Tygodnik Podhalański, 29 października 2009

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)

Tutaj wersja dźwiękowa

Maciej Pinkwart

Jesienna sonata op. 85

 

 

1. Adagio, quasi una fantasia. Za oknem deszcz, jesienna szaruga. Ale są na świecie miejsca, gdzie nie pada i jesienna nostalgia nie przygniata do ziemi… Przeczytałem, że przedstawiciele władz Zakopanego podejmowani byli w miejscowości Stryj na Ukrainie, która jest zakopiańskim miastem partnerskim, bo tam urodził się pisarz Kornel Makuszyński. Na Ukrainie urodził się też – i mieszkał przez pierwsze 35 lat swojego życia – kompozytor Karol Szymanowski, który w Zakopanem ma muzeum. „Atma” chce teraz wydać napisaną przez jego siostrę Zofię Opowieść o naszym domu, rzecz o latach młodości w ukraińskiej Tymoszówce. Warto to przetłumaczyć na ukraiński i rozpowszechnić tam, może w ramach partnerstwa. A przy okazji – co słychać z naszą współpracą z francuskim St. Dié-des-Vosges, niemieckim Siegen czy słowackim Popradem? Wynika co z tego? Nawet przy wjeździe do miasta Zakopane się nie chwali swoimi partnerami. Wstydzimy się? Czy nas nie stać? A może by tak zapartnerować się z miastem, gdzie urodziła się inna wybitna Zakopianka – Wanda Gentil-Tippenhauer, i na zimę wyjeżdżać do tego Port-au-Prince na Haiti?

 

2. Allegro, con fuoco. Halny zbiera się w górach i po nim znów spadnie śnieg. Kilkanaście dni już minęły od poprzedniego śnieżno-wietrznego kataklizmu, a na ulicach Zakopanego dalej leżą połamane gałęzie i sterty śniegu. Gałęzi nikt nie sprząta, bo częściowo przykrywa je śnieg, a niedawno jeszcze można było dostać mandat za nie uprzątnięte spadłe liście. Śniegu nikt nie sprząta, bo tkwią w nim gałęzie. Pewno służby miejskie liczą na to, że halny stopi śnieg, a gałęzie wywieje do sąsiedniej gminy, albo przynajmniej na prywatne posesje. Ale na razie jest paskudnie, co źle świadczy nie o służbach miejskich tylko po prostu o Zakopanem.

 

 3. Scherzo w formie ronda. Tańczymy w kółeczko, a chochoły na przedzie jako wodzireje. Afer teraz jak psów, a aferą-matką jest lobbing na rzecz zmiany ustawy o grach hazardowych. Trudno będzie udowodnić przestępstwo temu, kto tylko rozmawiał przez telefon z tym, kto rozmawiał przez telefon z podejrzanymi o nielegalny lobbing na rzecz zmiany ustawy, która nie trafiła nawet do ustawodawcy, tylko paru panów gadało z użyciem brzydkich wyrazów na jej ewentualny temat. Ale podkręca się gniew społeczny, bo ktoś tam ma automaty do gry. Automaty są legalne, ale napędzają mu kasy, co jest niepożądane ze społecznego (dawniej: socjalistycznego) punktu widzenia, bo jeśli społeczeństwo tworzą w większości gołodupcy, to na bogatych muszą znaleźć się haki. Prawo prawem, a sprawiedliwość i tak musi być po naszej stronie, jak mówiła matka pewnego klasyka, bynajmniej nie z Prawa i Sprawiedliwości.