O wojnie mówi się ostatnio coraz częściej i maluczko, a usłyszymy łoskot skrzydeł pędzących na Moskwę husarzy, pospołu z ostatnich tchnieniem silnika samolotu Liberator nad Gibraltarem. Szukamy tylko pretekstu, by wyruszyć ze Szczerbcem w dłoni i odzyskać dla nas Kreml i miliony zagubionych dusz, błagających o nawrócenie. Nie mówiąc już o cennych kopalinach, tysiącach hektarów zwierząt futerkowych, milionach mogił do zadbania i kosmodromie w Plesiecku, skąd moglibyśmy po jego odzyskaniu wysłać sputnika do Sami-Wiecie-Kogo z meldunkiem o wykonaniu zadania.
Bylibyśmy na pewno doskonałymi administratorami nowo pozyskanego terytorium, bo nasza służba zdrowia przyjęta byłaby tam nie jako nieprzewidywalny chaos, tylko jako cud nowoczesności, nasi przywódcy świetnie graliby rolę zachodnich demokratów, a związek zawodowy „Solidarność ‘80” przez najbliższych tysiąc lat protestowałby we wszystkich guberniach w sprawie możliwości przechodzenia na wcześniejszą emeryturę górników Workuty, stoczniowców z Archangielska czy nauczycieli w Irkucku. Całe nowopozyskane terytorium, jako dziewicze pod pewnym względem, dałoby zatrudnienie kilkunastu rocznikom wydziałów rzeźby wszystkich polskich Akademii i zostałoby podzielone między strefy wpływów Bronisława Chromego, Gustawa Zemły i Czesława Dźwigaja. IPN rozważyłby możliwość postawienia przed sądem kłamców, którzy od 1908 roku fałszowali historię meteorytu tunguskiego, a Kancelaria Pałacu zawarłaby wreszcie traktat pokojowy z Japonią, zawierający klauzulę o zwrocie Krajowi Kwitnącej Wiśni Wysp Kurylskich pod warunkiem, że osadzony na nich zostanie dożywotnio Lech Wałęsa, który będzie je przekształcał w Drugą Japonię.
Ze źródeł dobrze poinformowanych dowiadujemy się, że w najbliższym czasie polska straż graniczna w rejonie Białowieży będzie postawiona przed trudnym zadaniem, bowiem w czasie niezapowiedzianej wizyty na Białorusi, jaką złoży przywódca zaprzyjaźnionej Wenezueli, prezydenci Aleksandr Łukaszenko i Hugo Chavez wyruszą niewielkim konwojem wprost na granicę, w pobliżu której obserwuje się żubry, ryczące ewidentnie po białorusku, przetrzymywane po polskiej stronie. Być może w stronę niezapowiedzianych gości posypią się strzały, jeśli tylko nasza straż będzie miała odpowiednią liczbę łuków. Być może Łukaszeko i Chavez uznają to za zamach. Być może nawet ktoś uzna to wydarzenie za materiał na film. Jego autorem powinien być Jerzy Stefan Stawiński, twórca scenariusza filmów „Zamach” i „Kanał”.
Nowy Targ-Kraków, 2-12-2008