Tygodnik Podhalański, 7 maja 2009

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)

Maciej Pinkwart

Ja też tak słyszałem

 

 

Kilkugodzinna podróż (czy podróżuje się stojąc w korku?) weekendową zakopianką sprzyja refleksjom, ale większość z nich dla felietonisty nie ma dużego znaczenia, bo z przyczyn obyczajowych nie nadają się do druku. Neutralnym pod względem obyczajowym językiem jest matematyka, więc najpierw kilka rachunków.

Elementem przyszłościowej wizyjki władz Zakopanego jest budowa parkingów podziemnych. Burmistrz ostatnio wyznawał w „Gazecie Wyborczej”, że planuje budowę takiego obiektu na 200 samochodów. Korek w okolicach Libertowa w nocy (mniejszy ruch!) z 30 kwietnia na 1 maja, miał cztery kilometry i był jednym z mniej więcej dziesięciu, w których przyszło mi snuć te rozważania. Cztery kilometry to mniej więcej 1000 samochodów. Pięć parkingów.

W tym samym artykule w „Wyborczej” przeczytałem, że miasto nie prowadzi badań statystycznych i tak na dobrą sprawę nie wie na pewno, ile osób do Zakopanego przyjeżdża. Brak pieniędzy uniemożliwia przeprowadzenie tych obliczeń. Mam wrażenie, że potrzebną na te prace kwotę można by wygospodarować kosztem oszczędności na kilku pracach zbytecznych, ale może się mylę. Ale chyba lepiej nie znać dokładnych liczb, wystarczą szacunkowe, choć szacunku w Polsce też brakuje. Jeśli tylko połowa z szacunkowej liczby 3 milionów turystów rocznie przyjeżdża pod Giewont samochodami, to zatruwa nam powietrze 500.000 aut (licząc po 3 osoby na samochód). W sumie mniej niż 1400 dziennie. Wystarczy ledwie 70 parkingów podziemnych – zakładając, że tubylcy będą parkować na ulicach lub przesiądą się na osiołki. Powierzchnia miasta wynosi 51 km2. Parkingi powinny więc zająć niecałe 17 km2. W pozostałej części podziemi trzeba by urządzić obiecywaną od wielu kampanii wyborczych salę widowiskowo-sportową, muzeum kopalni tatrzańskich, pasaż handlowy „DEF”, kilka basenów geotermalnych i gigantyczne toalety. Płatne, bo jak powiedział cesarz Wespazjan – pieniądz nie śmierdzi.

Przy ósmym korku osoba, z którą przebywałem tej nocy w samochodzie (trudno powiedzieć, że jechałem) powiedziała, wzorem panienki ze znanej reklamy z Hołowczycem:

- Słyszałam, że Zakopane zamierza w 2015 roku zorganizować narciarskie mistrzostwa świata, żeby ściągnąć więcej ludzi…

Ja też tak słyszałem. Słyszałem też o kolejnych planach organizacji Olimpiady Zimowej. Słyszałem nawet, że podobno na Euro 2012 Polska ma mieć sieć wysokiej klasy autostrad. Jeden z oficjeli sportowych powiedział jednak, że raczej nie da się w Polsce wybudować naraz i autostrad, i hoteli, i stadionów, a dla imprezy tylko stadiony są naprawdę ważne. Też tak uważam. Ani autostrady, ani hotele, ani zakopianka nie są w ogóle potrzebne. Prześpimy się w domu, zawody i towarzyszące im reklamy obejrzymy w telewizji, a zamiast w Tatry pojedziemy w Pireneje.

A tak w zasadzie to dlaczego zatrudnia się do budowy dróg firmy, które nie potrafią ich budować? Pewno wszyscy słyszeli, że na to są jakieś przetargi: czy wybiera się firmy najtańsze, które obniżą koszty własne, oszczędzając na pracownikach, sprzęcie i materiałach budowlanych?

Ja też tak słyszałem.