Tygodnik Podhalański, 9 kwietnia 2009

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)

Maciej Pinkwart

Zasady i kwasy

 

Zawsze wyobrażałem sobie demokrację jako rządy narodu sprawowane przez przedstawicieli. Różnie z tym przedstawicielstwem bywało – w I Rzeczpospolitej przedstawicielem był ten, to miał za sobą więcej szabel, w II – ten, kto miał układy partyjne, w PRL – kogo rekomendowała nomenklatura partyjna w myśl zasad demokracji statystycznej: sejm miał odtwarzać średnią statystyczną narodu: tyle i tyle hutników, nauczycieli, szwaczek i położnych… W III RP zrobił się najpierw bałagan, bo początkowo naród wybierał kogo chciał, listy były układane w porządku alfabetycznym, a głosowano na konkretnych ludzi. Skończyło się ponownym wprowadzeniem partyjniactwa i nomenklatury. W IV RP demokracja była przykrywką dla fratrokracji, w obecnej Tuskospolitej nr III i ¾ dążymy do ideału w postaci chemiokracji, w której rządzić będą osoby nie reprezentujące narodu, tylko zasady, w opozycji odbierane jako kwasy. Zgodnie z tymi zasadami należy do organów przedstawicielskich wybierać osoby, które nie posiadają żadnego majątku, bo mogłyby wykorzystać swoją władzę do powiększenia tego majątku (tzw. zasada Misiaka). Jak dotąd, nie rozpatrywano zasad, których złamaniem byłoby wykorzystywanie władzy przez ludzi ubogich do tego, żeby się wzbogacić, pewno dlatego, że nikt jeszcze nie widział ubogiego posła, senatora czy radnego. Nie można również wykorzystywać swojej wiedzy fachowej do tego, by przygotowywać ustawy w komisjach: w komisji budownictwa nie będzie zasiadać budowlaniec, bo może napisać ustawę, która będzie służyć budowlańcom, a więc jemu, co będzie naruszeniem ustawy antykorupcyjnej. W komisji oświaty nie będzie nauczycieli, by nie byli stronniczy, a w komisji zdrowia zasiądą chorzy. Dotąd w prawie obowiązywała zasada domniemania niewinności – w Polsce obowiązuje zasada domniemania winy. Zgodnie z nią każdy jest złodziejem, póki nie udowodni, że jest policjantem.

Zatem szykując się do nowych wyborów – europejskich, samorządowych, sejmowych – musimy zadbać o to, by wśród kandydatów nie było nikogo, kto mógłby zgodnie ze swymi kompetencjami działać na rzecz reprezentowanego przez siebie narodu, więc do Brukseli wybierzemy takich, co nie znają żadnych języków obcych (bo mogliby posłuchać wrogich podszeptów), do rady miasta Zakopanego mieszkańców zachodnio-pomorskiego i Suwałk (by nie uchwalili naprawy drogi przed własnym domem), do Sejmu bezrobotnych (by nie lobbowali na rzecz swojej branży) i niepiśmiennych (by nie napisali stronniczych ustaw).  Senat zaś powinno się tworzyć w myśl dawnych zasad: do wyższej izby wchodzi cały episkopat Polski oraz urzędnicy kancelarii prezydenta Kaczyńskiego.