Maciej
Pinkwart
Z ciupagami przeciw zakopiance
Po raz kolejny zabieram głos w dyskusji nad kwestią rozbudowy zakopianki, by wyrazić solidarność z tymi, którzy tej rozbudowie się sprzeciwiają. Czynię to wyłącznie w interesie publicznym, z całkowitym pominięciem interesów własnych, a nawet wbrew nim, czyli dokładnie tak samo jak ci mieszkańcy Podhala, którzy gotowi są ruszać z ciupagami przeciw buldożerom. Codziennie dwukrotnie pokonując trasę między Nowym Targiem a Zakopanem stoję w korkach, wypalam bez potrzeby dziesiątki litrów benzyny, oglądam sterty śmieci w pobliżu drogi i głuchnę w odgłosach pyrkoczących na niskich biegach silników samochodów, których właściciele dzielą ze mną trudy podróżowania zatłoczoną zakopianką. Ale oczywiście rozumiem troskę tych, którzy nie chcą wyzbyć się za (nieliczne…) judaszowe srebrniki swojej ojcowizny, którzy nie chcą by ekrany akustyczne zasłaniały im widok na sąsiada, którzy będą musieli nadkładać drogi, by przejechać na swoje pole traktorem i których dzieci będą narażone zderzenia z szybko jadącymi samochodami, podczas gdy teraz spokojnie wyprzedzają je idąc pieszo do szkoły. Ponadto pacholęta oswajają się z ruchem samochodowym stojąc na poboczach z tabliczkami oferującymi noclegi – na nowoczesnej drodze będzie to niemożliwe.
W początku XIX wieku w Anglii istniał ruch luddystów - burzycieli maszyn, sprzeciwiających się postępowi technicznemu. Burzyciele ponieśli klęskę wskutek represji rządowych (kara śmierci za utrudnianie postępu) i na skutek oszukańczej polityki, która dzięki maszynom doprowadziła do poprawy sytuacji materialnej nawet wśród luddystów. My nie damy się tak zastraszyć i kupić!
Na Podhalu z końcem XIX wieku ludność miejscowa protestowała przeciw budowie kolei, która dymiła, hałasowała, przecinała szynami pola, w dodatku odbierała zarobek woźnicom furek, wożących gości do Zakopanego. Istniały też uzasadnione podejrzenia, iż na widok lokomotywy krowy przestawały dawać mleko, a od snującego się po polach dymu można było zajść w niechcianą ciążę. Protesty miejscowych luddystów obejmowały straszenie lokomotyw ciupagami, próby rozkręcania szyn oraz wystawianie gołego tyłka przed oknami wagonów. Niestety, znów nie pomogło, a oszukani mieszkańcy zaczęli czerpać niegodne korzyści z powodu zwiększonej liczby gości, przybywających pociągiem. Nie dajmy się tym razem oszukać! Nie patrzmy na własne korzyści i dbajmy o to, by droga pozostała tak zła jak jest – a wtedy trafi do nas tylko sam kwiat turystów, idących pieszo, jadących konno, lub poruszających się landroverami z napędem na cztery koła i piąte zapasowe.