Tygodnik Podhalański, 19 lutego 2009

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)

Maciej Pinkwart

Dutek na Rówieni

 

Jak wiadomo, na początku wszędzie byli Górale, choć Dobra Księga w opisie Raju gór nie pokazuje, ale za to po tym, jak góral Adam dał się namówić babie do grzechu mądrości, zaczęło być pod górkę. Górale byli na początku wszędzie, potem tylko w Zakopanem i okolicy, ale z czasem stali się współczesnymi herosami (dla niektórych - Erosami), w efekcie czego w XXI wieku prawie każdy próbuje być Góralem. Żeby być teraz Góralem, trzeba występować w reklamach, często mówić „Hej” i „Krucafuks”, akcentować wszystko na pierwszą sylabę i seplenić. Gdy za kreowanie Górali biorą się copywriterzy, następuje interesujący z naukowego punktu widzenia, ale zasadniczo irytujący synkretyzm kulturowy, polegający na łączeniu elementów różnych kultur lub różnych braków kultur. I tak w reklamie zimowych imprez, organizowanych przez radio z Warszawy, Góral zaczyna swój występ od słów „Słuchajta, cepry i górole”, a w innej wersji „Słuchajta, ludziska”. Nie ukrywam, że jako góral z Mazowsza słucham tego z sentymentem, bo tak mawiali chłopi u Reymonta, a nieco późnej kabaretowy sołtys Kierdziołek z reżimowego radia. Potem okazuje się, że ów góralski Kierdziołek zapewnia, że „każden” (to z warsiawska) może zostać gwiazdą, a no i w ogóle „zaprasamy” na „Rówień Krupową”.

Rówień to nie istniejące słowo, które w wersji pseudogóralskiej zastąpiło dawną równię, co może być kolejnym dowodem na zatracanie form żeńskich w naszym języku: mówimy coraz częściej „opozycyjna poseł powiedziała”, „stanowcza dyrektor szkoły”, „sprawna menadżer”, a nawet słyszałem określenie „piękna pani biznesmen”… Jednak na razie w Zakopanem jest „Równia Krupowa”, podobnie jak w fizyce jest „równia pochyła”. Że jednak w Zakopanem mówi się „Rówień”? Cóż, nagminność błędu nie tworzy normy językowej, tak jak nagminność chamstwa nie czyni z niego kultury…

W Zakopanem wprowadzono lokalne metapieniądze, które mają dość ograniczoną siłę nabywczą, ale stanowią wartość pamiątkową. Ma to długą polską tradycję – dość wspomnieć bony walutowe do Pewexów, czy żetony, jakimi wypłacano część pensji kuźnickim hutnikom, którzy mogli za nie kupić tylko wódkę w miejscowej karczmie. Obecne pamiątkowe monety nazywają się „dutki”. Interesujący błąd językowy, świadczący o kompletnej nieznajomości gwary i historii. W latach 1858-99 w Zakopanem obowiązywał jako środek płatniczy złoty reński równy 100 centom lub krajcarom. Niezależnie od tego występowały nazwy potoczne banknotów i monet: złoty reński czyli gulden nazywano papierkiem, monetę 10-centową szóstką, 20-centową - cwancygierem, 2-centową - dudkiem. Dudkami nazywano też w ogóle pieniądze. I ta nazwa utrzymała się w lokalnej gwarze do dziś. DUDKI, a nie Dutki. No, bo jak powiemy na pojedynczą monetę: dutek?

Jakiś du…tek to musiał wykombinować. Trzymajta sie, ludziska, hej.