Tygodnik Podhalański, 4 marca 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Młodszy o cały PRL

 

 

Obejrzałem w telewizji reklamę tabletek przeciwtrądzikowych ze szczegółowym opisem pryszczy. Niektóre reklamy powinny być pokazywane po 22, a w każdym razie po kolacji. Mnie to o tyle nie dotyczy, że kolację wypijam wcześniej, a trądzik młodzieńczy już mi nie grozi. Choć nie jest to całkiem pewne.

Stale mnie teraz ktoś przekonuje, że od 1989 r. żyjemy w III Rzeczpospolitej (ze złowrogą opcją na IV). Druga była w latach międzywojennych, a pierwsza w czasach przedrozbiorowych. Ciekawe, że I Rzeczpospolitą (czyli republiką) była Polska rządzona przez królów… Zaś pomijana w tej wyliczance Polska Rzeczpospolita Ludowa rzeczpospolitą nie była, bo choć była członkiem-założycielem ONZ i uznawało ją przeszło sto krajów świata, to nie uznają jej współcześni władcy III RP (z opcją na IV).

Takie kombinacje prowadzą do przekształcania historii w patchwork, projektowany każdorazowo na potrzeby aktualnej propagandy politycznej. Okres rozbiorów postrzega się teraz jako nieustające pasmo bohatersko przegrywanych powstań, a w tym niepolskim niebycie snują się rachityczne widma Mickiewiczów, Chopinów, Sienkiewiczów, którzy jakoś nie zginęli na polu chwały i teraz uczą o nich w szkołach, że byli polskimi twórcami, a kaz ta Polska? Gdzie zakładka gorseta zeszyta trochę przyciaśnie... - jak pisał inny dekownik, Wyspiański...

Lat 1945-1989 zaś w ogóle nie było, w czarnej dziurze znikło całe pokolenie, a bracia K., pół senatu, cały Episkopat Polski, no i ja na doczepkę jęczeliśmy pod kałmuckim knutem gorzej niż Waryński w Szlisselburgu. Polska kultura nie istniała, no bo Polska nie istniała, a za polskie filmy, książki i symfonie płacił pewno minister kultury rządu londyńskiego, bo przecież od sowieckich gubernatorów uczciwy Polak-patriota nie przyjąłby honorarium, darmowej opieki zdrowotnej, doktoratu, o domku na warszawskim Żoliborzu nie wspominając. Jednak ten nieistniejący kraj był Ojczyzną dla dziesiątków milionów Polaków, którzy nie mogli, albo nie chcieli wypiąć na nią tyłka, używali swojego języka (mimo wszystko nie pisanego bukwami), kultywowali tradycje (jednak święty Mikołaj, a nie Dieduszka Moroz) i kulturę, z preferencją dla chopinowskiego mazurka, a nie czastuszki. Dzisiejsi patrioci opowiadają, że gdyby nie to, iż komuniści sami ustąpili, to by ich powywieszali, za te krzywdy, co im zrobili, lub mogli zrobić, ale nawet tego nie umieli. Albo by umarli w chwale, zamiast żyć w dostatku. Więc ci, co się z komuchami dogadali, to zdrajcy, bo nie pozwolili patriotom słodko umrzeć na okopach Woli.

A ja, urodzony i wychowany w PRL-u, który wtedy był moją Polską, bo innej nie było, na którą psioczyłem jak każdy, w której słuchałem Chopina w Filharmonii Narodowej, co wtedy brzmiało dumnie, a teraz wmawia mi się, że to była filharmonia Priwislenskiego Kraju - mogę tylko się cieszyć, że współcześni historycy skasowali mi wraz z PRL-em 44 lata życia, przeto jestem znów piękny dwudziestoletni. O czym zawiadamiam zainteresowane Czytelniczki.

Czytelników oczywiście też.