Maciej Pinkwart
Przypadkowe Zakopane
...I tak rosło Zakopane, a przypadek był jego rodzicem. Ta przypadkowość, poza poszczególną już jawną brzydotą, wytworzyła też obraz kakofoniczny obecnego Zakopanego. Razem z zewnętrzną fizjognomią zmieniało się i wnętrze góralskie kotliny. Jednostki nieliczne, nie mogące się do nowych norm przystosować, pocofały się poza jarmarczne ulice, reszta jęła się kupiectwa wszelkiego. Kupiectwo, wiedno, nie jest szkołą cnoty. Zepsuł się też charakter górali. W ślad za gośćmi przywędrowała pod Tatry cała rzesza „ceprów”, szukając tu w tym raju słyszanym szybkiego zbogacenia... Zakopane zatraciło w drodze przypadków swój cel. Czem ma być: czy letniskiem? Czy uzdrowiskiem? Czy stacją sportów zimowych? Czy jednem i drugiem? Czy wzajemną asekuracją chudych interesów? Samo ono w gruncie rzeczy nie wie.
Władysław Orkan, O przyszłość Zakopanego, Głos Zakopiański nr 2, z 16 stycznia 1926.
Często przychodzą mi na myśl te słowa „Ojca Podhala”, bowiem jak rzadko które zachowują wciąż aktualność, i to zarówno w odniesieniu do przeszłości, jak i teraźniejszości. To przecież kwestia przypadku, że akurat w kuźnickiej dolinie powstała z końcem XVIII wieku huta żelaza – mogła równie dobrze być usytuowana w Dolinie Kościeliskiej (jak w dawniejszych czasach) lub w… Kośnych Hamrach, gdzie również powstawały wyroby żelazne. Huta stworzyła zainteresowanie Zakopanem i dała pierwszą bazę dla naukowców, romantycznych łowców przygód i tych, którzy uwierzyli, że w Zakopanem, tak jak w innych – starszych – podgórskich uzdrowiskach, Krynicy i Szczawnicy – można będzie odzyskać zdrowie. Zapewne, miał rację doktor Tytus Chałubiński entuzjazmując się zdrowotnymi właściwościami Zakopanego, bo przecież sam pojawił się tu na dłużej pierwszy raz w 1873 roku, czyli wówczas, gdy miał już 53 lata. I nie dość na tym, że przywiózł tu świeżo poślubioną swoją trzecią żonę (która zarazem była jego pierwszą narzeczoną, ale to wątek na osobne opowiadanie…), ale rozpoczął w tym słusznym wieku swoją karierę taternicką, niezwykle zresztą intensywną. Ale przecież mógł pojechać do Łapsz Niżnich…
Właścicielka dóbr zakopiańskich Klementyna Homolacsowa dość przypadkowo wybrała księdza Józefa Stolarczyka (notabene z pogwałceniem ustalonych wcześniej procedur konkursowych) na pierwszego proboszcza Zakopanego i to on zaczął namawiać górali go wynajmowania gościom pokoi. A mógł przecież ich namówić do tego, żeby wszyscy wstąpili do klasztoru… Hrabia Władysław Zamoyski dość przypadkowo dał się namówić na kupno dóbr zakopiańskich, w końcu ziem do kupienia w dawnej Galicji było dość i mógł kupić Myślenice. Kolej doprowadzono do Zakopanego, a przecież mogła się kończyć w Nowym Targu i do Zakopanego trzeba by było dojeżdżać furką i autobusem, tak jak do Kościeliska. Albo – jak kiedyś myślano – kolej można by było prowadzić dalej, przez Kościelisko, Witów, Chochołów do Suchej Góry i wokół Tatr. I wtedy Zakopane stałoby się taką samą stacyjką przydrożną, jak Nowy Targ czy Szaflary. I tak dalej…
