Tygodnik Podhalański, 18 marca 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Teren zalewowy

 

 

Marzec się powoli kończy w przeciwieństwie do zimy, śnieg sypie jak z armatki, a temperatura niemiło zsuwa się jak po rówieni pochyłej. Ale to najlepszy znak, że wiosna jest blisko. Im zima trwa dłużej, tym bardziej staje się potencjalną wiosną. Bo świat jest symetryczny i wahadłowy – im bardziej przesuwa się w prawo, tym większa pewność, że wróci na lewo i na odwrót. Niestety, wiosna nie przyniesie trwałej poprawy sytuacji, bowiem każda wiosna jest potencjalną zimą.

Względność wszystkiego, nawet pór roku, jest irytująca i bardzo chciałby się mieć coś trwałego, jakiś punkt oparcia, na którym położywszy dźwignię, możnaby po Archimedesowsku podnieść Ziemię. Ale bezwzględnie trwała jest tylko głupota i pisownia słowa dutki (w miejsce dudków), co zresztą na jedno wychodzi. Trwałe są również zakopiańskie problemy z niemożnością zrobienia czegokolwiek. To zresztą nieuchronne – w mieście, w którym wszyscy są zatruci zakopianiną, niemożność zrealizowania powziętych zamiarów, zwykle z braku sił, na które można by je mierzyć – jest oczywista. Pisał Witkacy w „Demonizmie Zakopanego”:

Dłuższe oddziaływanie atmosfery zakopiańskiej zaczynając od paru miesięcy aż do lat kilku, zależnie od współczynnika odpor­ności danego indywiduum) przekształca nawet dość stosunkowo sil­nych ludzi czynu w pseudo - kontemplatorów zajętych jedynie obser­wacją zmian, zachodzących w ich zepsutych i zatrutych mózgach.

Co gorsza, mnogość planów w zestawieniu z ich nędzną realizacją powoduje specjalną, typowo zakopiańską destrukcję umysłów, bowiem jakiekolwiek niewykonane za­miary zatruwają duszę specjalnym gatunkiem psychicznych ptomain, powstałych z rozkładu nie zużytkowanej siły. Z tego punktu widze­nia, o ile się już jest przeznaczonym, aby działać, a nie zatracać swą osobowość w bezczynnym rozmyślaniu, wszystko niespełnione staje się jedną z najgorszych wewnętrznych zbrodni przeciw swemu przeznaczeniu…

W tej sytuacji informacja o tym, że znaczna część Zakopanego położona jest w terenie zalewowym i na dobrą sprawę niczego nie można tu zbudować, a zwłaszcza zapowiadanej szumnie sali widowiskowej - wydaje się być zbawienna, jako generalne usprawiedliwienie tej wywołanej zakopianiną niemożności. I nie mają się powodu dziwować młodzi dziennikarze tym, że w Zakopanem potoki nie wylewają od półtora wieku, bo po pierwsze zawsze mogą wylać, a po drugie – w historii Zakopanego najważniejszą rolę zawsze ogrywały niezrealizowane projekty – w tym te, przewidujące zalanie Zakopanego poprzez postawienie ogromnej tamy między Gubałówką a Bachledzkim Wierchem, co pozwoliłoby rozwiązać większość tzw. zakopiańskich problemów – jak zakopiańską psychozę nazywał Witkacy.

A poza tym doświadczamy na co dzień tego, że Zakopane jest jest terenem zalewowym: część osób jest tu stale zalana, innych na wszystko zalewa krew, pozostali wszystko równo olewają.