Tygodnik Podhalański, 23 września 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Adoracja gumiaka

 

Po usłyszeniu reklamy z tekstem na krótkie dystanse wybierz inne ogumienie pomyślałem, że znów propagują wielosmakowe produkty firmy „Unimil”, które są przez niektóre kręgi kojarzone z ateizmem, faszyzmem, komunizmem i zapateryzmem naraz. Jednakże okazało się, że to chodzi o lansowane przez Ministerstwo Środowiska chodzenie pieszo, szczególnie interesujące w drugiej części hasła: zamiast benzyny spalaj kalorie. W kwestii ogumienia zamiana opon na kalosze wydaje się zupełnie racjonalna, bowiem użytkowanie gumiaków, a w wersji zimowej gumo filców, pozwala na znaczne oszczędności, do których teraz musimy się przyzwyczaić wobec nieuniknionych w najbliższej przyszłości wydatków na blisko setkę pomników (niektóre w kilku wersjach terytorialnych i artystycznych), liczne wybory (będzie trzeba przeprowadzać je tak długo, aż społeczeństwo się nauczy wybierać właściwą osobę; będą to wówczas ostatnie wybory…), a także na realizację niezliczonych historycznych rekonstrukcji wielkich wydarzeń z naszych dziejów. Niektóre mogą być dość kosztowne, gdy będziemy rekonstruować nie tylko pokonywanie Niemców (nie chcę z wiadomych powodów użyć słowa Krzyżacy), Rosjan, czy Żydów (raczej przez Niemców niż przez Polaków), lecz także bardziej spektakularne klęski z udziałem czołgów, okrętów wojennych czy dużych samolotów produkcji radzieckiej…). Aliści całkowita rezygnacja z opon i przejście na gumiaki pozwoli na przerwanie szkodliwego mitu o potrzebie budowy autostrad, a nawet zakopianki i tym samym spowoduje powiększenie areału roślin pastewnych, zboża, lnu i konopi indyjskich, co oczywiście pociągnie za sobą zwiększenie dotacji unijnych do każdego rolniczego ha. Zamiana lotnisk na pastwiska wywoła zmianę na lepsze w kwotach mlecznych i schabowych, a przemiana Polski Tuska na Polskę Lecha (Czech i Rus niech trzymają się od nas z daleka!) uczyni z nas kraj nader atrakcyjny pod względem turystycznym i nader nieatrakcyjny dla wrogów, którzy wciąż będą nas otaczać, bo przecież jakby nawet ich nie było, to się o nich postaramy. Ale już nigdy na nas nie napadną, bo żaden współczesny żołnierz nie umie maszerować, tylko wymaga od swoich dowódców wygodnej jazdy w transporterach opancerzonych i latania samolotami, co na terytorium Lechistanu będzie niemożliwe.

I tak niewielkim kosztem (bo 40 milionów par gumiaków to nie jest wydatek, którego nasza przodująca w Unii Europejskiej gospodarka nie byłaby w stanie udźwignąć!) załatwimy wszystkie nasze problemy: staniemy się krajem zasobnym, bezpiecznym, zdrowym, a co najważniejsze – obecne władze w osobach Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego, pana - zapomniałem imienia - Klicha i paru innych będą musiały odejść, bo nie umieją poruszać się samodzielnie, zwłaszcza w gumiakach. Związki zawodowe będą miały mnóstwo wolnych opon do palenia w czasie protestów, a dodatkową oszczędnością będzie całkowita rezygnacja z naszej chorej demokracji, bo wiadomo, że do sprawowania władzy wystarczy jedna, właściwa osoba.

A prawdziwa Polska, maszerująca co wieczór z pochodniami we wzniesionych rękach by uczcić niektórych poległych wskutek wiadomej zbrodni, jest przecież przyzwyczajona do nawet kilkusetkilometrowych marszów, w czasie których ogumienie w jakiejkolwiek postaci (poza gumiakami, oczywiście), jest kompletnie zbyteczne.