Potem było już nieco bardziej konsekwentnie, ale po jakichś stu latach przypadki znów dominują nad losami Zakopanego. W przypadkowych miejscach stanęły przypadkowe blokowiska, projektowane z reguły przez dość przypadkowych architektów. Przypadkowo powstają ugrupowania polityczne, będącymi dość zabawnymi karykaturami partii ogólnopolskich, które są karykaturami partii z krajów wcześniej demokratycznych i partyjki te wystawiają mocno przypadkowych kandydatów na włodarzy miasta. Miasto wchodzi w kolejne kadencje władz bez żadnej klarownej wizji zagospodarowania, bez planu rozwoju, jedynie z żałośnie przypadkowymi budżetami, zupełnie nie na miarę rangi jaką – przypadkiem – otrzymało od losu i natury, nader szczodrze obdarowującej je swymi wdziękami. W 1922 roku Karol Stryjeński wygrał konkurs na plan rozwoju Zakopanego, w którym przewidział podział miasta na kilka stref zabudowy, co pozwoliłoby – jego zdaniem – pogodzić sprzeczne interesy rozmaitych „użytkowników” uzdrowiska, będącego zarazem miastem rozrywki, centrum sportu, ośrodkiem wypoczynku i źródłem inspiracji artystycznych. Południowa część miała być przeznaczona na Park Sportowy, centrum, czyli jak to się teraz uczenie mówi – medianę – miały zajmować handel, usługi, administracja i kultura, wreszcie na południowych stokach Gubałówki, najbardziej nasłonecznionych i przepięknych widokowo – przewidywał Stryjeński usytuowanie dzielnicy sanatoryjnej.
No i jego planu nie skierowano do realizacji. Może i dobrze? Bo miał kilka słabych punktów… Ale stało się tak, jak z „dzikimi” ścieżkami przez nowy trawnik: powstaną tam, gdzie jest ludziom najwygodniej. I wtedy wystarczy tylko tam położyć chodnik… Bo dzielnica sportowa bez żadnej oficjalnej decyzji jednak powstała pod Krokwią i funkcjonuje dobrze do dziś. Mediana w okolicach Krupówek to naturalne centrum, które powstało wtedy, gdy tam właśnie – przypadkiem – usytuowano z końcem XIX wieku Dwór Towarzystwa Tatrzańskiego. Przedtem główną ulicą Zakopanego były Chramcówki… Sanatoria na południowych stokach Gubałówki zaczęły powstawać w latach międzywojennych, ale niebawem okazało się, że okoliczny teren ma charakter osuwiskowy (tworzący je flisz karpacki to jakby skalne dachówki, które mogą ślizgać się jedna na drugiej) i budynki wielkokubaturowe nie powinny być tam stawiane.
Na południe od centrum powstała dzielnica willowa, Parcele Urzędnicze, przypadkiem zaprojektowana przez tegoż Karola Stryjeńskiego. Najlepiej nie wyszło z zabudową Równi Krupowej, gdzie Stryjeński przewidywał usytuowanie niewielkich, rozproszonych willi, które miała stawiać i sprzedawać gmina. Własność tego terenu była rozdrobniona, zwykle bez podziału rzeczywistego, współwłaściciele nie do odszukania (często „za wodą”) – więc do komasacji i wtórnej parcelacji Równi nie doszło, dzięki czemu przypadkowo w centrum Zakopanego ocalała przepiękna łąka z kapitalnym widokiem na Tatry. Niestety, od lat jest „obgryzana” po brzegach przez tych, którzy potrafią sobie u władz, które ustawowo mają Równię chronić przed zabudową – wyjednać zezwolenie na budowę. Zupełnie, ale to zupełnie przypadkowo jedną z największych kubatur, psujących Równię Krupową jest budynek… magistratu zakopiańskiego, który jest odpowiedzialny za ochronę Równi. Rzeczą doprawdy niegodną wzmianki jest informacja, którą dorzucę tu w promocji, że projektantem budynku Urzędu Miejskiego na Równi Krupowej był ówczesny architekt miejski. Przypadkiem, oczywiście.
Nowy Targ, 12-02-2008