Maciej Pinkwart

Przedświąteczne porządki

 

Wszyscy jesteśmy przeciwnikami zanieczyszczania naszego środowiska, więc zanieczyszczamy cudze. Praktyka ta ma wymiar zarówno lokalny, jak i regionalny, a nawet międzynarodowy. Najlepiej mieszkać na wzgórzu, którego stokiem płynie potok. Oczywiście, najłatwiej ma ten, kto mieszka na samej górze. Co prawda wypala więcej benzyny, żeby dojechać do domu, ale za to potok ściąga jego śmieci do obejścia sąsiada, który mieszka niżej. Ten do cudzych śmieci dokłada swoje i spycha w wodę, która znosi wszystko jeszcze niżej. A ten na samym dole nie ma wyjścia, tylko jeśli dba o swoje środowisko - pakuje wszystko do worków i wywozi je do Tatrzańskiego Parku Narodowego, lub gdziekolwiek, gdzie jeszcze jest parę krzaczków.

Jak pięknie wygląda zakopianka, wciąż jeszcze nie poszerzona i gdzieniegdzie przebiegająca wzdłuż lasów i pięknych łąk! Pobocza, przydrożne rowy i kilkaset metrów w bok od szosy są jednym wielkim śmietniskiem, w którym foliowe worki opróżnia wiatr i zwierzęta. Wśród tych śmieci, w korkach, poruszają się turyści zmierzający po wypoczynek i świeże powietrze na Podhale.

Strefa Schengen, do której weszliśmy z końcem ubiegłego roku, otworzyła granice nie tylko dla ludzi, także i dla ich śmieci. Prasa kilkakrotnie już donosiła o próbach wwiezienia do Polski całych ciężarówek dziadostwa, za którego utylizację w Niemczech trzeba by płacić ciężkie pieniądze, a u nas – trochę strachu i zagraniczne śmieci mieszają się z naszymi. My nie jesteśmy lepsi – próbujemy swoje worki wywozić na Słowację. Zresztą, tam także są całe wsie, które wyglądają, jakby wyrosły na wysypiskach… Brud jest niestety transgraniczny.

Oczywiście, w tym morzu ohydy są wyspy czystej szczęśliwości. Przede wszystkim są to miejscowości na polskim Spiszu. Przez parę lat, mieszkając we Frydmanie i poruszając się po okolicy, podziwiałem obowiązkowość, z jaką dzieci i młodzież przystępowały do cosobotniego sprzątania obejścia i ulicy przed domem. Gdzie nie było dzieci – sprzątali dorośli. Nikt nie traktował tego jako kary, ani uciążliwego obowiązku – było to coś tak naturalnego, jak wstawanie i zasypianie, jak niedzielna msza, jak święcone na Wielkanoc. Ba! Często przy okazji sprzątania były sympatyczne rozmowy, zawiązywały się przyjaźnie, niekiedy coś więcej…

Tradycyjnie, przed Świętami Wielkanocnymi, w jednej z zakopiańskich szkół uczniowie wykonywali reportaże, ukazujące największych śmieciarzy w otoczeniu ich domów. Od kilku lat istnienie śmieci w okolicy stało się tak normalne, że nawet dzieci udają, że tego nie widzą.

Tradycyjnie, przed Świętami Wielkanocnymi, sprzątamy w domach i na swoich podwórkach, myjemy okna, niekiedy nawet ściany budynków wierząc, że do czystszego domu przyjdzie wiosna i szczęście, a święta Zmartwychwstania wymagają czystości. Nie byłoby źle, gdyby porządki w domu nie oznaczały nieporządków poza domem.