W kraju, gdzie ludzie marzą nie o tym, żeby się wzbogacić, ale o tym, żeby bogacze trafili do pudła, a sąsiadom życzy się, żeby im krowa zdechła, tendencja do urawniłowki ma długą tradycję. Komuna nauczyła nas, że elity to wrzód na zdrowym tyłku klasy robotniczej, a największy szacunek należy się tym, którzy wykonują nisko opłacaną pracę fizyczną.
Przedstawiciele niektórych ugrupowań prawicowych tak bardzo zapędzili się w populistycznej retoryce, że znaleźli się na lewo od postkomunistów. Rządy PiS-u (w niektórych sferach trwające nadal) ugruntowały w części społeczeństwa przeświadczenie, że obowiązkiem władzy jest kompletna izolacja od normalności, bo inaczej będzie skazana na nieuczciwość. Poseł nie może mieć firmy, bo napisze ustawę pod siebie, lekarz nie może opiniować działania lekarstw, dziennikarz nie może wypowiadać się o mediach. To nic innego, tylko aprobata leninowskiej idea państwa, którym może kierować choćby kucharka. Prezes PIS-u bez konta w banku, komórki, żony i zawiązanych sznurowadeł mógłby być dla ludu ideałem, ale jakoś nie był. Powracają wciąż idee zrównywania szans zdolnych i tumanów, w imię „Polski solidarnej” ci, co pracują dobrze nie powinni zarabiać więcej od tych co pracują gorzej, a najwięcej można urwać dzięki strajkom.
W imię walki o sprawiedliwość społeczną w Nowym Targu oprotestowano organizowane przez burmistrza spotkanie noworoczne (przeciw „opłatkom” nie protestowano!). Zapewne podawanie frykasów elitom mija się z celem, bo ich się tym nie kupi i pewno nie o wyżerkę tu chodzi. Rzecznik burmistrza broni szefa tłumacząc jak mało wypada publicznej kasy na ryło jednego zaproszonego, i że te 30 złotych to nie jest żadna korupcja ani żadna strata społeczna. A jakby nowotarski włodarz przeznaczył na bankiet 300, albo 3.000 zł na twarz, to by kupił sobie Steskala? Wojasa? Borzanka? Panią Worwową? Dyrektora liceum czy ZOZ-u? Tropiciele korupcji do tej pory raczej śledzili, czy to elity nie przekupują władzy, nie odwrotnie…
Oczywiście, argumenty, że zamiast robić bal burmistrz mógłby przeznaczyć pieniądze na pomoc dla biednych są słuszne. W tym samym celu trzeba by też zlikwidować dekoracje świąteczne, oświetlenie ulic i kościołów, stypendia dla zdolnych (niezdolnym forsa bardziej się przyda…), a cały kraj zamienić w jeden ośrodek pomocy społecznej. To, że znaczna część gości burmistrza na pomoc społeczną wydaje o wiele więcej niż burmistrz na ich goszczenie, nie dotrze do nikogo. A hasło równego dzielenia biedy – tak.
Nowy Targ-Kraków, 5-01-2010