Tygodnik Podhalański, 16 lipca 2009

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)

Maciej Pinkwart

Hamlet i tolerancja

 

 

Nie lubiłem Michaela Jacksona za życia, nie polubiłem go po śmierci. Obeszła mnie ona znacznie mniej, niż wypadek samochodowy koło Szaflar. Ale to, co się wyprawiało z jego pogrzebem, cały ten show i poczucie „niepowetowanej straty”, jakie poniosła muzyka, kultura, świat i wszechświat przepełniały mnie głębokim niesmakiem. Król muzyki pop, mój Boże! Toż to jak pierwsza dama Parzęczewa… Niech odpoczywa w pokoju, a jak ktoś woli Beat it! Jacksona od III Koncertu Brandenburskiego Bacha, to ja się nie wtrącam, w końcu mamy być tolerancyjni, byleby tylko słuchał przez słuchawki.

Nie lubiłem Madonny do tej pory (z powodów podobnych do tych, dla których nie byłem fanem Jacksona), nie polubię jej też mimo tego, że przeciwko niej protestują radni czy bezradni fani innych świąt niż święto popu. Nie podoba mi się kicz, który jest oprawą występów tej pani, i nie podoba mi się to, że do tego kiczu piosenkarka wykorzystuje akcesoria religijne, których miejsce jest zdecydowanie gdzie indziej. Oczywiście, nie podoba mi się także i to, że do protestów przeciwko jej występowi żarliwcy czy też gorliwcy (już trudno się połapać, kogo bardziej wyśmiewał Andrzej Strug w „Zakopanoptikonie”) także używają akcesoriów religijnych, zrównując się w swym zacietrzewieniu z tym, przeciw czemu protestują. Uważam, że pomieszanie sacrum i profanum, z jakim mamy ostatnio do czynienia, umniejsza znaczenie symboli, bez których nasza kultura staje się o wiele mniej kulturalna.

I kwestia afirmacji czy profanacji nie ma tu żadnego znaczenia – jest to tylko kwestia smaku i dobrego wychowania.

Jeśli w autobusie relacji Zakopane – Bukowina jedynym słowem, używanym przez pasażerów i nadającym się do powtórzenia przy damach jest słowo „bilet”, jeśli nadal brak kultury utożsamia się z kulturą ludową, a chamstwo z folklorem i jeśli mam to akceptować w ramach tolerancji kulturowej, to ja to wszystko serdecznie p…, przepraszam, nie dokończę. Bowiem tolerancja jest zawsze dla innych, a wobec siebie człowiek powinien być bardziej rygorystyczny.

Naprawdę nie mam nic przeciwno temu, żeby ktoś zachwycał się nieboszczykiem Jacksonem i płakał po jego śmierci, oburzał się na panią Ciccone w koronie cierniowej czy klął jak pijany włościanin nawet gdy jest trzeźwym magistrem inżynierem, ale ja powinienem mieć prawo wyboru: móc słuchać radia z dobrą muzyką, w telewizji oglądać Penelopę Cruz i podziwiać wschód słońca z Cisowej Skałki. Tymczasem nawet w Radiu Classic cytują głęboko filozoficzne myśli „króla popu”, w telewizji uśmiecha się Hubert Urbański, a u stóp jakiejkolwiek skałki dostaję zadyszki.

Ale mam świadomość, że prawo wyboru w ekstremalnej postaci określa Hamlet w swoim wielkim monologu: być albo nie być…