapobiec, jeśli PO będąc w opozycji szkodziła rządowi jak mogła?

Czeka więc nas kolejna klęska polska, czyli kolejny dowód umiłowania naszego narodu wybranego przez siły wyższe. Są jednak klęski słuszne i niesłuszne. Klęski niesłuszne to te, którym nie zapobiegł rząd PO. Klęski słuszne, to te, które zdarzyły się za naszych rządów, lub w umiłowanej przez nas przeszłości. Klęskom przyszłym nie jesteśmy w stanie zapobiec, z opisanych wyżej powodów. Możemy na szczęście czerpać siły z rozdrapywania ran po klęskach przeszłych, przede wszystkim z przeświadczenia, iż rzekoma klęska jest w istocie naszym zwycięstwem, przede wszystkim moralnym, a w pewien sposób także faktycznym.

Najbardziej efektownym przejawem pracy w obszarze klęsk stały się ostatnio ekshumacje, dokonywane przez ukochane dziecko koalicji PO-PiS – Instytut Pamięci Narodowej i jego pion prokuratury antykomunistycznej. Nasze serca ogrzała ostatnio wiadomość, że z inicjatywy IPN w Wielkiej Brytanii ekshumowano kilku oficerów, którzy wraz z generałem Sikorskim zginęli w katastrofie gibraltarskiej – przepraszam, w zamachu, jakiego na polskiego premiera dokonały służby komunistyczne. Taka hipoteza bowiem, jak oświadczono to oficjalnie, leży u podstaw prowadzonego dochodzenia. Ostatnie wydarzenia zresztą umocniły w nas przekonanie, że służby wiadomego kraju współpracując z określonymi siłami w Polsce, specjalizują się niejako w doprowadzaniu do katastrof lotniczych. Ekshumacja ma stwierdzić, że oficerowie owi na pewno nie żyją, co będzie głównym dowodem w śledztwie. My, jako społeczeństwo będziemy czerpać z tego otuchę, zwłaszcza, że jako podatnicy finansujemy tego typu działalność. Na szczęście co roku przybywa nam obiektów do ekshumacji, co zapewni długie dziesięciolecia satysfakcji moralnej.