Tygodnik Podhalański, 13 maja 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Ścieżka dydaktyczna

 

Zbliża się sezon letni, roboty drogowe w Zakopanem w pełni, korek przed miastem zaczyna się koło Ustupu, a zatem przy codziennych dojazdach jest czas na refleksje. Z wiekiem człowiek robi się refleksyjny, przy czym refleksje te stają się coraz bardziej teoretyczne, bardziej dotyczą odczuć niż działań: już nie chcemy niczego zmieniać, przeświadczeni, że od pewnego czasu udziałem naszym są zmiany wyłącznie na gorsze. Zastanawiamy się, ale wniosków z naszych przemyśleń nie staramy się wcielać w życie: z lenistwa, albo z ugruntowanej doświadczeniem niewiary w pozytywny skutek jakiegokolwiek działania. Jeszcze się oglądamy za ładnymi dziewczynami, ale już nie bardzo wiemy, po co. Myślimy, że najlepsze co możemy zrobić – to nic nie robić. Co zresztą wkrótce i tak, nie z naszego wyboru, będzie naszą jedyną możliwością…

Ten brak możliwości wyboru uwydatnia się na ulicach Zakopanego zwłaszcza w chłodne i deszczowe dni, których ten sezon podobno ma nam nie szczędzić. Turyści skazani na spacery po mieście, kierowcy tkwiący w korkach spowodowanych przez innych kierowców (to tych innych niż my jest zawsze za dużo, prawda?), roboty drogowe – wszystko to powinno się wykorzystać dla swojego dobra, zgodnie z zasadą przekuwania nieszczęścia w sukces. Zakopane jest jednym z nielicznych miast w Polsce, gdzie zdecydowana większość ulic ma za patronów osobistości, mocno z nim związane. Ale ogólna wiedza o znanych Polakach jest niewielka i warto korzystać z każdej okazji, by ją powiększyć. Należy zatem, przy okazji kolejnych remontów, pozmieniać tabliczki z nazwami ulic tak, by wyjaśniały przechodniom kogo dotyczą. Krótko i zwięźle: Ul. Stefana Żeromskiego. 1864-1925. Pisarz. Zasadę taką stosują już niektóre miasta w Polsce i na świecie. Mało kosztuje, a podnosi rangę miejsca i uczy.

Niewiele mamy w Zakopanem zabytków i miejsc historycznych, więc tym bardziej warto by zwrócić na nie uwagę turystów, czy miejscowych przechodniów. Można by więc, wzorem dużych centrów turystycznych, zaopatrzyć je w niewielkie, estetyczne tablice informujące o ich znaczeniu i historii. W Paryżu tablice takie mają kształt tarczy herbowej, gdzie w dwóch językach turysta może zapoznać się z informacjami na temat tego, czemu to akurat miejsce jest warte zwiedzania lub choćby zwrócenia uwagi. Miejsca takie powinno wyznaczyć Muzeum Tatrzańskie, krótkie teksty (polskie i angielskie) z pewnością opracują jego znakomici fachowcy, a środki na to – nie będą zbyt duże – w szkatule miejskiej znajdą się na pewno, tym bardziej, że ani tych miejsc nie będzie zbyt dużo, ani nie trzeba tego robić wszystkiego naraz.

Uświadomienie sobie i innym tego, że o specyfice Zakopanego nie decyduje tylko pejzaż, narciarstwo i dorożkarstwo będzie jednym z nielicznych plusów totalnego paraliżu komunikacyjnego, jaki już niebawem stanie się udziałem miasta pod Giewontem.