Tygodnik Podhalański, 24 czerwca 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Bluźniąc

 

 

Jedne z najciekawszych postaci, opisanych przez Andrzeja Struga w kapitalnym „Zakopanoptikonie” to pokraczne figury dziennikarzy, z pism miejscowych i krajowych, o znakomitych charakterystykach i świetnych nazwiskach: … korespondent pism klerykalnych pan Bluźniąc podsadzany przez korespondenta pism antysemickich pana Mendelfreunda, a podtrzymy­wany przez pana Karuzelskiego, korespondenta ga­zet zachowawczych… Są jeszcze redaktorzy Szelmiądz, Miesięcznik, Rigoletto, Osesek, Jan Chwalibert Barbakan, Okraczek, Kojec... Wielu z nich to zabawne karykatury ówczesnych luminarzy prasy zakopiańskiej. Najbarwniejszą postacią jest oczywiście dr Szurlej, redaktor paszkwilanckiego „Głosu z Kalatówek” - profetyczna antycypacja działającego faktycznie w Zakopanem kilkanaście lat później Adama Czerbaka, który w swoich jednodniówkach atakował wszystko i wszystkich pod Giewontem.

Dziennikarzy z „Zakopanoptikonu” cechowało wspólne umiłowanie do miejsca, w którym działali, gdzie siły natury sprzysięgły się przeciwko moknącym i marznącym letnikom. A korespondenci prasowi, w strugach deszczu przemykając do zatłoczonych restauracji, prześcigali się w opisach przepięknej, słonecznej pogody, co napędzało miejscowej ludności kolejnych letników, którzy nie mogąc iść w góry, przepychali się na Krupówkach i tłoczyli w karczmach…

Oto prawdziwie obywatelska postawa, którą powinniśmy się kierować w nadchodzących dniach letniego sezonu. A ponieważ wiem, że „Tygodnik” czytywany jest w Warszawie, uważającej Zakopane za swoją południową dzielnicę i w Krakowie, który jest najbardziej północną dzielnicą Zakopanego, w Sopocie, Poznaniu i nawet w Podkowie Leśnej – więc wołam: przyjeżdżajcie! Słońce świeci całą dobę, nasze ciała chłodzi łagodny zefirek, deszcz nie pada, komarów nie ma, ulice świeżo wyremontowane i gładkie jak stół, wojna bachledzko-bachledzka odeszła już do lamusa historii, a w Poroninie, jeśli tworzą się korki, to tylko dlatego, że miejscowi gospodarze witają zakopiańskich gości chlebem, żentycą i litworówką. Solą nie, bo sól podnosi ciśnienie, a to w Zakopanem jest zabójcze. Działalność ochroniarzy z TPN-u przyniosła skutek i nikt już w góry nie chodzi, bo wszystkie szlaki turystyczne zajęły rozmnożone i wypasione na Milce niedźwiedzie, kozice i krokusy. Ale Tatry, pięknie oświetlone przez prąd z elektrowni wiatrowej w Podczerwonem, można oglądać w karczmach na telebimach, a świstaki, zawijające czekoladę w sreberka, ustawiają się do nas na Krupówkach swymi najpiękniejszymi profilami.

Długotrwała niepogoda opisana przez Struga, zakończona straszliwą w Zakopanem epidemią wodnicy kaczej już nam nie grozi, mamy przecież ocieplenie klimatu, wkrótce pod Tatrami odbiją palmy i zaczną fruwać latające ryby, a panie od oscypków na Krupówkach ubiorą się w zwiewne stroje tancerek hula i przy dźwiękach ukulele będą nawoływać do niemal darmowego korzystania z uroków Zakopanego, zakopiańczyków i zakopiańczyczek. A skręty z zakopianiną będą do dostania na każdym rogu, co zagwarantuje wszystkim odpowiedni zakopauer.

Przyjeżdżajcie. Im nas będzie więcej, tym przyjemniej. Wakacje!