Tygodnik Podhalański, 25 lutego 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Wzrokowcy

 

Sympatyczni młodzieńcy w wieku licealnym, zaludniający od kilku cieplejszych dni podest mojej klatki schodowej rozmawiają w języku, którego ambicjonalnie postanowiłem się nauczyć:

- Spadam, lekcje robić, ale to okropna zamuła.

- Daj se rady, potem, hista na jutro to straszna tyra.

- Ej, ty, widziałeś tę blondę?

Jako były filolog-orientalista – zorientowałem się o co cho, ale zanim się obejrzałem, ryzykując skręcenie karku, to blonda już weszła do sąsiedniej klatki i cała zamulasta tyra była na nic.

Stajemy się w coraz większym stopniu wzrokowcami, choć wzrok słabnie nawet młodzieży licealnej. U starszych słabną też inne zmysły, ale nie jest to tematem niniejszej dysertacji. O dominacji wzroku nad innymi zmysłami świadczy także rosnąca liczba fotografii, wykonywanych we wszystkich możliwych i niemożliwych okolicznościach. Na niemal każdym koncercie błysk fleszy i trzask spadających migawek uniemożliwiają normalne słuchanie, a pętanie się po sali koncertowej niechlujnych pseudodziennikarzy, niemal wsadzających obiektywy do gardeł śpiewaczek powoduje chęć ucieczki do domowego zacisza. Niestety, i tam trwa inwazja wzrokowców. Wszystkie stacje radiowe nawołują do tego, by je oglądać na stronach internetowych i apelują: przyślijcie nam swoje zdjęcia, zaraz będziecie mogli je obejrzeć na naszej stronce. Słuchanie radia jest mniej ważne, ważne jest oglądanie radia. Wiadomo o co chodzi – o pieniądze z reklam…

Portale internetowe wysyłają na rozmaite imprezy lokalne swoich pstrykaczy, którzy przez pierwszych piętnaście minut wykonują 4572 zdjęcia, z których potem połowa bez jakiegokolwiek podpisu znajduje się na www, pokazując głównie publiczność. Zwiększa to oglądalność, bo ludzie uwielbiają nieśmiertelność w Internecie. Oglądalność wpływa na ceny reklam.

Korzystam często ze stron internetowych podtatrzańskich instytucji i organizacji. Wiele z nich ma obowiązek prowadzić takie strony, czasem dostają na to pieniądze z Unii. Niektóre są znakomite i przynoszą wiele ciekawych informacji. Inne – niestety, większość – są albo nieaktualne, albo niekompetentne, albo w ogóle nie dają się otworzyć. Pewno dlatego, że reklamodawcy są tu niewiele zainteresowani oglądalnością i tak naprawdę zadowalają się faktem, że dana instytucja w sprawozdaniu rocznym wykaże, iż stronę internetowa posiada… Co gorsza, z niedobrych stron oficjalnych materiały są kopiowane na strony prywatne, ze świeckich na kościelne i poprzez kombinację klawiszy Ctrl+C – Ctrl+V, błąd staje się powszechny, a z tym nie sposób skutecznie walczyć.

Jak z dutkami zamiast dudków i Rówienią Krupową, zamiast Równi