Maciej Pinkwart

I po ptoku...

 

Sezon narciarski, przynajmniej w dziedzinie skoków, skończył się definitywnie, być może na dłużej niż rok. Nasz dzielny orzeł z Wisły w opinii większości kibiców, działaczy PZN i części dziennikarzy zawiódł totalnie, czego wyrazem było oczywiście to, że nie zdobył Pucharu Świata, nie wygrał żadnych zawodów, a nawet nie stanął na podium, przez co energia krzyczących kibiców, organizacyjne podchody działaczy i swoista poetyka dziennikarzy poszły na marne. Winny tego stanu rzeczy musiał się znaleźć, a ponieważ nikt nie śmiać oskarżyć o cokolwiek naszego współczesnego Kościuszki, od którego oczekiwano ciągłego bicia ruskich pod Racławicami, więc za nieudane skakanie obwiniono trenera Hannu Lepistö, który decyzją PZN (na czele Związku stoi jeden z poprzednich trenerów Małysza, usunięty ze swojego stanowiska po innym nieudanym sezonie Orła) – poszedł na zieloną trawkę, co w przypadku trenera konkurencji narciarskich jest szczególnie dotkliwą karą. Być może zgodnie z zasadą symetrii (która, jak wiadomo, jest estetyką głupców) teraz Lepistö powinien zostać prezesem PZN, a Tajner trenerem Małysza.

Czy Zakopane z powodu nieudanego sezonu powinno przemyśleć strategię, w myśl której główną robotę promocyjną odwalał za nas Walter Hofer, organizujący Puchar Świata w Zakopanem i Adam Małysz, przez którego cały kraj wraz Polonią zapadał na swoistą manię? Absolutnie nie! Strategia promocji Zakopanego jest tak doskonała, że nie trzeba w niej nic zmieniać… Słowa czynią cuda i teraz poza Biurem Promocji Zakopanego mamy Wydział Kultury i Popularyzacji Zakopanego. Mam nadzieję, że te ciała będą ze sobą konkurować w wymyślaniu coraz skuteczniejszych akcji promocyjno/popularyzatorskich, a nie zwalać na siebie wzajem winy, jak Tajner na Lepistö i odwrotnie. Na szczęście Zakopane i jego prawdziwi miłośnicy nie muszą się tym przejmować. Małysz, czy pierwszy, czy piętnasty jest wciąż przesympatycznym facetem, który trzyma wysoki poziom i choć aktualnie nie jest i może już nigdy nie będzie mistrzem – pokazał orli pazur i długo jeszcze będzie najlepszym z Polskich skoczków. Bo do tego wystarczy być w pierwszej pięćdziesiątce świata…

Ludzie przyjeżdżają na Puchar do Zakopanego głównie z uwagi na Zakopane, jego niezwykłą atmosferę i stwarzane tutaj co rok poczucie wspólnoty, tak istotne w kraju w którym partie polityczne, organizacje społeczne i formacje światopoglądowe robią wszystko, by Polaków dzielić na swoich i cudzych. Co ważniejsze – wciąż mamy Tatry i to one co roku przyciągają do Zakopanego najwięcej ludzi. Na szczęście – one nie potrzebują trenerów, ani działaczy, a i bez dziennikarzy doskonale się obchodzą.